당신은 주제를 찾고 있습니까 “markiz z komedii moliera mizantrop – Mizantrop – Molier“? 다음 카테고리의 웹사이트 ppa.khunganhtreotuong.vn 에서 귀하의 모든 질문에 답변해 드립니다: https://ppa.khunganhtreotuong.vn/blog/. 바로 아래에서 답을 찾을 수 있습니다. 작성자 słuchowisko 이(가) 작성한 기사에는 조회수 2,995회 및 좋아요 45개 개의 좋아요가 있습니다.
Table of Contents
markiz z komedii moliera mizantrop 주제에 대한 동영상 보기
여기에서 이 주제에 대한 비디오를 시청하십시오. 주의 깊게 살펴보고 읽고 있는 내용에 대한 피드백을 제공하세요!
d여기에서 Mizantrop – Molier – markiz z komedii moliera mizantrop 주제에 대한 세부정보를 참조하세요
\”Mizantrop\” to dzieło wielowymiarowe, którego odczytanie jest możliwe na kilku poziomach. Mizantrop jest bowiem satyrą na XVII-wieczne salony , komedia charakterów oraz dramatem o nieszczęśliwej miłości.
Jako satyra jest znakomitym dokumentem epoki, obrazem życia arystokracji za panowania Ludwika XIV. Jako komedia charakterów, sztuka prezentuje galerię mistrzowsko przedstawionych typów ludzkich.
Głównym bohaterem jest Alcest, człowiek wartościowy i prawy, ale surowo oceniający innych, niemający zrozumienia dla ludzkich słabości. Pycha i egoizm czynią z niego osobę, z którą trudno żyć i która sama niezdolna jest do życia w społeczeństwie.
Prawem kontrastu zakochuje się on w kobiecie, która wydaje się być wcieleniem wszystkich wad świata. Celimena – piękna kokietka, rozbudza w nim uczucie, nad którym nie jest w stanie zapanować. Zgubna miłość przywodzi Alcesta do rozpaczy i staje się przyczyną jego klęski.
Przekład: Tadeusz Boy-Żeleński
Adaptacja: Zofia Zawadzka
Reżyseria: Gustaw Holoubek
obsada:
Alcest – Gustaw Holoubek
Filint (przyjaciel Alcesta) – Andrzej Szczepkowski
Oront – Andrzej Szalawski
Celimena – Halina Mikołajska
Elianta (kuzynka Celimeny) – Maja Wachowiak
Arsena (przyjaciółka Celimeny) – Danuta Szaflarska
Akast i Klitander (markizi) – Mieczysław Gajda i Włodzimierz Kmicik
Sierżant urzędu marszałkowskiego – Wojciech Zagórski
Ergast (służący Alcesta) – Jerzy Karaszkiewicz
https://twitter.com/sluchowisko
markiz z komedii moliera mizantrop 주제에 대한 자세한 내용은 여기를 참조하세요.
markiz z komedii Moliera “Mizantrop” – Hasło do krzyżówki
Wszystkie rozwiązania dla MARKIZ Z KOMEDII MOLIERA “MIZANTROP”. Pomoc w rozwiązywaniu krzyżówek.
Source: hasladokrzyzowek.com
Date Published: 9/28/2021
View: 8594
Molière (Molier), Mizantrop – Wolne Lektury
Burza wybucha z okazji nowej komedii Moliera Szkoła żon, której powodzenie … Książę de la Feuillade, domniemany „markiz” z Krytyki Szkoły żon, …
Source: wolnelektury.pl
Date Published: 1/18/2021
View: 7962
akast • Hasło do krzyżówki • Krzyzowka.NET
Hasło „akast” posiada 2 opisy do krzyżówki w słowniku. Opisy do hasła: bohater komedii Moliera ”Mizantrop”; markiz z komedii Moliera ”Mizantrop”;
Source: krzyzowka.net
Date Published: 7/8/2021
View: 3971
KOMEDIA FRANCUSKA: Mizantrop – KINO KOSMOS
To jedna z najlepszych sztuk ojca francuskiej komedii, wieloznaczna i niepoddająca się jednej interpretacji. Spośród komedii Moliera wyróżnia ją …
Source: kosmos.katowice.pl
Date Published: 10/10/2022
View: 7374
Skąpiec – KLP.pl
Skąpiec – jedna z najsławniejszych sztuk Moliera (1622-1673) – po raz pierwszy została … Bez wątpienia, spośród dziesiątek komedii Moliera „Skąpiec” jest …
Source: klp.pl
Date Published: 10/12/2022
View: 9440
MIZANTROP – Encyklopedia teatru polskiego
J~ ·tc .i z jl’go komedii. O wa o ~obhtą Zl(l’,l’zolę , … kich dziel Moliera jest to dzielri … „Mizantrop” jest Zl’ wszystkich .ici,:o.
Source: encyklopediateatru.pl
Date Published: 6/27/2021
View: 6238
Moliera – frwiki.wiki
Dzieło Moliera, około trzydziestu komedii wierszem lub prozą, z lub bez … Alexis de Sainte-Maure, markiz inni: de Jonzac, pierwszy giermek Monsieur i …
Source: pl.frwiki.wiki
Date Published: 1/13/2021
View: 7008
주제와 관련된 이미지 markiz z komedii moliera mizantrop
주제와 관련된 더 많은 사진을 참조하십시오 Mizantrop – Molier. 댓글에서 더 많은 관련 이미지를 보거나 필요한 경우 더 많은 관련 기사를 볼 수 있습니다.

주제에 대한 기사 평가 markiz z komedii moliera mizantrop
- Author: słuchowisko
- Views: 조회수 2,995회
- Likes: 좋아요 45개
- Date Published: 2017. 11. 20.
- Video Url link: https://www.youtube.com/watch?v=3-VdQsGX52I
MARKIZ Z KOMEDII MOLIERA “MIZANTROP”
🔔 Wyszukiwarka haseł do krzyżówek pozwala na wyszukanie hasła i odpowiedzi do krzyżówek. Wpisz szukane “Definicja” lub pole litery “Hasło w krzyżówce” i kliknij “Szukaj”!
markiz z komedii Moliera “Mizantrop” – Hasło do krzyżówki
Molière (Molier), Mizantrop :: Wolne Lektury
Cierpienie: 1 Cnota: 1 Duma: 1 Fałsz: 1 2 Flirt: 1 Gniew: 1 Grzeczność: 1 2 Kobieta: 1 2 3 4 5 6 7 Kochanek: 1 Kondycja ludzka: 1 Krzywda: 1 List: 1 Literat: 1 Mężczyzna: 1 2 3 4 Miłość: 1 2 3 4 Młodość: 1 Obraz świata: 1 Obyczaje: 1 2 3 Plotka: 1 Pobożność: 1 2 Pochlebstwo: 1 Poeta: 1 2 Poezja: 1 2 Pogarda: 1 Poświęcenie: 1 Pozycja społeczna: 1 Prawda: 1 2 Przyjaźń: 1 2 3 Samotnik: 1 2 3 4 Samotność: 1 Sąd: 1 Słowo: 1 2 3 Sprawiedliwość: 1 Starość: 1 Ślub: 1 Umiarkowanie: 1 Uroda: 1 2 3 Walka: 1 2 3 Wdowa: 1 Wierność: 1 Zazdrość: 1 2 Zdrada: 1
Informacja o dokonanych zmianach Uwspółcześnienia tekstu: Fleksja: każdem -> każdym; wysłuchanem -> wysłuchanym itp. Nie zmieniono brzmienia słów rymujących się z analogicznymi formami w wygłosie innego wersu. Pisownia joty, np.: Eljanta -> Elianta. Pisownia łączna/rozdzielna, np. jabym -> ja bym; możnaby -> można by; nacóż -> na cóż; cobądź -> co bądź. Ubezdźwięcznienia, np. z przed -> sprzed. Zmiany leksykalne, w tym ortograficzne, np.: ponoś -> ponoć. Interpunkcja, m.in. wyeliminowanie zbitek znaków przestankowych (przecinek i bezpośrednio po nim pauza). Inne: dlatego iż -> dlatego ponieważ (wstęp); zadawalając -> zadowalając; trzechwiekowy -> trzywiekowy; w przypisie do tekstu głównego: Rabelego ->Rabelais’go. Błędy źródła: instyktownie -> instynktownie (w przypisach tłumacza) Słało się, jak było do przewidzenia -> Stało się (…) (w przypisach tłumacza) Inne zmiany: Z przypisu do tekstu głównego: „Scena, która następuje, jest jedną z najpiękniejszych w literaturze świata; komedia i dramat splatają się w niej w nieporównany sposób. Scena ta, niedościgniona do dziś, była w ówczesnym stanie teatru zdumiewającym wręcz fenomenem, cudem. Tradycyjną scenę kobiecego szelmostwa i męskiej łatwowierności Molier pogłębił tu o całe szlachetne uczucie Alcesta, opromienił całym wdziękiem Celimeny, ocieplił pół-szczerym liryzmem jej pół-uczucia. Szereg wierszy przeniósł tu Molier ze swojej pogrzebanej „komedii heroicznej” „Don Garcia z Nawary”, ale jakże tu inaczej są oprawione, jak innym tętnią życiem!” – usunięto frazę końcową: „Oto owe wiersze: 149–152; 155–178; 184–192; 199–200; 249–252; 269–276” ze względu na możliwą niezgodność numerów wersów z edycją WL.
Molière Mizantrop Komedia w pięciu aktach tłum. Tadeusz Boy-Żeleński
Wstęp
I
Pierwiastki osobiste w Mizantropie. — Młodość Moliera. — Powrót do Paryża. — Pierwsze utarczki.
Mizantrop jest obok Tartufe’a[1] najwyższym szczytem twórczości Moliera[2]; zarazem sztuką, którą — zwłaszcza w ostatnim stuleciu — ze wszystkich sztuk Molierowskich najwięcej się zajmowano, która zrodziła najwięcej sprzecznych sądów. Jest poniekąd w teatrze Moliera tym, czym Hamlet w teatrze Szekspira. Bo też ze wszystkich dzieł Moliera jest to najbardziej złożone, a „dwa wieki komentarzy i wykładów zaciemniły je jeszcze”, jak trafnie powiada Juliusz Lemaître. Mając w pamięci te słowa jako zbawienną przestrogę, pragnę wziąć za podstawę tego studium przede wszystkim to, co napisał Molier, a nie to, co osnuła dokoła niego obca fantazja; przede wszystkim uważnie przemyślany tekst sztuki.
Ale o ile z pewnością nadużyto interpretacji Mizantropa jako rzekomej autobiograficznej spowiedzi poety, o ile zbyt daleko posunięto się w objaśnianiu tego utworu jego życiem i na odwrót, o tyle znów byłoby błędem odrywanie go od podłoża, na którym wyrósł. Potęga obiektywizacji jest wybitną cechą geniuszu Moliera; z chwilą gdy ujmował pióro w rękę, on sam, przeżycia jego, choćby najboleśniejsze, stawały się dlań jedynie materiałem twórczym na równi z resztą otaczającego go świata: tylko materiałem, pamiętajmy o tym; ale zrozumiałą jest chęć poznania tego materiału.
Molier, zanim stał się świecznikiem literatury, był długie lata straceńcem teatru. Niepohamowana namiętność do sceny w połączeniu — jak zwykle bywa — z namiętnością do jednej z jej adeptek wykoleiła tego syna szanownej mieszczańskiej rodziny, starannie kształconego wychowanka jezuickiego kolegium w Clermont. W dwudziestym pierwszym roku życia, Jan Poquelin (Molière jest późniejszym pseudonimem) opuszcza, mimo perswazji ojca, dom rodzinny i zakłada do spółki ze swą ukochaną (dwudziestopięcioletnią „dyrektorową” Magdaleną Béjart) podrzędny teatrzyk w Paryżu. Teatrzyk bankrutuje; Molier zapoznaje się przelotnie z więzieniem; zaciąga długi; wyciska, na kilka zawodów, coś z ojca; wreszcie cała trupa puszcza się, aby szukać szczęścia na prowincji. Molier okazuje się dla tej cygańskiej bandy nieoszacowanym nabytkiem. Młody, czynny, obrotny, wymowny, staje się rychło duszą przedsięwzięcia. Sam grywa, najchętniej w tragedii, ale także i w szerokich farsach, które naprędce tłumaczy, przykrawa lub pisze na użytek swej trupy.
Zrazu to życie koczujące, swobodne musiało mieć swój urok; ale trwa ono kilkanaście lat! Wiemy, czym jest dziś jeszcze egzystencja wędrownego aktora: czym musiała być w XVII wieku! Głód, chłód i wzgarda, zwłaszcza jednak nadęta buta i tępość tych, którym dostarcza się zabawy, musiały się mocno dać Molierowi we znaki, skoro w późniejszych utworach ściga prowincję tak nieubłaganą nienawiścią. Wśród tego rodzi się w Molierze autor dramatyczny. Obok wielu sztuk niższego i tradycyjnego typu, z których dwie tylko się zachowały (Latający lekarz, Zazdrość Kocmołucha), powstają wśród tej tułaczki dwie duże komedie wierszem (Postrzeleniec, Zwady miłosne), a także drobne arcydzieło Moliera, Pocieszne wykwintnisie. Molier ma wówczas lat trzydzieści pięć; niestosunek pomiędzy dotychczasową sferą działania a dojrzewającym w nim z wolna przyszłym twórcą staje się zbyt dotkliwy; jakoż Molier z upragnieniem chwyta sposobność dostania się raz jeszcze do Paryża.
Wreszcie dzięki poparciu księcia Conti, a także księcia d’Anjou (brata królewskiego), chwila ta nadchodzi; Molier daje się poznać w Paryżu (1658) i to w najpomyślniejszych warunkach: gra przed młodym królem. Gra Nikodema, tragedię starego Corneille’a; po czym ma szczęście ubawić dostojne zgromadzenie jedną z tych zawiesistych fars, którymi raczył prowincję. Król, zadowolony, daje nowej trupie salę i coraz bardziej zaszczyca ją swą protekcją. W r. 1659 pojawiają się na scenie Pocieszne wykwintnisie. Sztuka odnosi tryumf, ale staje się zawiązkiem walki — jakże płodnej i błogosławionej dla literatury! — która zagoryczy Molierowi najlepsze lata życia. Farsa ta była jaskrawą satyrą na ówczesne salony i koterie literackie, a satyra, jak zawsze u Moliera, była tak trafna i ostra zarazem, iż rozpętała burzę wśród zaczepionych. Od pierwszej chwili Molier ma przeciw sobie kobiety, literaturę i salon, te trzy potęgi Paryża; za sobą króla i oświeceńszą część dworu oraz „parter”: tę szeroką, bezimienną publiczność, przyklaskującą głosowi zdrowego rozsądku, który się podniósł wśród chóru zmanierowanych szczebiotów.
Coraz bardziej czując się pewnym łaski królewskiej, Molier ośmiela się w swoich satyrycznych wycieczkach; niebawem w skreślonych naprędce interludiach do baletu Natręci zbiera wzorki z samego otoczenia króla, ze dworu! Tuż potem rok po roku wystawia jeszcze dwie komedie: Szkoła mężów i Rogacz z urojenia, wciąż z równym powodzeniem. Niepokój ogarnia koterie i koteryjki literackie; patentowane wielkości czują instynktem w tym przybyszu, w tym włóczędze z prowincji lwi pazur; czują, iż światek miernoty, zadowolenia z siebie i wzajemnej adoracji może być łatwo zmącony. I to nie tylko w zakresie literatury. Aktorzy tzw. Pałacu Burgundzkiego, dotąd nadworni, a zepchnięci przez Moliera ze swego stanowiska, też patrzą wrogo na tego prowincjała, który ośmiela się wyszydzać ich nadęty sposób deklamowania wierszy i głosi hasła prostoty i prawdy. Burza wybucha z okazji nowej komedii Moliera Szkoła żon, której powodzenie przewyższyło jeszcze dotychczasowe sukcesy. Mimo zachwytu publiczności, pedanci widzą w tej sztuce wzgardę dla słynnych prawideł Arystotelesa, świętoszki podnoszą krzyk o igranie z rzeczami religii, wykwintnisie gorszą się swobodą wyrażeń… Pada ciężkie słowo, ten kamień, który świat rzuca z reguły prawie pod stopy każdego genialnego pisarza: niemoralność! Sypią się broszury, pamflety, parodie atakujące Moliera na wszystkich polach, a zwłaszcza trącające w najdrażliwszą — jak to wskażemy później — strunę: jego życie rodzinne.
II
Okres walki: „Świętoszek”, „Don Juan”. — Kapitulacja. — Gorycze dworskiego chleba. — Zapowiedź „Mizantropa”
Aż dotąd satyra Moliera obracała się w kręgu dość niewinnych śmiesznostek literackich czy towarzyskich, o ile nie brała za temat wiekuistych niedoli miłosnych i małżeńskich. Gwałtowna kampania, jaką podjęto przeciw niemu, a zwłaszcza metody, jakich użyto, zwróciły jego uwagę na poważniejsze zło społeczne, które z czasem, w drugiej połowie panowania Ludwika XIV (w epoce pani de Maintenon), miało zaciążyć nad Francją, a którego zarodki rozpoznał genialnym spojrzeniem: świętoszkostwo, obłudę religijną i obyczajową. Z kampanii o Szkołę żon[3] urodził się Tartufe. Niepodobna tutaj szczegółowo opisywać dziejów walki, której przedmiotem stała się ta sztuka; nie dość, iż wbrew życzeniom króla usunięto ją ze sceny i pięć lat upłynęło, zanim ostatecznie i tryumfalnie wróciła; nie było zniewagi, którą by nie obrzucono Moliera; fanatycy żądali dlań kary ognia, stosu. Puszczono w świat ohydną, zbrodniczą książkę i przypisano Molierowi jej autorstwo. Proboszcz św. Bartłomieja przedstawia go w petycji do króla jako „czarta obleczonego w ciało i przebranego za człowieka; największego libertyna i rozpustnika, jaki kiedykolwiek istniał, zasługującego za ten świętokradzki i bezbożny zamach na najcięższą i publiczną karę, na ogień nawet, nim dosięgnie go ogień wieczny”. A w owym czasie groźby takie nie były platoniczne; strach pomyśleć, co by się mogło stać, gdyby król zdecydował się opuścić Moliera w tej próbie… Szczęściem król, któremu dewoci starali się zamącić miłostki z panną de la Vallière, wytrwał podczas całej tej burzy wiernie po stronie Moliera.
W odpowiedzi Molier wystawia Don Juana, krwawą satyrę na ówczesny typ młodego panka, w której — jakkolwiek mimochodem — wymierza jeszcze dotkliwsze, o ile to możliwe, smagnięcia biczem świętoszkom i obłudzie; wreszcie daje upust goryczy i oburzeniu w paru ustępach Mizantropa. Don Juana po piętnastu przedstawieniach musiano cofnąć z afisza; księgarz, który nabył prawo druku, nie odważył się wydać tej sztuki; ukazała się aż po śmierci pisarza. — Trzeba sobie zdać sprawę, czym był w oczach tego społeczeństwa teatr, a zwłaszcza komedia, aby ogarnąć śmiałość tego, co podjął Molier, poruszając — i to w ten sposób! — na scenie podobne tematy. Widzimy tedy, iż ten arcymistrz śmiechu i błazeństwa był w pierwszej połowie swej drogi zarazem nieubłaganym i śmiałym szermierzem o swój ideał życia; szermierzem zręcznym i giętkim nieraz w taktyce, zaciętym i nieustępliwym w treści. Kto wie, dokąd Molier byłby zaszedł jeszcze na tej drodze; ale siły jego stargały się w walce. Daje za wygraną; odtąd będzie bawił współczesnych, biorąc za cel satyry mniej niebezpiecznych wrogów: próżność czy skąpstwo mieszczucha lub nieuctwo lekarzy. Mizantrop zamyka okres bojowy w twórczości Moliera.
A wśród tego życie osobiste Moliera? Zaszczycony łaską i protekcją króla, noszący (po ojcu) urzędowy tytuł „tapicera i pokojowca J. K. M.” (tym jedynie tytułem określa Moliera akt zgonu), stykał się poniekąd z najwyższym towarzystwem dworskim, traktowany na wpół po przyjacielsku, zapraszany, goszczony. Ale można przypuszczać, że ten wieloletni cygan, co jak ptak swobodny przebiegał gościńce Francji na czele oddanej sobie zgrai, nieraz musiał się dławić tym pańskim chlebem.
Zapewne, że ten tylko, co dziś dworu blisko, Może zdobyć zaszczyty, rangę, stanowisko; Lecz kto umie się wyrzec tej szczęśliwej doli, Oszczędza sobie nieraz dość niemądrej roli. Nie potrzebuje możnym wciąż palić kadzideł, Ni wychwalać przed nikim nikczemnych wierszydeł, Zwijać się w komplementach dla lada jejmości I szczebiotem fircyków przyprawiać o mdłości. (Mizantrop, III, 7)
Gdybyż choć przestawał z tym państwem jak równy z równymi! Ale cóż za pozycja tego genialnego pisarza i „pokojowca królewskiego”! co za mieszanina spoufalenia i zależności… Zwłaszcza iż Molier, zręczny i taktowny jako człowiek, wówczas gdy nim owładnął geniusz komedii, nie znał miary i względów. Jak samego siebie, jak swoje własne bóle, wstyd, chorobę i śmierć nawet, tak samo rzucał na pastwę temu demonowi wszystko. Na wpół świadomie, na wpół niechcący, zadawał straszliwie bolesne rany. „Szyderstwo Moliera było tak silne — pisał jeden ze współczesnych tuż po śmierci poety — iż działało niby uderzenie bicza; ten, którego ugodził, stawał się jak zapowietrzony, nie śmiano się doń zbliżyć”. Ksiądz Cottin, pierwowzór Trissotina w Uczonych białogłowach, dostał melancholii i umarł ze zgryzoty, stawszy się z dnia na dzień z szanowanego człowieka i poety pośmiewiskiem Paryża. A zważmy, iż Molier nie był zgoła paszkwilistą: kreślił swoje obrazy możliwie najogólniej; tylko — malował z modelu! A malował tak szeroko, iż w figurach jego rozpoznawano nie jedną, ale dziesięć żywych osób. Nie wszyscy zaczepieni przezeń znosili to cierpliwie. Książę de la Feuillade, domniemany „markiz” z Krytyki Szkoły żon, spotkawszy poetę w galeriach Wersalu, objął go jakoby z wylewem serdeczności i przyciskając głowę jego do piersi, rozorał mu do krwi twarz ostrymi guzami kaftana. I cóż z tego, że później król połajał sprawcę tej bolesnej i upokarzającej psoty!
O ile tedy wielka walka o ideały zostawiła w duszy Moliera osad goryczy, oburzenia i wzgardy, tak znów codzienne życie musiało się znaczyć częstymi atakami zniecierpliwienia, niesmaku. Możemy sobie wyobrazić, iż nieraz Molier burzy się wewnątrz przeciw tym salonowym igraszkom i ceremoniom; iż gorąca, porywcza jego natura dławi się w tym stroju drobnej towarzyskiej obłudy. Równocześnie zaś — obserwuje: ta niesłychanie czuła matryca odbijająca w nim „komedię ludzką” chłonie wszystko i bez przerwy. Już w Improwizacji w Wersalu mamy niejako zapowiedź komedii, której treścią będzie salon:
… czy sądzisz, że… wyczerpał cały stek ludzkich śmiesznostek?… Na przykład tych, co to sobie w oczy świadczą największe czułości, zaledwie zaś plecami odwrócą się do siebie, rozszarpują się żywcem najdowcipniej w świecie! etc., etc.
Komedią tą będzie Mizantrop.
III
Walka z koteriami i szukanie nowych dróg. — Don Garcia. — Nieszczęśliwe małżeństwo Moliera. — Przepracowanie. — Choroba. — Charakter Moliera. — Paszkwil Sławna aktorka. — Echa w Mizantropie.
I w ówczesnym świecie pojęć literackich ten wielki odkrywca nowych dróg musiał się czuć ciasno. Przeżywszy całą młodość, aż głęboko w męskie lata, poza Paryżem i jego salonami, wyrosły jako pisarz z jędrnej i szerokiej, starej farsy francuskiej, Molier dziwnie niecierpliwy był na wszelkie literackie „wydwarzania” cieszące się takim odbytem w ówczesnym wykwintnym światku. Rozprawił się z nimi, zdawałoby się definitywnie, w Wykwintnisiach: gdzie tam! wróci do tego samego w Mizantropie i wróci jeszcze gwałtowniej w Uczonych białogłowach. A z drugiej strony, gnębi go niesprawiedliwe lekceważenie ciążące na twórczości komicznej w porównaniu do innych, dostojniejszych „rodzajów”. Już w Krytyce Szkoły żon pozwala sobie na taką wycieczkę, „bluźnierczą” poniekąd, wobec starego Corneille’a:
…Co do mnie uważam, że łatwiej jest o wiele nadąć się podniosłymi uczuciami, rzucać w pięknych wierszach rękawicę przeznaczeniu, oskarżać losy i wykrzykiwać zniewagi bogom, niż wniknąć należycie w śmiesznostki ludzi i przedstawić na scenie w miły sposób ułomności świata…
Brzmi to bardzo sztywnie i nieśmiało; bo też Molier nie wypowiedział wówczas jeszcze całego swego słowa. Szuka dopiero sam siebie. Instynktem czuje, iż granica między komizmem a tragizmem jest sztuczna; ten pełny geniusz ogarnia wzrokiem życie w całej jego mieniącej się grze łez i śmiechu. Wśród tego szukania nowych dróg dla teatru Molier popełnia jedną omyłkę; ale omyłkę bardzo owocną na przyszłość.
Raz w życiu dał się skusić pokusom „koturnu”: napisał „komedię heroiczną” pt. Don Garcia z Nawary, czyli Zazdrosny książę i sam zagrał w niej tytułową rolę. Sztuka, nudna i oschła, sromotnie padła, kładąc kres fałszywym ambicjom autora, ale nie poszła na marne; z czasem pomysł, wzbogacony i przetworzony do niepoznaki, wcieli się w Mizantropa, do którego nawet przeniesie wręcz Molier kilkadziesiąt wierszy z Don Garcii.
W tej cierpliwej analizie momentów, które przygotowały powstanie Mizantropa, przychodzimy do jednego z najważniejszych: do małżeństwa Moliera. Ma ono tu podwójne znaczenie: raz, iż dzięki niemu Molier poznał osobiście wszystkie męki, upokorzenia i szaleństwa przemożnej i nierozsądnej miłości; po wtóre, iż małżeństwo to stanowiło w życiu poety ów słaby punkt, w który najboleśniej i najbardziej nieomylnie mogli trafiać jego wrogowie. Przystając za młodu do trupy aktorów, Molier przyjął i obyczaje właściwe temu cygańskiemu obozowisku. Stosunki z Magdaleną Béjart — mimo iż może niezupełnie wyłącznie — wiążą go przez lat kilkanaście; z czasem na tle zawodowego koleżeństwa przechodzą w wierną obustronną przyjaźń. W trupie tej chowała się dziewczynka — „dziecko pułku” — Armanda Béjart, rzekomo siostra Magdaleny; otóż Molier, mając lat czterdzieści, zakochał się bez pamięci w tej osiemnasto- czy dwudziestoletniej dziewczynie, na wpół swej wychowanicy, i zaślubił ją w roku 1662. Już sam ten fakt mógł dostarczyć nieżyczliwym sporo tematów do komentarzy; cóż dopiero, jeżeli powiemy, iż urodzenie Armandy było wielce zagadkowe i że wedle wszelkiego prawdopodobieństwa była ona nie siostrą, ale córką Magdaleny! Najzawziętsi wrogowie Moliera posuwali się w swoich insynuacjach jeszcze dalej…
Pożycie Moliera z Armandą nie było szczęśliwe. Niedługo po ślubie Armanda pojawiła się na scenie w teatrze Moliera; talent jej, wdzięk, uroda zyskały jej od razu niezmierne powodzenie i otoczyły chmarą wielbicieli, właśnie spośród tych dworskich fircyków, których Molier ośmieszał tak zawzięcie. Molier cierpiał bardzo; raz po raz przychodziło do burzliwych scen, z których poeta wychodzi zwyciężony urokiem i zręcznością kobiety. Istnieje współczesny paszkwil pt. Sławna aktorka kreślący z drobiazgowością godną lepszej sprawy miłostki Armandy. W książeczce tej anonimowy autor przytacza zwierzenia czynione przez Moliera jednemu z przyjaciół. Poeta opowiada mianowicie, jak odkrył miłostki jej z hr. de Guiche i jak jej przebaczył:
„Mimo to wyrozumiałość moja nie wpłynęła na nią; i gdybyś wiedział, co cierpię, litowałbyś się nade mną. Miłość moja doszła do tego, iż wchodzi zgoła w jej czucia i w jej kąt widzenia… Wszystko, co istnieje, odnoszę w sercu do niej. Myśl moja tak jest nią zajęta, iż jedynie nieobecność może mnie od niej oderwać. Kiedy ją widzę, ogarnia mnie wzruszenie, które można czuć, ale którego niepodobna opisać; tracę zdolność zastanawiania się; nie widzę już jej wad, widzę jedynie wszystko, co w niej jest uroczego. Czyż to nie jest ostateczny stopień szaleństwa? I czyż to nie dziw, iż cały rozsądek służy jedynie na to, aby mi dać świadomość mej słabości bez możności jej przewalczenia?”
Jako dokument jest to bez wartości; ale mimo woli przywodzi na pamięć ową wspaniałą scenę z czwartego aktu Mizantropa:
Och, jak ty dobrze umiesz używać w potrzebie Tej słabości bezmiernej, jaką mam dla ciebie! Jak umiesz na swą korzyść zwracać czucie owo, Co z twych zdradzieckich oczu wciąż czerpie moc nową! Broń się więc od podejrzeń, co duszę mi łamią, Dowiedź mi, jeśli możesz, że pozory kłamią, Staraj się mnie przekonać, żeś wierną w istocie, A ja będę się starał uwierzyć twej cnocie.
Pierwsze cztery wiersze przeniesione są do Mizantropa z Don Garcii, wiem; ale cóż to znaczy? chodzi o to, jaki ton tutaj oddają. A to już nie z Don Garcii:
Ha! trzebaż, abym kochał ciebie! Och, gdybym się mógł wyrwać z tej niewoli podłej, Jakże dziękczynne niebu zasyłałbym modły! Tak, wcale ci nie taję, że czynię, co mogę, By zagasić w mym sercu tę straszną pożogę, Lecz na próżno sam sobie zadaję katusze: Widać za moje grzechy tak kochać cię muszę. (Mizantrop, II, 1)
W epoce wystawienia Mizantropa stosunki między małżeństwem były tak naprężone, iż widywali się i mówili z sobą jedynie na scenie. Molier grał Alcesta, Armanda Celimenę!
Wśród takich to trosk, walk i namiętności płynęło codzienne życie Moliera, wypełnione tak gorączkową, wytężoną czynnością, jak mało które inne. W zamian za stałą życzliwość i protekcję króla musiał być gotów na każde skinienie jako oficjalny dostawca rozrywek; często w dziesięć dni, w dwa tygodnie trzeba było napisać sztukę i przykroić ją do dworskiego widowiska lub baletu. Molier przybywa do Paryża mając lat 36; umiera — na scenie — mając lat 50: przez te 14 lat napisał z górą 30 sztuk, z tych wiele w pięciu aktach i wierszem, i arcydzieł! A równocześnie z pracą autorską gorączkowa praca dyrektora teatru, reżysera, aktora! A i na tym polu nie brakło goryczy: dość wspomnieć odstępstwo Racine’a… Wśród tego zdrowie Moliera od dawna już było poważnie nadwerężone. Choroba piersiowa, która go miała zmieść tak przedwcześnie, drążyła już ten organizm; raz po raz ciężko zapadał; z początkiem r. 1666, tuż przed wystawieniem Mizantropa, Molier zmuszony był na dwa miesiące zamknąć swój teatr. Bywały okresy, w których żył jedynie mlekiem; coraz cięższy roztrój nerwowy kazał mu się usunąć w zacisze wiejskie pod Paryżem.
Tak przedstawiało się życie człowieka, który ze swoich gorzkich doświadczeń, przeplatanych chwilami gorączkowych tryumfów, wydobył tyle i tak różnorodnego śmiechu. A charakter? Zacny, szczery i ludzki człowiek, wierny przyjaciel, umiejący w trudnych stosunkach z ludźmi zachować swą godność, w potrzebie zręczny dyplomata, jak tego dowiódł ostatecznym zwycięstwem w niebezpiecznej sprawie Tartufe’a. Przy tym w męskich swych latach raczej poważny i skupiony, skłonny — jak przeważnie wielcy komicy — do zadumy i melancholii. O ile w towarzystwie pokrewnych sobie duchów, jak wierny Boileau, jak La Fontaine, dawał nieraz upust wesołości i werwie, o tyle w modnych salonach, gdzie go zapraszano jako osobliwość, spodziewając się, iż każde słowo, jakie z ust jego wyjdzie, będzie „dowcipem”, potrafił nie odezwać się przez cały wieczór.
Ale ostatecznie trzeba powiedzieć, iż my wiemy o Molierze jako o człowieku bardzo mało. Nie posiadamy ani jednego świstka jego ręki, ani jednego listu. Obracamy się tu w dziedzinie konstrukcji psychologicznych, zawsze tak bardzo zawodnych. Dlatego podczas gdy jedni chcą widzieć w Molierze wcielenie galijskiej równowagi i radości życia, drudzy — jak np. J. J. Weiss w swoim bardzo zajmującym studium — znaczą jego duchową fizjonomię tragicznym i bolesnym piętnem.
IV
Stosunek Moliera do Mizantropa. — Alcest nie jest Molierem. — Dwoistość satyry. — Alcest, jego przymioty i wady. — Lekcja życia.
Jak wspomniałem, Mizantrop jest najbardziej osobistym utworem Moliera; dlatego też znajomość okoliczności życia pisarza zdawałaby się bardzo cenną dla zrozumienia tego utworu. Ale stało się, iż znajomość ta, zamiast objaśnić problem Mizantropa, przyczyniła się niejednokrotnie do jego zamącenia. Wielki cień Moliera padł na ten utwór[4] i powiększył nieskończenie figurę Alcesta. Świadomość, ile najkrwawszych bólów i goryczy, ile strzępów duszy samego pisarza znalazło się w tych wierszach, przesłoniła poniekąd wszystkie inne: satyrę Mizantropa, jaką napisał Molier, zmieniła w jego apoteozę. Z tej sugestii trzeba się wyzwolić, aby trafnie ocenić tę komedię: ani Alcest nie jest Molierem, mimo iż Molier dał mu wiele drgnień własnego serca, ani komedia ta nie przestaje być komedią[5], mimo iż chwilami ociera się o dramat.
Satyra w Mizantropie posiada dwa oblicza: po jednej stronie mamy ową komedię salonów, którą planował sobie Molier od tak dawna — po drugiej „mizantropa” Alcesta. I salon (lub, jeżeli kto woli, społeczeństwo), i Alcest są przedmiotem satyry; a zarazem każdy z tych czynników znakomicie jest wyzyskany do oświetlenia komicznych stron przeciwnego obozu. Ale i Alcest ma dwie fizjonomie: jest komiczny i dramatyczny, wzniosły i śmieszny, zależnie od właściwego lub niewłaściwego użytku, jaki czyni ze swoich przymiotów. Bo podczas gdy w innych satyrach Moliera źródłem śmieszności jest jakaś organiczna wada charakteru (skąpstwo, próżność, pedantyzm, etc.), tutaj podłożem komizmu są cenne skądinąd, ale nie dość opanowane i zrównoważone przymioty. Mizantrop tedy jest o wiele bardziej skomplikowany niż inne komedie Moliera. A dopiero na tle tej podwójnej satyry rozgrywa się w Mizantropie dramat miłości: miłości dobywającej z siebie akcenty takie, jakie jeszcze nigdy nie dźwięczały na scenie francuskiej: miłości palącej płomieniem, od którego rozżarzy się przyszły teatr Racine’a. Już tych parę uwag wystarczyłoby, aby wskazać, jakim fenomenem była ta komedia na tle swojej epoki.
Ponieważ Mizantrop jest przede wszystkim komedią charakterów, trzeba nam zatem poświęcić parę słów ich analizie. Zacznijmy od Alcesta.
Alcest jest to zamożny szlachcic, człowiek młody, rozpoczynający dopiero swoje doświadczenia życiowe. Tak możemy wnosić ze świeżości jego oburzeń, jak również z nadziei, jakie w nim świat pokłada. Alcest jest otoczony powszechnym szacunkiem mężczyzn, a z trzech kobiet występujących w sztuce każda miałaby sobie za chlubę przywiązać go do siebie. Jest to natura na wskroś szlachetna; prawość, szczerość, prostota, bezinteresowność to jej znamienne cechy. Niezłomny w kwestii zasad, wierzymy, iż w przyjaźni umiałby być stałym i wiernym. Obce mu jest wszelkie modne wydwarzanie ówczesnych salonów; tak jak w poezji szczerość uczucia rozstrzyga dlań o wartości utworu, tak i w miłości jest to człowiek z jednej sztuki: daje całe serce i żąda wzajem całego. Alcest to chodząca prawda.
Jakże się tedy dzieje, iż ten Alcest, przy wszystkich swoich przymiotach, odgrywa przez cały ciąg akcji dość komiczną rolę, z końcem zaś zostaje sam, skrzywdzony przez ludzi, zdradzony przez kobietę, spotwarzony, zgorzkniały, nie widząc dla siebie miejsca innego niż na „pustyni”? Odpowiedź Moliera brzmi: dla braku równowagi, dla braku tej domieszki sceptycyzmu, jaką daje doświadczenie, dlatego ponieważ żąda od ludzkości zbyt wiele i zbyt bezwzględnie. To jedno. A drugie: ponieważ jest w życiu jakieś tajemnicze prawo, które prze szlachetne natury tam, gdzie czeka je cierpienie. A trzecie: ponieważ charakter Alcesta, mimo że zacny i prawy, nie jest wyłącznie z najczystszego kruszcu; inaczej Alcest byłby abstrakcją, a nie żywym człowiekiem, Molier zaś tworzy zawsze żywych ludzi. Alcest posiada tedy wady i to wady ściśle związane z jego zaletami. Albowiem zalety od wad dzieli nieraz dość nieuchwytna granica; nie zawsze są to dwa przeciwległe bieguny; częściej, w życiu, jest to kwestia proporcji, miary i właściwego użycia. Stałość zasad łatwo wyradza się w upór, godność w dumę, prawdomówność w brak delikatności… To, co jest wzniosłe w wielkich okolicznościach, może się stać śmieszne w drobnych.
Zestawmyż tedy litanię wad Alcesta, nie umniejszając bynajmniej naszej dlań sympatii. Pierwsze (jak w spisie grzechów głównych): pycha; pycha ta sprawia, iż Alcest lubuje się w swoich krzywdach i czyni sobie z nich piedestał, z którego wyżyn może do syta pogardzać ludzkością. Pycha ta nie pozwala mu nigdy przyznać się do błędu i każe brnąć aż do ostatnich konsekwencji. Z pychą tą wiąże się tedy upór. Z uporem tym wiąże się pewne doktrynerstwo: zbyt sztywne rozciąganie danej zasady na wszystkie okoliczności życia, niezdolność rozróżnienia rzeczy ważnych od drobnych, traktowanie wszystkiego na jednej płaszczyźnie. Egotyzm: wrodzona niezdolność wyjścia poza siebie, wejścia w charakter drugich; naiwne przeświadczenie, iż jemu należy się od ludzi wszystko, ludziom od niego nic; stąd czasami niewdzięczność (np. w stosunku do Filinta za jego tak wierne oddanie). Hiperkrytycyzm wobec drugich, brak krytycyzmu wobec siebie: gdyby Alcest posiadał ten krytycyzm, wiedziałby, jak bardzo ta „prawda”, którą uważa za obowiązek rąbać ludziom w oczy, jest produktem naszego stanu ducha, naszego stanu zdrowia, interesów, jak łatwo ulega w naszych oczach zmianie… Gdyby Alcest sam nie miał procesu, świat nie wydawałby mu się może tak zepsuty; gdyby Celimena nie grała mu tak na nerwach i sonet Oronta byłby może nie taki najgorszy…
Ciągnijmy dalej listę. Gniew (już drugi grzech główny!). Scena ze służącym w IV akcie wskazuje, iż nie tylko występki świata zdolne są w nim ten gniew obudzić, ale że skłonność ta jest w nim wrodzona. Zgryźliwość, niewyrozumiałość, nieuprzejmość… Ale nie. Nie mam już serca pastwić się nad tym sympatycznym Alcestem. Idąc po tej drodze i rozważając bacznie jego postępowanie, każdy sobie dośpiewa tej litanii. To już wystarczy, aby wskazać, ilu przywar można się dopatrzyć w jednym z najzacniejszych ludzi, jacy istnieją w literaturze. Jest to ilustracja owego wykrzyknika Józefa de Maîstre: „Nie znam wnętrza łajdaka, ale znam wnętrze uczciwego człowieka: okropne jest!”.
Jedna okoliczność łagodząca: Alcesta oglądamy przez cały czas sztuki nie w stanie normalnym, ale w stanie najwyższego podrażnienia, wytrącenia z równowagi: z jednej strony przegrywa najsłuszniejszy w świecie proces, z drugiej ukochana kobieta igra bezlitośnie z jego uczuciem. Ale znowuż oba te wydarzenia nie są wypadkami czysto zewnętrznymi; wiążą się one ściśle z charakterem Alcesta. W ten sposób w tym arcydziele Molierowskim wszystko zazębia się o siebie.
Takim widzimy Alcesta w zaraniu jego życia wśród ludzi i to życie, za pośrednictwem Moliera, daje mu twardą lekcję. Alcest ma proces, jak wspomniałem najsłuszniejszy w świecie, ale przegra go, ponieważ nie chciał uczynić potrzebnych kroków, aby nastroić sędziów przychylnie dla swej sprawy. Trzeba tu zaznaczyć, iż popełnilibyśmy błąd, oceniając rzecz z dzisiejszego punktu widzenia. Dziś, kiedy można uzyskać wymiar sprawiedliwości bez osobistych starań, obchodzenie i nastrajanie sędziów, zabiegi o poparcie z zewnątrz, są przestępstwem; wówczas były one powszechnym obyczajem, niemal obowiązkiem (tak jak dziś jeszcze, mniej więcej, kiedy się ktoś ubiega o posadę). Alcest, wzbraniając się temu poddać, był w oczach współczesnych — może i w oczach samego Moliera[6] — szlachetnym wariatem, ale wariatem; tego typu mniej więcej jak ów szlachcic polski w początkach XIX wieku, który dał się licytować, ale nie zapłacił podatku, ponieważ „nie uznawał rządów zaborczych”. Molier widzi w tym niewątpliwie i przede wszystkim rys prawości Alcesta, ale także rys jego dumy, doktrynerstwa i uporu. Obrót procesu oświetla Alcestowi życie społeczne: gdzie spojrzy, widzi fałsz, niesprawiedliwość, postanawia kruszyć kopie z całym światem. I zważmy tu jedno. Chcę wierzyć, iż Alcest byłby równie wrażliwy na cudze krzywdy jak na swoje, ale nie leżało widać w intencjach Moliera poruszać tę strunę: w sztuce punktem wyjścia oburzeń Alcesta jest zawsze własna jego krzywda i osoba. W tym trzeba odróżnić Alcesta od don Kichota, z którym go nieraz zestawiono. Zatem Alcest zaczyna swoje dzieło reformatorskie od Oronta: dla błahostki niewartej wzruszenia ramion wchodzi w przykry zatarg, robi sobie możnego wroga, co, jak się pokaże, później ciężko odpokutuje. Omal nie przychodzi do sprawy z gośćmi Celimeny, okazując jawnie, jak bardzo mu się nie podoba ton salonu, w którym mimo to cały dzień przebywa. Niezręczną odprawą, jaką daje Arsenie, znów pomnaża listę nieżyczliwych o jedną wpływową osobę więcej. I z końcem sztuki następstwa błahych przewinień walą się na jego głowę, stawiając go tym razem w poważnym niebezpieczeństwie. Zgorzkniały, rozżalony, postanawia schronić się na pustynię, „gdzie uczciwym człowiekiem być nikt mu nie wzbroni”.
I w istocie Alcest, z tymi zasadami i z tym usposobieniem, niezdolny jest żyć w społeczeństwie. Czy możemy go sobie wyobrazić na jakimkolwiek z wybitnych stanowisk, do których powołują go jego talenty i prawość charakteru? Nie. W każdej sprawie miałby do czynienia z ludźmi; każdą, bodaj najważniejszą, naraziłby tedy na szwank dla lada błahostki, dla sonetu Oronta. Czyli że człowiek, powołany może do wysokich przeznaczeń, strawi życie na jałowych dąsach — dla braku równowagi.
V
Alcest i Celimena. — Nowe ujęcie motywu miłości. — Alcest i Filint. — Myśl samego Moliera.
Ale życie daje Alcestowi drugą jeszcze dotkliwszą lekcję. Ten wróg świata zakochał się, wiecznym prawem kontrastu, w istocie będącej wad tego świata wcielonym obrazem: w powierzchownej, błyskotliwej, zalotnej Celimenie. Alcest należy do typu, który zawsze ma urok w oczach kobiet: obok tych dworskich wymoczków, nawet obok zbyt zrównoważonego Filinta, on jeden jest tu pełnym mężczyzną, zdolnym do prawdziwego uczucia. Jego porywczość, jego wybuchy zazdrości pochlebiają kobiecie, dając zarazem pewien drażniący posmak niebezpieczeństwa; przy tym ujarzmić tego „dzikiego” Alcesta, którego wszyscy boją się po trosze, cóż za tryumf dla snobki Celimeny! I widzimy oto, co robi namiętność; widzimy jak ten dumny, drażliwy Alcest wysiaduje dzień cały w salonie Celimeny zbywany przez nią dość lekko, wodzony na pasku; jak wśród zgrai jej adoratorów odgrywa dość pocieszną rolę niedźwiadka oprowadzanego na łańcuchu. Wreszcie wielka scena: „życzliwa” osoba daje Alcestowi w rękę niezbity dowód zdrady Celimeny; przybywa do niej jako surowy sędzia, jako obrażony kochanek: i oto za chwilę ten Alcest noszący prawdę niby pióropusz u szyszaka znajdzie się niemal u jej stóp, błagając, by go okłamała. Mimo woli przypomina się Oront, rozsądny skądinąd człowiek, jak miłosiernie żebrał u Alcesta słówka bodaj kłamliwej pochwały dla swego sonetu. Tak, Alceście — zdaje się mówić Molier — każdy ma swoją namiętność, która jest niby rysa w jego pancerzu. Twoją jest Celimena i oto widzisz nie tylko, że „miłością rozsądek nie włada”, ale że pod wpływem namiętności można dojść do grubych kompromisów ze swymi ideałami. Otóż inni mają po prostu inne namiętności: czemuż tedy jesteś dla nich tak niewyrozumiały? A jeżeli już chcesz koniecznie świat poprawiać, schowaj swoje oburzenie, swoje zasady, swoją prawość na wielkie okazje; ale gdy chodzi o drobiazgi, o rzeczy nieprzynoszące nikomu krzywdy, pozwól ludziom żyć i nie znęcaj się nad nimi; dość są biedni i bez tego…
Tak mówi Molier; czy Alcest skorzysta z nauki? Wątpię. U Moliera nikt nie leczy się nigdy z tego, co stanowi istotę jego charakteru; cechą zaś prawego Alcesta jest brak tej gibkości inteligencji pozwalającej wyjść z siebie i spojrzeć na świat pod innym kątem; dla niego ta sama rzecz zawsze będzie inaczej wyglądała, kiedy ją robi on, a kiedy nie on, lecz kto inny.
Motyw miłości użyty tak, jak go tu użył Molier, jest czymś zupełnie nowym w teatrze francuskim i być może stanowi największy jego „wynalazek” w tej komedii. Miłość pojawia się dotąd rozmaicie. Czasem czysto konwencjonalnie: tak używał jej Molier np. w Zwadach miłosnych, Szkole mężów; tak użyje jej jeszcze nieraz jako motywu potrzebnego do intrygi będącej znów odczynnikiem na ujawnienie tej lub owej ludzkiej namiętności (Skąpiec, Mieszczanin szlachcicem etc.). Albo znowuż do celów komicznych: miłość małżeńska zwodzonego męża (lub dla konwenansu opiekuna) będąca raczej obroną swej własności i ambicji. To w „małej sztuce”, w komedii. (Ten ostatni rodzaj miłości umiał Molier pogłębić i ożywić tragiczną chwilami prawdą w Arnolfie w Szkole żon.) Z drugiej strony wysoka sztuka, tragedia. Tu miłość użyta na wpół konwencjonalnie, lecz z górnego tonu: rycerz gotów jest w każdej chwili poświęcić życie dla swej miłości, lecz znowuż z drugiej strony gotów jest w każdej chwili poświęcić swą miłość dla honoru i obowiązku. Każde słowo, które mówi, oddycha szacunkiem, godnością i, można powiedzieć, poprawnością heroizmu. W teatrze Corneille’a, zawsze człowiek panuje nad namiętnością. W teatrze Racine’a namiętność zapanuje nad człowiekiem. Ale pomiędzy Corneillem a Racinem był Molier: on był tym, który wskazał drogę Racine’owi, który dopomógł tragedii przejść od szczytów heroizmu do ludzkiej prawdy. Jego Alcest to miłość pełna, ludzka; szlachetna i heroiczna w potrzebie (czujemy to, że Alcest byłby zdolny, jak Cyd, wygrywać bitwy z szarfą ukochanej na hełmie), ale zarazem słaba, ledwie zatrzymująca się o krok przed spodleniem. Już jesteśmy blisko Andromaki Racine’a. A Molier nie ograniczył się na tym: pokazał, iż szczera, głęboka miłość, nie przestając być szlachetną i prawdziwą, może być zarazem komiczna. W paru scenach ogarnął całą skalę możliwości zawartych w jednym uczuciu.
Alcestowi przydał Molier do boku Filinta; czy jako kontrast? Niezupełnie. Jeżeli chodzi o „mizantropię”, to Filint posuwa ją może dalej od Alcesta. Alcest chciałby świat poprawić, zatem wierzy w możliwość tej poprawy; Filint ma pod tym względem od dawna wyrobione zdanie. Jest to człowiek od Alcesta co najmniej o kilka lat starszy, człowiek, który swoje lata nauki i doświadczeń przebył już dawno i który wytworzył sobie w pożyciu ze światem swoją filozofię i swoją taktykę. Ale roli Filinta nie trzeba rozumieć fałszywie, jak to nieraz czyniono. Filint nie jest to bynajmniej oschły i nieużyty egoista. (Egoistą w sztuce bywa raczej Alcest, nigdy Filint.) Filint, wedle Moliera, jest to bardzo porządny i zacny człowiek. Jest idealnym przyjacielem: niezrażony opryskliwością i niewdzięcznością Alcesta, którego wyższość i zalety doskonale umie ocenić, staje przy nim wiernie w trudnych i niebezpiecznych przejściach. Kocha — nie namiętnością wprawdzie, ale uczuciem złożonym z szacunku i tkliwej sympatii — Eliantę; dopóki jednak wierzy, iż Alcest mógłby dać szczęście Eliancie i nawzajem Elianta jemu, nie uczyni nic, aby ten związek pokrzyżować, raczej przeciwnie. Z ludźmi wyrozumiały, gładki, nieszafujący sercem, ale nieodmawiający zdawkowej monety uprzejmości, posiada jedną tylko słabostkę (inaczej nie byłby żywym człowiekiem, tylko ideałem!), częstą słabostkę ludzi inteligentnych: lubi się nieco bawić kosztem drugich. Stąd drażniąc Alcesta swymi paradoksami, wciąga go na niebezpieczną drogę salonowej donkiszoterii. Ale to bodaj jedyna wada, jaką możemy znaleźć w Filincie. To znaczy osobiście; z punktu widzenia bowiem społecznego źle by wyglądał świat, gdyby nie było na nim zawsze szlachetnych szaleńców walczących z nim i chcących go naprawić.
Jaki jest stosunek Moliera do tych dwóch figur? Można by odpowiedzieć po prostu, iż są to dwaj stworzeni przezeń ludzie o różnych charakterach, obaj żywi i obaj prawdziwi. Ale przez analogię z innymi komediami Moliera znamy jego sposoby wyrażania swojej myśli. Bardzo często Molier, kreśląc satyrycznymi rysami w głównej swej postaci zwichnięcie równowagi w jakimś danym kierunku, równocześnie wprowadza osobę drugą, która w tym samym przedmiocie prostuje wywodami swymi to zwichnięcie, wyrażając — nieraz wręcz w „rezonerskiej” tyradzie — mniemania samego Moliera (np. Kleant w Świętoszku, Berald w Chorym z urojenia, Aryst w Szkole mężów). Tak i tutaj; sądzę, iż Filinta można niemal uważać za rzecznika Moliera z tą różnicą od innych sztuk, iż nie jest on tutaj prostym „rezonerem”, ale żywą postacią sztuki. Uderza mnie jeszcze jedna analogia, na którą już raz na innym miejscu zwracałem uwagę: mianowicie iż wszystkie te miejsca, gdzie Molier wypowiada swoje credo, przesiąknięte są duchem Montaigne’a. A czy może być coś bardziej Montaignowskiego niż ten Filint, ten sceptyk intelektualny i pełen wyrozumienia, zdolny pojąć każde szaleństwo i dziwactwo, niekruszący kopii ze światem, a równocześnie prawy człowiek znający wartość ludzi i fanatyk przyjaźni?
O ile jednak byłoby zapewne błędne — jak to niekiedy czyniono — utożsamiać Alcesta z Molierem, nie można również powiedzieć po prostu: Molier to Filint. Jeżeli chcemy rozumieć literaturę, strzeżmy się upraszczania. Sądzę, że można by powiedzieć tak: w Molierze zmagał się temperament Alcesta z filozofią i doświadczeniem życiowym Filinta. Jako pisarz (przynajmniej w pewnym okresie twórczości), walczy nieubłaganie i śmiało z tym, co go oburza, i tu nie zna kompromisu; ale jest o tyle w szczęśliwszym od Alcesta położeniu, iż może mówić prawdę światu piórem, nie czuje zatem tej potrzeby, aby ją każdemu rąbać z osobna. Dlatego w osobistym stosunku do świata udawało mu się najczęściej ukryć we wnętrzu oburzenia Alcesta i pokazać uśmiechniętą twarz Filinta; kiedy zaś nadto mu dokuczył ten przymus, chronił się na „pustynię”, niestraszną zresztą, i w towarzystwie wiernych przyjaciół. Jedynie w stosunku do swej Celimeny był znów tylko Alcestem i to niestety, co boleśniejsze, bez jego młodości!
VI
Początek nowoczesnego „salonu” we Francji. — Satyra jego u Moliera. — Wady i uroki. — Celimena.
Wielką sztuką Moliera jest, iż umie zawsze dobrać dla swych figur tło, na którym właściwości ich charakteru występują w najpełniejszym świetle. Tak np. Skąpca swego zrobi zakochanym i ojcem rozrzutnika. Alcesta wprowadzi do salonu modnisi; ale tu, jak wspomniałem, ubije dwa ptaki na jeden strzał: na tle tego salonu tym jaskrawiej wystąpi karykaturalność pewnych rysów Alcesta, jak znowuż z drugiej strony męska jego postać uwydatni czczość i lichotę „światowego poloru”. Zaznaczyć tu wypada, iż życie salonowe, nowoczesne życie towarzyskie, było wówczas właśnie w zawiązku. Jeszcze kilkanaście lat wprzódy cała niemal szlachta konno i zbrojno brała udział w walkach domowych Frondy, tak jak przedtem Ligi: Richelieu ją złamał, Mazarin ugniótł w ręku, Ludwik XIV zaś rozzuł z butów, przebrał w jedwabne pończochy i zamknął w złotej klatce dworu, aby tam dla bezpieczeństwa wszystkie ich ambicje wprząc w turniej uciech i próżności. Można sobie tedy wyobrazić, iż wśród tego brzęczącego roju znalazł się jeszcze nieraz rogaty szlachcic dawniejszego autoramentu, nieumiejący nagiąć hardego karku w lansadach i komplementach: jakoż współcześni wskazywali palcem niejednego oryginała i weredyka, który rzekomo służył za model do postaci Alcesta.
Zatem salon. W paru scenach defiluje przed naszymi oczyma wszystko, co można by do dziś o życiu towarzyskim powiedzieć. A jeszcze Molier umie rozszerzyć ściany tego salonu i zręczną sceną „portretów” w drugim akcie z jednej strony charakteryzuje „rozmowę salonową”, z drugiej pomnaża niejako liczbę gości, wciągając w nią i nieobecnych. Cóż tedy widzimy? Ano, cóż: targowisko próżności, obłudy, obmowy, snobizmu, oszczerstwa, fałszu, zaledwie maskowanej nienawiści, głupoty, samochwalstwa, rozpusty, pieczeniarstwa, czy ja wiem wreszcie czego? I tylko to? Och, nie! Molier nie jest nigdy owym zdawkowym moralistą ad usum dorastającej młodzieży, jaki tkwi w ogromnej większości „satyryków”: Molier posiada w stosunku do życia owo przenikliwe, głęboko bezstronne spojrzenie, które odbija w całym bogactwie grę zjawisk i jeżeli uczy, to tym, iż zmusza do zadumania się nad nimi. Zatem w salonie tym — czy w życiu społecznym, którego salon jest zagęszczeniem — dostrzega jeszcze dwie rzeczy, które zeń wykwitły: ludzkość i wdzięk.
Ludzkość to Filint. Filint to ów dobroduszny sceptycyzm, gibkość inteligencji, które pozwalają żyć w świecie i zachować własną indywidualność, nie urażając i nie gwałcąc cudzej; pozwalają korzystać z czyichś zalet towarzyskich, zachowując w duchu sąd o charakterze, słowem, wszystko to, co sprawia, iż mimo sprzeczności interesów i charakterów ludzie mogą współżyć, bawić się z sobą i znajdować w tym duchową korzyść i przyjemność. Bez tych przymiotów życie towarzyskie, a nawet społeczne, jest niemożliwe; w społeczeństwie Alcestów każdy byłby skazany na to, aby siedzieć w swojej norze, zadowalając się towarzystwem ludzi odeń zależnych: takim właśnie było życie szlachcica „starej daty”. Filint — wraz z Celimeną — to genialne odgadnięcie w samym zawiązku tego poloru kultury, który miał nadać piętno całej Francji później, w XVIII w.
Wdzięk to Celimena. Nakreślić wówczas, w owej surowej epoce Corneillowskich heroizmów, ten pierwowzór, którego trzywiekowy rozwój społecznego życia nie zdołał wzbogacić prawie żadnym nowym rysem, to też z pewnością nie najmniejszy dowód geniuszu Moliera. Celimena to ów pewien odrębny krój inteligencji kobiecej, lekkiej, zwinnej, przenikliwej, który — również w XVIII w. — uczyni z jej salonu już nie miejsce płochej rozrywki, ale ważne centrum umysłowe, i nada całej literaturze francuskiej jej swoisty, uroczy charakter. Celimena — oprócz wiecznych pierwiastków kobiecości, których jest wcieleniem — to już owo nowoczesne zintelektualizowanie miłości, stwarzające cały świat uroków i podrażnień, o ileż trwalszych niż same podniety zmysłowe! I Molier, zawsze głęboko bezstronny w spojrzeniu na życie, mimo wszystkich mąk Alcesta, nie umie stanąć przeciw Celimenie. Nawet w tej „karze”, jaką wymierza jej z końcem sztuki, sympatie nasze raczej zostają po jej stronie: łapiemy się na tym, iż mimo woli jesteśmy skłonni widzieć w niej „niezrozumianą” ofiarę głupoty i brutalności męskiej. Molier, ten „filozof natury”, zanadto dobrze wie, iż przyrodzonym zadaniem kobiety jest wabić, aby mógł potępić tę, która wabność podniosła do wyżyn artyzmu. I Alcest kocha Celimenę; silna męska indywidualność jedynie w tym typie arcy-kobiecości znajdzie swoje dopełnienie; ona jedynie da mu poznać całą skalę upojeń, wzruszeń i męczarni, do jakich ludzkie serce jest zdolne, i którą bezwiednie pragnie wyżyć, choćby się miało skrwawić przy tym.
I zważmy głęboki rys tej komedii: na przekór wszystkim swym teoriom, zasadom, oburzeniom ostatecznie jedynym człowiekiem, z którym Alcest może przestawać, jest Filint, jedyną kobietą, którą może kochać, Celimena. Czyż mógł ten „mizantrop” oddać większy hołd owemu „światu”, którego nienawidzi?
VII
Fałszowanie idei Mizantropa. — Cechy teatru klasycznego, a w szczególności Molierowskiego. — Ewolucja od farsy i komedii opartej na intrydze do komedii charakterów i obyczajowej. — Doskonałość konstrukcji Mizantropa. — Styl.
Wszystko, co tu zaznaczyłem, to jedynie drobna cząstka tego, co, czytając uważnie, można wyczytać w Mizantropie; tak wiele zamknął Molier w tej najgłębszej, najsubtelniejszej ze swoich komedii. Niektórym i to nie wystarczyło: chcieli widzieć w niej to, czego w niej nie ma. Mniej więcej w epoce Rewolucji, poniekąd pod wpływem Russa[7] zaczęła się znamienna „stylizacja” Alcesta: uczyniono zeń demokratę, rewolucjonistę, republikanina… Pojęcie to pokutowało niekiedy prawie aż do naszych czasów: Alcesta-republikanina znajdujemy jeszcze u Sarcey’a (Quarante ans de théâtre). Równolegle z tym strojeniem Alcesta w nowe szaty zaczęło się poniżanie Filinta: czyniono zeń chodzący „kompromis”, zimnego egoistę, etc. Ale to była faza przemijających wybryków; wystarczy nam tu aż nadto zajmować się tym, co Molier napisał, a nie tym, czego nie napisał.
Na czym polega tajemnica sztuki Moliera, iż skrępowana tyloma pętami i konwenansami potrafiła w szczupłych swoich ramach zamknąć tak wiele?
Można by odpowiedzieć, że na jej do najdalszych granic posuniętej ekonomii. O ile ramy powieści są nieskończenie rozciągliwe, o tyle ramy utworu teatralnego są bardzo ograniczone: każdy rys zbędny kradnie miejsce rysowi potrzebnemu. Otóż sztuką teatru klasycznego jest wyzyskanie miejsca, wyzyskanie (mimo pozornej rozwlekłości tyrad) każdego niemal słowa dla uwydatnienia czegoś istotnego w rysunku i grze charakterów. Gdyby ta komedia pisana była dziś, wiedzielibyśmy niezawodnie, jak się Celimena nazywa, czym był nieboszczyk jej mąż, ile ma rocznej renty, jakich perfum używa i gdzie się ubiera; tu nie wiemy nic z tego wszystkiego, ale w zamian za to ta Celimena nie przemija jak moda jej sukni, ale jest równie żywą i prawdziwą dziś jak przed dwustu laty. W zamian za to ileż perspektyw, ileż problemów przesuwa się nam przed oczyma w tym jednym pokoju Celimeny w ciągu kilku godzin obejmujących (zgodnie ze słynnym prawidłem trzech jedności) akcję sztuki. Molier operuje niezmiernie śmiało skrótami: taka np. scena porozumienia Filinta z Eliantą, zawarta w kilkunastu wierszach, w życiu rozłożyłaby się może na przeciąg pół roku. Charaktery, można powiedzieć, zagęszczone są jak bulion: każdy mówi tylko to, co przyczynia się do jego charakterystyki; ani jedno słowo nie pada na wiatr. Taka kwintesencja, taka abstrakcyjność psychologiczna, stałaby się dla talentu średniej miary zgubą: trzeba potężnego tchu Moliera, aby wlać w nią pełnię życia. Osobliwą tajemnicą jego geniuszu jest, iż ta komedia, tak wiecznie i ogólnie ludzka i prawdziwa, jest równocześnie bardzo znamiennym produktem swego kraju i dokumentem epoki: Mizantrop Moliera to z jednej strony społeczeństwo takie, jakim było i będzie zawsze — z drugiej to bardzo wierny obraz pewnego odłamu Francji w pierwszej dobie panowania Ludwika XIV.
Wspomniałem na wstępie, iż Mizantrop i Tartufe to szczyty twórczości Moliera, a zarazem w ogóle rozwoju nowożytnej komedii. W ciągu kilku lat ten zdumiewający geniusz, wyszedłszy z pierwocin wpół-ludowego teatru, wzbił się na niedościgłe przed nim i po nim wyżyny. Komedia Moliera rodzi się początkowo z dwóch źródeł: ze starej, zawiesistej farsy francuskiej oraz z komedii włosko-hiszpańskiej wraz z jej zawikłaną intrygą, karkołomnymi imbroglio[8], przy pewnej tradycyjnej zdawkowości figur i sytuacji. I widzimy krok po kroku, jak Molier rozszerza te ramy i wypełnia je swoją treścią: z każdą nową sztuką coraz mniej mamy obcych domieszek, a coraz więcej samego Moliera. W Mizantropie mamy tego Moliera w najczystszej postaci, tak jak nigdy może przedtem i potem. Albowiem w gorączkowej swej pracy Molier, mimo iż pokazał, do czego sam jest zdolny, nieraz dla pośpiechu będzie świadomie czerpał z obcych źródeł[9]. Powiadano, iż w takim arcydziele jak Skąpiec zaledwie parę scen jest oryginalnych, a nie zapożyczonych[10]. Mizantrop jest absolutną własnością Moliera; nie szukał doń natchnienia nigdzie poza własną duszą oraz tym, co widział dokoła siebie.
W ewolucji swojej komedia Moliera dąży od komedii opartej na intrydze (Postrzeleniec, Zwady miłosne) do komedii charakterów. Szkoła żon jest pod tym względem epoką w teatrze francuskim. Ale w Mizantropie ta komedia charakterów dochodzi do maximum swej doskonałości: w całej sztuce nie widzimy ani jednego rysu, który by był z zewnątrz; wszystko, co się dzieje, płynie jedynie z mistrzowsko oddanej gry charakterów. Że ta komedia jest równocześnie arcydziełem komedii obyczajowej, wskazałem już poprzednio.
Jako umiar budowy Mizantrop przewyższa jeszcze Świętoszka. Świętoszek, napisany pierwotnie w trzech aktach, uzupełniony później do pięciu, ucierpiał nieco od tych przeobrażeń. Cały drugi akt stanowi poniekąd wkładkę luźno związaną z głównym motywem sztuki; zakończenie razi nieco swoim deus ex machina. W Mizantropie akcja — bardzo subtelna i nieomal zbyt wiotka — rozwija się z doskonałą harmonią, a rozwiązanie sztuki, zgodne z założeniem i rozwojem charakterów, nie ma w sobie nic z niedbałości owych częstych „molierowskich” zakończeń. Zawiera ono raczej cechy tego bardzo nowoczesnego rodzaju teatralnego, który nie jest ani dramatem ani komedią, a który na afiszach teatralnych nosi dziś po prostu miano „sztuki”. Jest to jeden dowód więcej śmiałości geniuszu Moliera. W epoce, kiedy on tworzył, rodzaj komiczny i tragiczny były najściślej od siebie oddzielone; nikomu w głowie nie postało, iż komedia może zarazem bawić, wzruszać, pobudzać do myślenia, poruszać doniosłe (ba, nawet najświętsze!) problemy; iż może odbijać zarazem komizm i tragizm życia. Molier jednym zamachem obala te sztuczne bariery: jego Mizantrop, Don Juan, Świętoszek, Skąpiec to już podwaliny nowoczesnego dramatu, a raczej to otwarcie dróg dla pełni twórczej swobody.
Toteż Mizantrop był dla współczesnej publiczności dziełem zbyt śmiałym, zbyt odbiegającym od panujących pojęć o teatrze. Niektórzy, jak Boileau — zrozumieli, czym jest to dzieło; ogółowi brakło w nim tego szerokiego śmiechu, do którego Molier przyzwyczaił słuchaczy. Powodzenie sztuki słabło: aby je podeprzeć, Molier napisał naprędce małe arcydzieło Lekarz mimo woli, w którym publiczność mogła znaleźć śmiechu do syta i w ten sposób ocalił na scenie utwór zamykający najwyższy jego ideał sztuki.
Mizantrop, jak wszystkie prawie wielkie komedie Moliera, pisany jest wierszem. Było to w owej epoce obowiązujące; proza była dozwolona jedynie dla farsy; donioślejszy utwór pisany prozą był jak gość, który wybrał się na bal bez godowego stroju. Molier parę razy próbował przełamać ten konwenans, ale zawsze napotkał na opór. Don Juan Moliera nie miał wielkiego powodzenia: zyskała go dopiero blada przeróbka tegoż Don Juana sporządzona przez Tomasza Corneille, dlatego że była wierszem. Ta sama przyczyna opóźniła podobno tryumf Skąpca. Jak wszystkie utwory teatralne klasycznej doby, komedie Moliera (z wyjątkiem Psyche i Amfitriona) pisane są aleksandrynem, długim, poważnym wierszem, odpowiadającym naszemu trzynastozgłoskowcowi. Klasyczny ten aleksandryn, pełny, ale nieco sztywny, kończący nieodmiennie myśl i zdanie z końcem wiersza, przetrwa w tej postaci aż do romantyków: Wiktor Hugo uczyni go żywszym, giętszym, łamiąc go, przenosząc myśl z jednego wiersza do drugiego, przesuwając swobodnie średniówkę i rozbijając jego tok szybkim, ucinanym dialogiem. Swobody te były jedną z głównych przyczyn zaciętej walki toczącej się około przedstawienia Hernaniego (1830). „Klasycznej” epoce obca jest żywość i przepych obrazowania poezji nowoczesnej; obraca się ona w szczupłym kręgu konwencjonalnych formuł: np. gdy mowa o miłości, zawsze mamy ognie, kajdany, katusze, groty, powolne służby, tkliwe starania etc. Trzeba nauczyć się czytać i oswoić się z tym konwenansem, aby pod tą skrzepłą dziś dla nas skorupą odczuć płonący potężny ogień. Ale pamiętajmy, że konwenans swój wytwarza każda epoka literacka i że bodaj czy nie dokuczliwsze jest już dla nas nadużycie anielstw i błyskawic u romantyków, a chuci, praiłów etc. u „Młodej Polski”.
O ile nikt nie poważył się zaczepiać geniuszu komicznego Moliera, o tyle Molier jako stylista, jako pisarz, był — zwłaszcza w pewnych epokach — przedmiotem wielu zarzutów, a zarzuty te głównie tyczyły sztuk pisanych wierszem. Namiętnym sporom na tym tle, sporom, w które niepodobna mi tutaj bliżej wchodzić, położył koniec Brunetière, stwierdzając, iż wielki pisarz a poprawny pisarz są to pojęcia, które bynajmniej nie zawsze się pokrywają, i że być może nawet w tej właśnie „niepoprawności” tkwi tajemnica życia i siły danego stylu. Ani Corneille, ani Saint-Simon, ani Balzac nie byli „poprawnymi” pisarzami.
A wreszcie pamiętajmy o jednym. Tekst komedii Moliera, taki jak go posiadamy, to przeważnie, brulion kreślony przezeń dla sceny i niedbale wydany obcą ręką po śmierci pisarza. Molier sam nie troszczył się o wydawanie swoich komedii, może właśnie dlatego, iż czuł, że oddając je do druku, trzeba by podjąć mozolną pracę oszlifowania i wykończenia, na co w swoim gorączkowym i szczelnie wypełnionym życiu nie miał ani dość czasu, ani swobody myśli.
*
Bezpośredni wpływ Mizantropa na polską komedię jest mały, mniejszy niż innych utworów Moliera: mogę tu przytoczyć, za Kielskim[11], Dziwaka Rzewuskiego, Odludki i poetę Fredry oraz poniekąd scenę obmowy w Mężu i żonie.
Przekładali go na nasz język Zabłocki (1774), Franciszek Kowalski, Szymanowski.
*
Przekład niniejszy dokonany jest z oryginału na podstawie pomnikowego wydania Moliera w Les grands écrivains de la France.
Główne prace z zakresu olbrzymiej bibliografii Molierowskiej:
Rigal, Molière, 1908.
Lafenestre, Molière, 1909.
Maurice Donnay, Molière, 1911.
J. J. Weiss, Molière, 1900.
Faguet, Rousseau contre Molière, 1912.
Sarcey, Quarante ans de théâtre, I série. (Molière et la comédie), 1900.
J. Lemaître, Impressions de théâtre, I série.
Brunetière, Les époques du théâtre français.
Lanson, Histoire de la littérature française.
Faguet, Le XVII siècle, 1885.
Mizantrop
OSOBY: ALCEST, zalotnik Celimeny FILINT, przyjaciel Alcesta ORONT, zalotnik Celimeny CELIMENA ELIANTA, kuzynka Celimeny ARSENA, przyjaciółka Celimeny AKAST, markiz KLITANDER, markiz SIERŻANT urzędu marszałkowskiego ERGAST, służący Alcesta LOKAJ Celimeny
Rzecz dzieje się w Paryżu, w domu Celimeny.
AKT I
SCENA PIERWSZA
FILINT, ALCEST
FILINT
Cóż znowu? Co się stało?
ALCEST
siedząc
FILINT
Niechże się więc choć dowiem, za co gniew twój znoszę?
ALCEST
Proszę, chciej mnie od swojej zwolnić obecności.
FILINT
Ależ wysłuchać mógłbyś przynajmniej bez złości.
ALCEST
Chcę się złościć, a nie chcę słuchać. Do widzenia.
FILINT
75 Wyznam, że nie pojmuję twego uniesienia, I choć węzłem przyjaźni złączeni najściślej…
ALCEST
wstając gwałtownie z krzesła
Ja, twoim przyjacielem? Pozbądź się tej myśli. Byłem nim dotąd, prawda, byłem sercem całem, Lecz odkąd twą prawdziwą istotę przejrzałem, 80 Odkąd znam fałsz, zgniliznę, co duszę twą toczy, Kwita z przyjaźni; nie chcę widzieć cię na oczy.
FILINT
Więc doprawdy tak bardzo mnie występnym mienisz?
ALCEST
Przyjaźń, Grzeczność, Fałsz, Obyczaje Jak to, i ty ze wstydu sam się nie rumienisz? O wartość twego czynu nie myślę wieść sporu, 85 Bo musi się nań wzdrygnąć, kto ma krztę honoru. Więc ty w mych własnych oczach, jak na zawołanie Śmiesz komuś okazywać najtkliwsze wylanie, Zapewnienia swych usług, zaklęcia, czułości, Zda się że mu w uściskach pogruchotasz kości: 90 A gdy zapytam, co z nim łączy cię tak blisko, Dobrze, jeżeli zdołasz przypomnieć nazwisko! Ledwie odszedł, już stygnie zapał twej przyjaźni I gdy ci o nim mówić, ty drwisz najwyraźniej! Tam do licha! to rzecz jest nikczemna, niegodna, 95 Tak swoją duszę fałszem splugawić aż do dna; Ja, gdyby mnie Bóg takim uczynił w swym gniewie, Poszedłbym się powiesić na najbliższym drzewie [12]
FILINT
Nie uważam za godną postronka tej kwestii, Gdybym więc twej nie zdołał uzyskać amnestii, 100 Pozwól, że od wyroku sam się ułaskawię I znajomość ze stryczkiem na później zostawię [13]
ALCEST
I koncept twój niesmaczny, i sprawa nic warta.
FILINT
A więc mówiąc poważnie, czegóż chcesz, u czarta?
ALCEST
Chcę, by człowiek uczciwy postępował szczerzej 105 I na wiatr słów nie rzucał, w które sam nie wierzy.
Jakże? Gdy ktoś z radością śpieszy w me ramiona, Trzebaż z równym wylaniem tulić go do łona! Wedle sił swoich spłacić, w tej samej walucie, Przysięgi przysięgami, uczuciem uczucie [14]
ALCEST
110 Nie, wyznaję, że wcale nie podoba mi się Obyczaj, jaki wasi przybrali modnisie; Nienawidzę ich manier, znieść nie mogę tonów, Jakie mają ci istni handlarze ukłonów, Ci uścisków na zimno uprzejmi rozdawcy, 115 Ci niestrudzeni pustych przyrzeczeń łaskawcy, Co w jednakie są słowa uznania rozrzutni Dla ludzi godnych tego i dla zwykłych trutni. Jakąż korzyść ma z takim człowiekiem zażyłość? Cóż, że ślubuje przyjaźń, szacunek i miłość 120 I nad tobą w pochlebstwach rozpływa się cały, Gdy lada błazen równej dozna odeń chwały? Nie, każdy, co w swych piersiach nosi duszę zacną, Wzgardzi uczuciem, co się udziela zbyt łacno; Najbardziej chlubne słowa lichą wartość mają, 125 Skoro nam je wypada dzielić z całą zgrają; Do szacunku wyłączność jest jedyną drogą, A kto cały świat ceni, nie ceni nikogo. Skoro więc ty podzielasz ten obyczaj modny, Zaszczytu twej przyjaźni nie czuję się godny; 130 Zrzekam się skarbów serca, co w swej uprzejmości Bez najmniejszej różnicy cały świat ugości; Ja chcę swe własne prawa mieć zawsze i wszędzie [15] Przyjaciel wszystkich ludzi moim więc nie będzie.
FILINT
Ależ, gdy żyjem w świecie, musimy nawzajem 135 Przestrzegać pewnych względów wskazanych zwyczajem.
ALCEST
Bynajmniej; ścigać trzeba bez litości żadnej Ten fałszywych przyjaźni jarmark zbyt układny; Żądam, aby mężczyzna był nim w każdym słowie, By duszę swoją wkładał we wszystko, co powie; 140 Chcę z nim samym przestawać, nie zaś z jego usty Jedynie, z których spływa dźwięk grzeczności pusty.
FILINT
Lecz zważ, że nas zbyt często wzniosła szczerość taka Okryłaby śmiesznością i sławą prostaka; Że nieraz, niech drażliwość twoja mi wybaczy, 145 Nieźle jest nasze myśli dobrze ukryć raczej. Czy byłoby roztropnym, przyzwoitym zgoła, Co o nich sądzim, wszystkim oznajmić dokoła? Okazywać otwarcie wobec innych ludzi, Co nam się nie podoba albo co nas nudzi?
ALCEST
FILINT
Jak to? podstarzałej więc mocno Chlorydzie Powiesz, że z wiekiem w parze zalotność nie idzie, I że próżno bielidłem wskrzeszać wdzięk przyćmiony [16]
ALCEST
FILINT
155 Dorylowi, że jego androny, Wysławianie swych zwycięstw i rodowej chwały Każdemu już na dworze we znaki się dały [17]
ALCEST
FILINT
Żartujesz chyba!
ALCEST
160 Samotnik, Walka, Gniew Mówię najpoważniej I nie myślę oszczędzać tego, co mnie drażni. To, co widzę dokoła, na dworze czy w mieście, Żółć mi porusza, muszę wybuchnąć nareszcie. Patrzeć co dzień na ludzi, jak żyją ze sobą, 165 To grozi melancholią lub ciężką chorobą. Gdzie spojrzeć, wszędzie zgraja pochlebców przebrzydła [18] Podstęp, niesprawiedliwość; zdrady, fałszu sidła; Dłużej już nie wytrzymam; dławię się; a zatem Wolę do upadłego walczyć z całym światem.
FILINT
170 Twój sąd o ludziach nazbyt zdaje mi się dziki ; Śmiać się też muszę tylko, słysząc te wybryki, I mniemam, żeśmy razem podobni niezmiernie Do tych dwóch w Szkole mężów skreślonych tak wiernie [19] Braci, z których…
ALCEST
175 Mój Boże! Skończ te liche żarty.
FILINT
Ty raczej przestań w pysze grzęznąć zbyt upartej [20] Złość się, jak chcesz, sam jeden świata nie odmienisz, A skoro wszelką szczerość tak wysoko cenisz, Powiem ci przeto szczerze, jeśli nie wiesz o tem, 180 Że twój obłęd szyderstwa stał się już przedmiotem I że twój gniew tak srogi na świata zwyczaje Na śmiech ludzki jedynie wszędy cię podaje.
ALCEST
Doprawdy? Tym ci lepiej! Doskonale, przednio! Radość mi tym wyznaniem czynisz niepowszednią, 185 Bo każdy człowiek tyle wzgardy we mnie budzi, Że wstydziłbym się znaleźć łaskę w oczach ludzi.
FILINT
Słabą naturę ludzką sądzisz zbyt surowo.
ALCEST
Nienawidzę jej, powiedz: to zbyt wątłe słowo.
FILINT
Więc bez żadnej różnicy, w całym świecie biednym 190 Nie złagodzisz swych sądów przykładem ni jednym? A przecież między ludźmi, pośród których żyjem…
ALCEST
Pogarda, Cnota Nie odmienisz mych uczuć nazwaniem niczyjem: Jednymi gardzę, bo są źli i niegodziwi, Drugimi, że na podłość ludzką zbyt cierpliwi 195 I że nie płoną dla niej tym gniewem wieczystym, Jaki winien występek budzić w sercu czystym. Czego nie zniosą świata względy zbyt łaskawe, Dowodem jawny oszust, z którym wiodę sprawę [21] Z dala poznasz w nim franta przez maskę układną, 200 Czym być potrafi, nie jest tajemnicą żadną; Jego wzrok świątobliwy i pokora mnisza Chyba tylko obcego mogą zwieść przybysza. Wszyscy patrzyli na tę nędzną kreaturę, Jak przez brudne zabiegi wciąż pięła się w górę; 205 Dziś, u szczytu powodzeń siedząc bez sromoty, Jest zniewagą zasługi, a hańbą dla cnoty. Mów, gdzie chcesz, o nim, choćby z największą pogardą, Nikt za jego honorem nie ujmie się twardo; Nazwij go łotrem, zdrajcą, ani się kto zdziwi, 210 Cały świat ci to przyzna, nikt się nie przeciwi; Z tym wszystkim w każdym domu miłym gościem będzie, Przyjmują go z uśmiechem, spotykasz go wszędzie; Niech tylko wakans jaki otworzy się kędy, On przed najzasłużeńszym umie zyskać względy [22] 215 Do kroćset! to są dla mnie rany nazbyt krwawe Patrzeć na tę uprzejmą z łajdactwem zabawę I doprawdy czasami bierze mnie ochota Uciec gdzie na pustynię od waszego błota.
FILINT
Umiarkowanie, Kondycja ludzka Mój Boże! mniej się troszczmy o moralność cudzą, 220 A błędy świata tyle gniewu w nas nie zbudzą; Nie wnikajmy w naturę ludzką zbyt głęboko, Na słabostki jej uczmy się przymykać oko. Być szlachetnym, rozumnym, to jeszcze za mało: Bądźmy ludzcy, gdy z ludźmi wciąż nam żyć przystało. 225 Najwyższy rozum drogę pośrednią obierze I umie swe żądania zamknąć w pewnej mierze. Ta staroświeckiej cnoty surowa powaga Od nas, ułomnych ludzi, zbyt wiele wymaga; Trudnoż doprawdy wiecznie trwać starym przesądem, 230 Dziś żyjem, więc z dzisiejszym trzeba iść nam prądem. Czyż to nie jest szaleństwo iście bez przykładu Chcieć cały świat przerabiać podług swego ładu [23] I ja, jak ty, spostrzegam co dzień rzeczy tysiąc: Że mogłyby iść lepiej, gotów jestem przysiąc, 235 A przecież, choć spotykam złe na każdym kroku, Gniewu z tego powodu nie dojrzysz w mym oku. Biorę człowieka za to, czym on jest w istocie; Nie potępiam słabości, nie dziwię niecnocie I mniemam, że filozof podzieliłby ze mną 240 Raczej mój chłodny spokój, niż twą żółć daremną.
ALCEST
Ale ten spokój, co jest w wywodach tak biegły, Czy zawsze będzie równie dla świata uległy? Gdy serdeczny przyjaciel zdradzi cię nikczemnie, Gdy ktoś mienie twe zechce wydrzeć potajemnie, 245 Lub zgubić cię spróbuje haniebną potwarzą, Czy i to wówczas ścierpisz z tak pogodną twarzą [24]
FILINT
Zapewne; patrząc na to, jedynie pomyślę, Że błędy te z człowiekiem zrośnięte są ściśle; I widząc ludzkie kłamstwa, występki, niecnotę, 250 Nie większą zgoła czuję do gniewu ochotę, Niż gdybym miał przed sobą głodnych wilków stado, Złe małpy albo sępy krążące gromadą.
ALCEST
Więc mam się dać oczerniać, ołgiwać, okradać I nie mogę… Do licha, przestań o tym gadać! 255 Ty chcesz mnie chyba drażnić tym całym wywodem.
FILINT
Radziłbym ci poczynać sobie z większym chłodem; I miast nad swoim wrogiem znęcać się bezkrwawo, Wolałbyś się zakrzątnąć nieco za twą sprawą.
ALCEST
Nie uczynię ni kroku; rzecz postanowiona.
FILINT
260 Jakaż ci więc przed sądem zostaje obrona?
ALCEST
Jaka? W zdrowym rozumie, w mej słuszności, w prawie.
FILINT
Nie postarasz się sędziów nastroić łaskawie [25]
ALCEST
Nie; czyliż moja sprawa jest zła albo brudna?
FILINT
Bynajmniej; lecz z szelmostwem walka bywa trudna, 265 I jeżeli nie zechcesz…
ALCEST
FILINT
Lecz możesz przypłacić ją drogo; Przeciwna strona bowiem, w intrygach silniejsza, 270 Może sędziów przeciągnąć, zjednać sobie…
ALCEST
FILINT
Zawiedziesz się.
ALCEST
Więc dobrze. Chcę ujrzeć to dziwo.
FILINT
ALCEST
275 Przegram mój proces z rozkoszą prawdziwą.
FILINT
Ależ przecie…
ALCEST
Zobaczym. Niech się rzecz rozwidni; Czy też ludzie potrafią być tyle bezwstydni, Tak przewrotni, bezczelni, z sercem tak zbrodniczem, 280 Aby mnie jawnie skrzywdzić przed świata obliczem.
FILINT
Cóż za człowiek!
ALCEST
Zapłacę chętnie tę zabawę I wprost dla ciekawości chciałbym przegrać sprawę [27]
FILINT
Na honor, gdyby cię ktoś usłyszał, Alceście, 285 Wnet byś przedmiotem śmiechu stał się w całym mieście.
ALCEST
Tym ci gorzej dla śmieszków.
FILINT
Ale tę surową Powagę, w którą lubisz stroić każde słowo, Tę prawość nieskażoną w uczciwej prostocie, 290 Czyliż ją odnajdujesz w swych uczuć przedmiocie? Wyznaję, iż zdumiewa mnie czasem twe serce, Iż będąc z rodem ludzkim w tak wielkiej rozterce, Mimo wszystko, co wstrętem napełnia je w świecie, Wśród niego cel uwielbień swych znalazło przecie. 295 Ale większe zdziwienie jeszcze budzi we mnie Twój wybór, który pojąć silę się daremnie; Dobra Elianta łask swych wszak ci nie ukrywa, Mile na cię spogląda Arsena cnotliwa, A przecież od ich uczuć stroni twoja dusza, 300 Natomiast Celimeny powab ją porusza, Której płocha zalotność i dowcip złośliwy Przykład modnych zwyczajów stanowią prawdziwy. Czemuż, gdy dla nich czujesz nienawiść tak srogą, Ta, która ich obrazem, tyle ci jest drogą? 305 Czy w jej lubej osobie błędy te nie rażą? Nie widzisz ich, że znosisz z tak spokojną twarzą [28]
ALCEST
[29] Miłość, Kobieta, Mężczyzna Nie. Miłość, jaką czuję dla tej młodej wdowy Nie znaczy, bym oślepnąć dla niej był gotowy; I jakkolwiek me serce ku jej wdziękom skłaniam, 310 Pierwszy widzę jej błędy, pierwszy im przyganiam. Jednak przyznaję, żem jest względem niej zbyt słaby, Zbyt silny mają urok dla mnie jej powaby; I choć jej wady wielce ranią moją duszę, Mimo wszelkie wzdragania i tak kochać muszę. 315 Lecz mniemam, że gdy chęci serca mego ziści, Miłość moja jej duszę z tych błędów oczyści.FILINT
Jeżeli tego dopniesz, dokażesz niemało [30] Zatem wierzysz, iż w czuciach swych umie być stałą?
ALCEST
Jakże mógłbym ją kochać, nie mając tej wiary?
FILINT
320 Gdy więc znasz jej przyjazne dla siebie zamiary, Czemuż cię tłum rywalów od niej tak oddala?
ALCEST
Bo serce kochające chce być bez rywala [31] I właśnie mego tutaj zjawienia przedmiotem Powiedzieć jej otwarcie, co rozumiem o tem [32]
FILINT
325 Gdyby o mego serca chodziło życzenie, Eliancie bym poświęcił wszystkie me płomienie; Dusza jej, cnót tak pełna, sprzyja ci najszczerzej, Toteż raczej w tym związku szczęście twoje leży [33]
ALCEST
Masz słuszność; sam mi rozum to samo powiada, 330 Lecz, niestety, miłością rozsądek nie włada [34]
FILINT
Lękam się, iż ten płomień, co trawi twe łono, Podsycając nadzieję…
SCENA DRUGA
ORONT, ALCEST, FILINT
ORONT
do Alcesta
Właśnie mi mówiono, Że piękne panie wyszły za jakimś sprawunkiem; 335 Lecz zastawszy tu pana szczęśliwym trafunkiem, Wstąpiłem, by wynurzyć mu z serca całego Mój niezmierny szacunek, jaki mam dla niego. Już od dawna me serce dziwną chęcią płonie, Abym w przyjaciół twoich mógł znaleźć się gronie; 340 Związek dwu ludzi wyższych, to rozkosz prawdziwa: Niechaj więc nas braterstwa połączą ogniwa. Przyjaciel tak oddany i nie bez znaczenia, Nie sądzę, by był rzeczą godną pogardzenia [35] Podczas tej przemowy Alcest pogrążony jest w zamyśleniu, nie uważając, że słowa te odnoszą się do niego, i budzi się dopiero na to zdanie Oronta: 345 Do pana miałem zaszczyt skierować te słowa.
ALCEST
Do mnie?
ORONT
Tak jest, do pana. Może ich osnowa Nie dość grzeczną się zdała?
ALCEST
Bynajmniej; zdziwienie 350 Budzą tylko, spadając tak niezasłużenie.
ORONT
Nie powinny cię dziwić mojej czci wyrazy, Wszakże jesteś jej godzien i po tysiąc razy.
ALCEST
ORONT
Na podobnego wszak tobie człowieka 355 Ojczyzna, państwo całe, już od dawna czeka.
ALCEST
ORONT
Co do mnie, mogę stawić ciebie śmiało Wyżej niż wszystko, co nasz kraj okrywa chwałą [36]
ALCEST
ORONT
360 Że mówię szczerze, samo niebo świadkiem! By więc te słowa uczuć stały się zadatkiem, Pozwól, bym cię serdecznym otoczył ramieniem I przyjaciela twego nazwał się imieniem. Masz moją rękę, weź ją. Przyrzekasz mi zatem 365 Swą przyjaźń?
ALCEST
ORONT
Jak to! nie chcesz mi być bratem?
ALCEST
Panie, słowa twe dla mnie zaszczytem prawdziwym, Lecz przyjaźń jest uczuciem nad wyraz wstydliwym, 370 I znieważa tę serca mieszkankę dostojną, Kto skarby jej rozrzuca dłonią nazbyt hojną. Poznania wzajemnego związek ten wymaga, Ostrożność mu przyświecać winna i rozwaga, By kiedyś obu stronom, gdy źle się dobiorą, 375 Nie zaciężyły więzy, przyjęte zbyt skoro [37]
ORONT
Twa roztropność powagi tak pełna, prawdziwie, Zwiększa jeszcze szacunek, jaki dla cię żywię. Nim więc czas wzmocnić zdoła ten związek tak luby, Ja w oddaniu się tobie chcę szukać mej chluby. 380 Gdybyś na dworze żądał poparcia swej sprawy, Wiadomo, że król na mnie dosyć jest łaskawy [38] Ceni wielce me zdanie i w każdej potrzebie Najmiłościwiej wzywać raczy mnie do siebie. Słowem, chcę twoim sługą być na każdy sposób; 385 Że zaś stawiam cię w rzędzie najświatlejszych osób, Pragnę dla nawiązania naszych dusz wymiany Odczytać ci sonecik przed chwilą spisany [39] Czy wart druku, usłyszeć chciałbym twoje zdanie [40]
ALCEST
Niech to raczej kto inny osądzi, mój panie; 390 Jam do tego niezdatny.
ORONT
ALCEST
Mam tę wadę, Iż zbyt wielką otwartość w moje sądy kładę.
ORONT
Ależ ja pragnę tego! miałbym żal najszczerszy, 395 Gdybyś przez czczą uprzejmość, słuchając mych wierszy, Ukrywał się z swym zdaniem lub chwalił wykrętnie [41]
ALCEST
Gdy tak chcesz, zatem zgoda; wysłucham ich chętnie [42]
ORONT
Sonet. Tytuł Nadzieja… (Dama sercu miła, Która słodką nadzieją duszę mą pieściła…) 400 Nadzieja… żadnych wierszy grzmiących, hałaśliwych Nie spodziewaj się: raczej strof czułych i tkliwych.
Podczas każdej przerwy spogląda na Alcesta
ALCEST
ORONT
Nadzieja… Nie wiem, czy styl cały Nie wyda się smakowi twemu nadto śmiały; 405 Czy się wyrazów dobór nie spotka z przyganą [43]
ALCEST
Zaraz się przekonamy.
ORONT
Właśnie wczoraj rano, W niespełna kwadrans, przyznać się otwarcie wolę…
ALCEST
Nie sądzę, aby czas w tym miał grać jaką rolę [44]
ORONT
czyta
FILINT
410 Ten mały ustęp już mnie przejmuje zachwytem.
ALCEST
cicho do Filinta
Ty masz czoło to mówić, nie krztusząc się przy tem!
ORONT
Jesteś, piękna Filis, zbyt łaskawą, Gdy tym skarbem szafujesz tak hojnie, Lecz czyż można zasypiać spokojnie, Do nadziei tylko mając prawo!
FILINT
Cóż to za wyrażenia rzadkie, niepowszednie!
ALCEST
cicho do Filinta
Ty śmiesz, pochlebco nędzny, wychwalać te brednie!
ORONT
Jeśli moim ognistym zapałom Każesz czekać na się wieczność całą, Wkrótce grób mój łzy twoje obleją; Bo nie rozpacz zabija jedynie, Lecz, o Filis, z żałości też ginie, Kto zbyt długo musi żyć nadzieją [45]
PochlebstwoFILINT
Jakiż słów spadek! pieszczę się każdym wyrazem!
ALCEST
na stronie
415 Bierz licho ten twój spadek i ciebie z nim razem! Skręćże kark na tym spadku, życzęć sercem całem [46]
FILINT
Wyznam, że wierszy równie wdzięcznych nie słyszałem.
ALCEST
na stronie
Tam do licha!
ORONT
do Filinta
Pochlebstwo, chociażby najsłodsze…
FILINT
ALCEST
na stronie
A cóż robisz, łotrze?
ORONT
do Alcesta
ALCEST
Łaskawy panie, sprawa to wielce drażliwa, 425 Bo na tym punkcie każdy bardzo czułym bywa. Swojego czasu dałem szczerości dowody Pewnemu panu, który mi czytał swe płody, Mówiąc, że źle jest, gdy kto folguje zbyt prędko, Kiedy go pióro świerzbi rymowania chętką; 430 Że należy hamować przedwczesne zapały I natchnień swych ludzkości nie objawiać całej; Że kto w tym względzie grzeszy zbyt wielkim pośpiechem, Może się łatwo spotkać z litości uśmiechem.
ORONT
Czy ma zamiar przekonać mnie twoja przemowa, 435 Żem nie powinien…
ALCEST
O tym nie mówię ni słowa [47] Rzekłem mu, że niezdarne kto wierszydła płodzi, Drugich zanudza, a swej dobrej sławie szkodzi; Bo choćby miał sto innych największych przymiotów, 440 Każdy go za to jedno znienawidzić gotów.
ORONT
Czy do mego sonetu mam odnieść to zdanie?
ALCEST
Tego nie mówię. By mu obrzydzić pisanie, Starałem mu się dowieść w niejednym przykładzie, Ilu ludziom ten nałóg stanął już na zdradzie.
ORONT
445 Czyż ja piszę niezdarnie? czy w mym wierszu całym…
ALCEST
Tego wcale nie mówię. Dalej go spytałem: Jakież do rymowania kusi ciebie licho Lub przynajmniej dlaczego nie siedzisz z tym cicho? Jeśli można wybaczyć nędzną książkę czyją, 450 To chyba tym biedakom, którzy z tego żyją! Wierz mi, umiej się oprzeć tym zachciankom sławy; Ukryj przed okiem ludzi te zdrożne zabawy: Niechaj ci raczej będzie do czynów podnietą Zostać dzielnym człowiekiem niż lichym poetą. 455 Oto, co próbowałem dowieść tej osobie.
ORONT
Myśl twą umiem dość jasno wytłumaczyć sobie; Ale chciej mi powiedzieć, co w moim utworze…
ALCEST
Rzuć go na ustęp i to w jak najkrótszej porze. Złe dla swojej poezji obrałeś przykłady, 460 Nieszczerość, brak prostoty, oto twoje wady [48] Co znaczy: «Od rozpaczy jedynym puklerzem?» Albo to: «Westchnień naszych rozlega się echo?» «Czyliż można zasypiać spokojnie, Do nadziei tylko mając prawo?» 465 Lub: «o Filis, z żałości też ginie, Kto zbyt długo musi żyć nadzieją?» Ten styl tak wymuszony a pusty zarazem Mija się i z poezji, i z prawdy wyrazem; To tylko słów igraszki, nieszczere a ckliwe. 470 Nie tym językiem mówi uczucie prawdziwe! Mierzi mnie gust dzisiejszy i nasi ojcowie, Choć prości, więcej smaku mieli w swojej mowie. Niejedno, co dziś z takim chwalicie zapałem, Niewarte starej piosnki, którą gdzieś słyszałem [49] 475 Styl nieco staroświecki i rym nieuczony, A jednak ja to wolę niż owe androny, Których słodkie mizdrzenie o mdłości przyprawia, Gdy tutaj do mnie czucie najszczersze przemawia. Oto, co może mówić kochające serce. 480 Do Filinta, który się śmieje Och, śmiejcie się do syta, panowie szyderce, A ja cenię to wyżej niż te sztuczne kwiatki, Te fałszywe brylanty waszej muzy gładkiej.
ORONT
Ja zaś twierdzę, że sonet mój jest doskonały.
ALCEST
485 Aby tak o nim mniemać, masz powód niemały: Lecz, że ja mam znów inny, więc pozwól mi, panie, By każdy z nas zachował o tym własne zdanie.
ORONT
Wystarcza mi, co o nim sądzą inni ludzie.
ALCEST
Widocznie są ode mnie bieglejsi w obłudzie.
ORONT
490 Sam jeden mniemasz rozum posiadać w udziale?
ALCEST
Dla ciebie mam go mało, bo ciebie nie chwalę.
ORONT
Obejdę się, mospanie, bez twojej pochwały.
ALCEST
Musisz się bez niej obejść, oto szkopuł cały.
ORONT
Zamiast w surowych sądach szukać łatwej chluby, 495 Sam wierszyk w tym rodzaju napisz więc dla próby.
ALCEST
Mógłbym, na me nieszczęście, sklecić równie lichy, Alebym go nie czynił przedmiotem mej pychy.
ORONT
Skądże przychodzisz tutaj przemawiać tak dumnie?
ALCEST
Gdzie indziej możesz szukać kadzideł, nie u mnie.
ORONT
500 Ejże, mój młody panie, wysoko pan mierzy.
ALCEST
Mierzę, mój duży panie, tak jak się należy.
FILINT
stając między nimi
Dajcie pokój, panowie! dosyć tego, hola!
ORONT
Uniosłem się, wyznaję. Ustępuję pola. Mam zaszczyt go pożegnać pokornym ukłonem.
ALCEST
SCENA TRZECIA
FILINT, ALCEST
FILINT
Masz teraz! za twą zbytnią w otwartość zabawę Ściągnąłeś sobie na kark niemiłą przeprawę; A z pewnością nasz Oront za słówko pochwały [52]
ALCEST
Proszę cię, przestań.
FILINT
ALCEST
Obrzydł mi świat cały.
FILINT
Zbytnio bierzesz…
ALCEST
Daj pokój.
FILINT
ALCEST
FILINT
ALCEST
Nie słucham.
FILINT
ALCEST
FILINT
ALCEST
Do licha! tego nadto. Proszę, zostawże mnie.
FILINT
AKT II
SCENA PIERWSZA
ALCEST, CELIMENA
ALCEST
Chcesz więc pani, bym swoją myśl wyraził szczerze? Oto na twe postępki gniew mnie nieraz bierze 525 I tak wielka napełnia gorycz moją duszę, Że wnet chyba sam więzy te nieszczęsne skruszę. Tak jest; łudziłbym panią, gdybym rzekł inaczej; Wcześniej czy później nasze zerwanie się znaczy I chociażbym się silił trwać w służbie powolnej, 530 Dłużej znosić, co znoszę, nie jestem już zdolny [55]
CELIMENA
Więc mego towarzystwa szukasz przez dzień cały Po to, aby się sprzeczać lub prawić morały [56]
ALCEST
Ja się nie sprzeczam; jednak mniemać się ośmielę, Że z łask twoich korzysta natrętów zbyt wiele; 535 Że cię tłum zalotników oblega zbyt rojnie I że trudno mi na to patrzeć jest spokojnie.
CELIMENA
Czyliż moja w tym wina, jeśli ma osoba Więcej nawet, niż pragnę, komuś się podoba [57] I gdy mnie zbyt natrętnie ściga tkliwość czyja, 540 By się obronić, mamże używać aż kija [58]
ALCEST
O nie, pani, nie kije by się tutaj zdały, Lecz dusza mniej wrażliwa na męskie zapały. Wiem, że nie w twojej mocy ukryć swe powaby, Lecz twa zalotność opór ujawnia zbyt słaby; 545 Słodycz, z jaką przyjmujesz każdy hołd w ofierze, Ich niewczesną gorliwość podsyca w tej mierze; Pozór nadziei, jaki twe serce rozdaje, Przykuwa do twych progów tę natrętną zgraję, I gdyby twa uprzejmość była mniej łaskawa, 550 Lada kto do twych uczuć nie rościłby prawa. Lecz powiedz mi przynajmniej, przez jakie sposoby Klitander zdołał ująć cię dla swej osoby? Przez jakie rzadkie cnoty i przymioty szczytne Umiał zyskać u pani względy tak wybitne? 555 Czy ten na małym palcu paznokietek gładki, Stał się może przyczyną tej sympatii rzadkiej? Lub może cię uwiodły, jak inne kobiety, Jego białej peruczki niezwykłe zalety? Czy połysk jego wstążek lub haftów misterność 560 Zdołały mu pozyskać uczuć twoich wierność? Czy może przez swych pludrów krój modnie szeroki Umiał rzucić na ciebie tak silne uroki? Lub jego słodki głosik i uśmiech pieściwy W twym sercu obudziły ów płomień tak żywy [59]
CELIMENA
565 Jak niesłusznie, Alceście, zazdrość cię uwodzi! Czyż nie wiesz, o Klitandra dlaczego mi chodzi? I że w procesie moim on poprzysiągł prawie Wszystkich swoich przyjaciół poruszyć w mej sprawie [60]
ALCEST
Niech więc raczej przepadnie twoja sprawa cała, 570 Niż żebyś miłość moją tak znieważać miała!
CELIMENA
Lecz, doprawdy, świat cały zazdrość twoją rani!
ALCEST
Bo też świat cały znajdzie łaskę w oczach pani.
CELIMENA
Ależ to właśnie gniewy twe rozproszyć winno, Że równo mą życzliwość obdzielam niewinną; 575 I większe do wyrzutów miałbyś wówczas prawo, Gdybym jednemu była wyłącznie łaskawą [61]
ALCEST
CELIMENA
Świadomość, że w mym sercu miejsce masz jedyne.
ALCEST
580 Aby dać temu wiarę, jakąż mam przyczynę?
CELIMENA
Skoro z własnych ust moich słyszysz to wyznanie, Mniemam, że to powinno wystarczyć, mój panie.
ALCEST
Ale czy mogę wiedzieć, kto i ile razy Z tychże ust słyszał może te same wyrazy [63]
CELIMENA
585 W czułych ustach kochanka [64] nader wdzięczny kwiatek I twego o mnie sądu rozkoszny zadatek! Dobrze więc; byś na przyszłość nie był już w obawie, Cofam to, com przed chwilą wyrzekła w tej sprawie: Nikt nie zwiedzie cię więcej, chyba ty sam siebie [65] 590 Bądź spokojny.
ALCEST
Ha, trzebaż, abym kochał ciebie! Och, gdybym mógł się wyrwać z tej niewoli podłej, Jakże dziękczynne niebu zasyłałbym modły! Tak, wcale ci nie taję, że czynię, co mogę, 595 By zagasić w mym sercu tę straszną pożogę; Lecz na próżno sam sobie zadaję katusze, Widać za moje grzechy tak kochać cię muszę [66]
CELIMENA
To prawda, miłość twoja jest wprost bezprzykładna [67]
ALCEST
Tak jest; i nie dorówna jej na świecie żadna. 600 Jej płomień niepojęty jest wprost w swojej sile I z pewnością nikt kochać nie potrafił tyle.
CELIMENA
W istocie; i metoda jest zupełnie nowa, Gdyż po to kochasz, aby mówić przykre słowa; W łajaniu się objawia ten płomień tak żywy 605 I nikt nie znał miłości podobnie gderliwej.
ALCEST
W twojej jest mocy zmienić te przykre pozory; Błagam panią, zakończmy wszystkie nasze spory, Rozmówmy się otwarcie, dłużej niech nie znoszę…
CELIMENA, ALCEST, SŁUŻĄCY
CELIMENA
Cóż znowu?
SŁUŻĄCY
CELIMENA
Powiedz, że proszę.
SCENA TRZECIA
CELIMENA, ALCEST
ALCEST
Więc nie można spokojnie pomówić ni słowa? Zawsze przyjmować gości pani jest gotowa? Nigdyż się nie zdobędziesz, by raz jeden komu 615 Kazać wreszcie oznajmić, że cię nie ma w domu [69]
CELIMENA
By został moim wrogiem, życzysz sobie zatem?
ALCEST
Oględnie się obchodzi pani z całym światem!
CELIMENA
Ten człowiek byłby zdolny szkodzić z całej siły, Gdyby mniemał, iż komuś może być niemiły.
ALCEST
620 Po cóż dbać o to, po cóż ta ciągła usilność…
CELIMENA
Mój Boże, takich ludzi potrzebna przychylność; Wszakże oni najwięcej znaczą dziś na dworze, Każdy gada, rozprawia najgłośniej, jak może, Wszędzie się wciska, miesza do każdej rozmowy, 625 Pomóc nie zdoła, szkodzić zawsze jest gotowy! Toteż każdy, bez względu na to, ile znaczy, Powinien dbać o przyjaźń tych wielkich krzykaczy [70]
ALCEST
Słowem, jakkolwiek by się kiedy sprawy miały, Zawsze znajdziesz w nich powód, by znosić świat cały, 630 I twój umysł w subtelnych wymówkach wieczyście…
SCENA CZWARTA
ALCEST, CELIMENA, SŁUŻĄCY
SŁUŻĄCY
Jeszcze i pan Klitander przybył.
ALCEST
CELIMENA
Gdzie pędzisz?
ALCEST
Idę sobie.
CELIMENA
ALCEST
CELIMENA
ALCEST
Nie mogę.
CELIMENA
Ja chcę.
ALCEST
640 Nie uczynię tego. Tych ckliwych rozmów kazać mi słuchać daremnie, To doprawdy wymagać zbyt wiele ode mnie.
CELIMENA
Kiedy ja chcę, ja każę.
ALCEST
To nad siły moje.
CELIMENA
645 Dobrze więc, możesz odejść; już o to nie stoję [72]
SCENA PIĄTA
ELIANTA, FILINT, AKAST, KLITANDER, ALCEST, CELIMENA, SŁUŻACY
ELIANTA
Oto ci dwaj panowie ze mną tu przybyli. Czy mówiono ci o tym?
CELIMENA
dając znak służącemu, aby podał krzesła
Wielce mi są mili. (Służący podaje krzesła i wychodzi) 650 Do Alcesta Co? I pan jeszcze tutaj?
ALCEST
Tak, pani łaskawa [73] I chcę, niech się tu nasza wraz wyjaśni sprawa.
CELIMENA
Cicho z tym teraz.
ALCEST
655 Niech się pani wytłumaczy.
CELIMENA
Czy pan oszalał?
ALCEST
Niechaj wybrać pani raczy.
CELIMENA
ALCEST
Dziś się rzecz rozstrzygnie.
CELIMENA
660 To chyba są żarty!
ALCEST
Nie, dziś uczynisz wybór jawny i otwarty [74]
KLITANDER
Na honor! wracam z Luwru, gdzie wśród tłumu gości [75] Kleont zdołał się wybić zbytkiem swych śmieszności. Czemuż jaki przyjaciel nie zechce go wreszcie 665 Przestrzec, że jest przedmiotem żartów w całym mieście [76]
CELIMENA
W istocie dobry Kleont, kędy się pojawi, Wszędzie swoją postacią ludzkie oczy bawi I gdy kto przez czas jakiś nie widział go z bliska, Nie może się napatrzeć tego dziwowiska.
AKAST
670 Na honor! gdy o dziwne figury wam chodzi, I mnie dziś spotkał pewien niezwykły dobrodziej: Damon wymowny, co mnie — czyli dacie wiarę! — Przy lektyce na słońcu trzymał godzin parę.
CELIMENA
Tak, ten człowiek szczególną zaletę posiada, 675 Aby nic nie powiedzieć, choć bez przerwy gada; Płynna jego wymowa dziwną sztuką mieści Pusty dźwięk bez znaczenia, a słowa bez treści.
ELIANTA
do Filinta
Początek wcale niezły i jak widać po nim Dobrej sławy bliźniego dzisiaj nie obronim [77]
KLITANDER
680 A Tymantem czy także pani się zachwyca?
CELIMENA
Ten człowiek to chodząca jedna tajemnica: Idzie z błędnym spojrzeniem, nie widząc cię prawie, Choć nic nie robi, zawsze śpieszy w ważnej sprawie; Z twarzą zagadek pełną kręci się wśród ludzi, 685 Póty się droży, wzdraga, aż na śmierć zanudzi; Masz z kim mówić? on właśnie za połę cię trzyma, Aby ci zwierzyć sekret, na którym nic nie ma; Wielką sprawę uczyni wraz z drobnostki małej, I coś komuś do ucha szepce przez dzień cały [78]
AKAST
CELIMENA
Straszliwa osoba! Wszak jego wielkopaństwo to istna choroba: Wciąż wymienia stosunki swoje niebosiężne, Zawsze mu w ustach tylko książęta i księżne; 695 Jego rozmowa, jeśli ma być w dobrym tonie, Muszą być jej przedmiotem psy albo też konie; Że słowo pan istnieje, nie chcąc wiedzieć wcale, Najwyższych po imieniu tyka poufale.
KLITANDER
Z Belizą ponoć łączy go stosunek tkliwy.
CELIMENA
700 Też obraz duchowego ubóstwa prawdziwy! Gdy u mnie bawi, mękę przechodzę niemałą, Szukając, czym wypełnić tę wizytę całą; Lecz cokolwiek wydobyć pragnę z tego zera, Rozmowa raz po razu na ustach zamiera. 705 Na próżno chcąc jej umysł zbudzić ociężały, Przywołujesz na pomoc wszystkie komunały, Próżno człowiek kolejno tematy potrąca, I słoty, i pogody, zimna i gorąca; A mają te wizyty jeszcze przymiot drugi, 710 To jest, że trwają zwykle czas piekielnie długi; Możesz pytać godziny, ziewać raz za razem, Tak siedzi, jakby była nieżywym obrazem [79]
AKAST
Co sądzisz o Adraście?
CELIMENA
Pyszałek nadęty! 715 Swoją własną osobą przesadnie zajęty! Zawsze mniema, iż nie dość cenią go na dworze, Na brak sprawiedliwości narzeka, gdzie może; Próżno mu sypią pensje, urzędy, nagrody: On wszędzie niewdzięczności odnajdzie dowody.
KLITANDER
720 A o młodym Kleonie, co w swym domu umie Zebrać kwiat towarzystwa, cóż pani rozumie?
CELIMENA
Że swojego kucharza przymiotami stoi I jego głowie wszystko zawdzięcza, nie swojej.
ELIANTA
Wykwintnym stołem umiał w istocie się wsławić.
CELIMENA
725 Cóż, kiedy gospodarza trudniej bywa strawić! Jego własna osoba to najgorsze danie I psuje to, czym obiad zdobył mu uznanie.
FILINT
Damisa, jego wuja, bardzo cenią wszędzie; A pani?
CELIMENA
730 Wszak go mieszczę w mych przyjaciół rzędzie [80]
FILINT
O wielu rzeczach miewa sąd bystry i śmiały.
CELIMENA
Tak; lecz wydaje mi się nadto przemądrzały. Nazbyt jest wymuszony; czuć, że w każdej chwili Bez przerwy jego głowa na dowcip się sili. 735 Odkąd własne wszechznawstwo wbił sobie do głowy, Niczemu nie przepuści sąd jego surowy! W wyszukiwaniu błędów widzi sztukę całą, Mniema, iżby swą godność poniżył pochwałą; Że do tytułu mędrca zrzędność daje prawa, 740 A głupców tylko rzeczą podziw lub zabawa; I gdy dla dzieł współczesnych swą pogardę głosi, Sądzi, iż tym nad innych chlubnie się wynosi. Próżno by ktoś próbował zająć go rozmową; Nazbyt poziomym wyda mu się każde słowo! 745 I siedząc nieruchomo pośród innych gości, Raczy słuchać ich gawęd z uśmieszkiem litości.
AKAST
Ależ to jego obraz! poznałbym go w tłumie!
KLITANDER
do Celimeny
Nikt równie trafnie skreślić portretu nie umie [81]
ALCEST
Wybornie, przyjaciele! dalej, tylko śmiało! 750 Uważajcie, by wszystkim równo się dostało: Jednak niechaj z nich który za chwilę tu stanie, Już widzę, jak śpieszycie na jego spotkanie, Jak mu ściskacie dłonie i w czułym zaklęciu Przyrzekacie swą przyjaźń w każdym przedsięwzięciu [82]
KLITANDER
755 Za cóż nas tak niewinnie twój zły humor gani? Gdy już chcesz tak koniecznie, zwróć się z nim do pani.
ALCEST
Właśnie do was, u licha! Wasze to pochwały Dobywają z jej duszy zjadliwości całej; Jej żyłka satyryczna spotyka co chwilę 760 Podnietę w słowach pochlebstw, co głaszczą tak mile; I szyderstwo straciłoby dla niej powaby, Gdyby u ludzi poklask znalazło zbyt słaby. Pochlebstwo ponad wszystko ścigać trzeba wszędy, Bo z niego swój początek mają ludzkie błędy.
FILINT
765 Lecz skądże tak troskliwą otaczasz dziś strażą Tych, których wady ciebie nie mniej od nas rażą?
CELIMENA
Czyż zdarzyło się komu rozmawiać z tym panem, By nie walczył ze sądem powszechnie uznanym I nie roztaczał wokół, trzeba czy nie trzeba, 770 Daru sprzeczności, jaki zesłany mu z nieba? Ku poglądom drugiego nigdy się nie skłania, Z góry już zawsze będzie przeciwnego zdania I uważałby pewnie za niegodne siebie Iść za sądem bliźniego w jakiej bądź potrzebie. 775 Chęć sprzeczności jest taką u niego chorobą, Że nieraz staje w szranki choćby sam ze sobą I własne swe mniemania zwalczać jest gotowy, Gdy je cudzymi słyszy wyrażone słowy [83]
ALCEST
Śmieszki z panią trzymają: cóż jest zatem prostsze, 780 Jak przeciw mnie skierować twej satyry ostrze!
FILINT
Ależ przyznaj, że twego umysłu krój dziwny Wszystkiemu, co ktoś powie, z góry jest przeciwny I drażnią go wyraźnie, bez żadnej odmiany, Zarówno hymny pochwał, jak słowa nagany.
ALCEST
785 Bo też ludzie nie myślą nigdy, jak należy [84] I niezmiennie do gniewu dają powód świeży; Bo wszędzie wokół widzim, w jakimkolwiek względzie, Lub chwalcę bez sumienia, lub też płoche sędzie.
CELIMENA
ALCEST
790 Choć do ciebie zamknąć miałbym sobie drogę, Takich rozrywek dzielić nie chcę i nie mogę; I źle czyni pochlebstwo, hodując w twej duszy Wady, z którymi dowcip twój tak kopie kruszy.
KLITANDER
Może to winą uczuć, jakie żywię dla niej, 795 Lecz przyznam, że wad dotąd nie spostrzegłem w pani.
AKAST
Widzę rozliczne wdzięki pani i powaby, Lecz, aby wad twych dojrzeć, wzrok mój jest za słaby [85]
ALCEST
Ja zaś widzę je dobrze i z tym się nie taję, Lecz jawnie głoszę, co mi zdrożnym się wydaje. 800 Prawdziwa miłość w sądzie nie jest tak powolna, Im żywsza, tym mniej bywa do pobłażań zdolna; Co do mnie, drzwi bym zamknął lichym chwalcom takim, Którzy na wszystko patrzą z zachwytem jednakim, I rychło by mi ckliwa ich przyjaźń obrzydła, 805 Co dla wszystkich wybryków równe ma kadzidła.
CELIMENA
Gdyby wszyscy kochali, jak pan tego życzy, Trzeba by wszelkiej w życiu wyrzec się słodyczy, Gdy w tym najszczersza miłość ma szukać swej chluby, By wciąż łajać i karcić przedmiot sercu luby.
ELIANTA
810 Miłość, Uroda, Słowo Nie; zakochani inną rządzą się zasadą: Zazwyczaj całą dumę w swym wyborze kładą; Na przedmiocie swych uczuć nie szukają cienia, Wszystko im się wydaje godnym uwielbienia. Błędy nawet w ich oczach stają się cnotami, 815 Pochlebne nazwy dla nich wyszukują sami. Zbyt blada — od jaśminu bardziej jest przeźroczą; Czarna jak czarownica — brunetką uroczą; U chudej zręczną kibić podnoszą ich gusty, Majestatyczność ruchów wielbią zaś u tłustej; 820 Kobieta zaniedbana, bez wdzięku w ubiorze, Nazwę «niewymuszonej» wszak otrzymać może; Olbrzymka — to bogini istna, pełna czarów, Karlica — to skrócenie wszystkich nieba darów, Pyszna — królewskiej iście jest korony godną, 825 Złośliwa jest rozumną, głupia znów łagodną; Zbyt wygadanej nigdy konceptu nie zbywa, Ta, co trzech słów nie skleci — gołąbka wstydliwa. Tak kochanek, co szczerą miłość ma w swym łonie, Uwielbia nawet błędy tej, dla której płonie [86]
ALCEST
CELIMENA
Zakończmy tę sprzeczkę daremną I raczej po ogrodzie przejdźcie się wraz ze mną. Co? panowie odchodzą?
KLITANDER i AKAST
Ach, nie, proszę pani.
ALCEST
835 Och, wszak ich towarzystwo zbyt miłym jest dla niej! Zostańcie, póki chcecie, ale ostrzec muszę, Że ja się z tego domu przed wami nie ruszę [87]
AKAST
Póki nas pani cierpieć jest łaskawą tyle, Z rozkoszą jej poświęcę wszystkie moje chwile.
KLITANDER
840 Bylebym dziś na moment zdążył być u dworu, Gotów tu jestem siedzieć choćby do wieczoru.
CELIMENA
do Alcesta
Pan chyba żarty stroi.
ALCEST
Nie żartuję wcale; Niech wiem, czy jam tu lepszy, czy moi rywale.
SCENA SZÓSTA
ALCEST, CELIMENA, ELIANTA, AKAST, KLITANDER, FILINT, SŁUŻĄCY
SŁUŻĄCY
do Alcesta
845 Panie, człowiek tam jakiś posłuchania prosi W sprawie, która, jak mówi, odwłoki nie znosi.
ALCEST
Niech nie czeka, gdy czas mu jest tak bardzo drogi.
SŁUŻĄCY
Ale on na surducie ma wielkie wyłogi I pełno złota wszędzie.
CELIMENA
do Alcesta
850 Zobacz, co to znaczy, Lub przyjm go.
Służący wychodzi
SCENA SIÓDMA
ALCEST, CELIMENA, ELIANTA, AKAST, FILINT, KLITANDER, SIERŻANT urzędu marszałkowskiego
ALCEST
idąc naprzeciw niego
Zatem, cóż pan życzyć sobie raczy? Proszę bliżej.
SIERŻANT
Dwa słowa chciałbym uniżenie…
ALCEST
855 Możesz pan głośno swoje wyjawić zlecenie.
SIERŻANT
Mam rozkaz prosić pana, ażebyś bez zwłoki Przed urząd marszałkowski skierował swe kroki [88]
ALCEST
Ja mam się stawić?…
SIERŻANT
Tak jest.
ALCEST
FILINT
do Alcesta
Pewnie dla twej z Orontem pociesznej przygody.
CELIMENA
do Filinta
Jak to?
FILINT
Ambicję jego zranił nie na żarty, Sąd o jego poezji głosząc zbyt otwarty; 865 Chcą więc pewnie w zarodku spór tak błahy zdusić.
ALCEST
Nigdy do niskich pochlebstw nie dam się przymusić.
FILINT
Słyszałeś rozkaz; śpiesz więc i niech koniec będzie.
ALCEST
Jakaż może być dla nas ugoda w tym względzie? Jakiż na świecie wyrok nakazać jest w stanie, 870 Abym o jego wierszach odmienił me zdanie? Nie; z tego com powiedział, nie cofnę ni słowa; Twierdzę, że są haniebne.
FILINT
Po cóż tak surowa…
ALCEST
Nie ustąpię ni kroku; wiersze są nikczemne.
FILINT
875 Ach, porzućże nareszcie te gniewy daremne! No, chodź już.
ALCEST
Pójdę; ale nie zdoła nic w świecie Odmienić mego sądu.
FILINT
Chodźże już raz przecie.
ALCEST
880 Poeta, Poezja, Prawda Póki sam król dekretem swym mi nie nakaże, Abym uznał za dobre te wierszydła wraże, Póty, że są nikczemne, będę wciąż dowodził, I że wart szubienicy ten, który je spłodził [89] Do Klitandra i Akasta, którzy się śmieją 885 Do kroćset bomb! panowie, nie wiedziałem o tem, Że jestem tak pocieszny.
CELIMENA
Zostaw to na potem; Teraz śpiesz.
ALCEST
Idę, pani, lecz bądź bez obawy, 890 Że wrócę, aby żądać stanowczej rozprawy.
AKT III
SCENA PIERWSZA
KLITANDER, AKAST
KLITANDER
[90] Pozycja społeczna Widzę, drogi markizie, że ci jest wesoło Luby uśmiech na ustach, rozjaśnione czoło; Powiedz mi, w dobrej wierze, bez błahej próżności, Czy w istocie masz powód do takiej radości?AKAST
895 Na honor! nie dostrzegam nic w mojej osobie, Z czego miałbym się smucić w jakim bądź sposobie. Jestem młody, majętny, pochodzę z rodziny, Co mienić się szlachetną ma pewne przyczyny; Godności czy urzędów, mogę to rzec śmiele, 900 Do których bym praw nie miał, nie widzę zbyt wiele; Odwagę mą znasz dosyć, abyś mógł osądzić, Czy zwykłem lękliwością w czymkolwiek się rządzić, I kto był świadkiem sprawy niedawnej na dworze, Ten wie, że mi bezkarnie nikt chybiać nie może. 905 Rozumu i dowcipu na tyle mi stanie, Bym mógł o wszystkim śmiało głosić swoje zdanie, I w teatrze, w fotelu wygodnie rozparty, Rzucać ku scenie głośne uwagi i żarty, Rozprawiać, krytykować, to znów przez oklaski 910 Dawać dowody mego uznania i łaski. Jestem przystojny, zręczny, niebiosa łaskawe Dały mi ładne zęby i piękną postawę (Nie wspomnę już o sztuce noszenia ubioru: Mało kto mi w tym względzie dorówna u dworu), 915 Wszystkich serca jednają mi moje zalety, Król darzy mnie swą łaską, lubią mnie kobiety, Mniemam zatem, kochany markizie, tak, mniemam, Że być z siebie niekontent przyczyn chyba nie mam [91]
KLITANDER
Hm, zapewne; lecz mając otworem świat cały, 920 Dziw mi, że tutaj trwonisz daremne zapały [92]
AKAST
Co, ja? Na honor, żadnej nie czuję ochoty Tracić mój czas i zdrowie na próżne zaloty. Niechaj inni, przyrody nieudane twory, Znoszą swoich piękności kapryśne humory, 925 U nóg ich schną z miłości, cierpią udręczenia Na swą pomoc wzywają płacze i westchnienia I silą się wyżebrać tą mozolną drogą, Czego własną zasługą uzyskać nie mogą; Nie jest rzeczą człowieka o mojej wartości, 930 Ponosić koszta takich jałowych miłości; Jakiekolwiek by były uwielbianej wdzięki I my też naszą cenę znamy, Bogu dzięki; Gdy kto chce tego serca chlubić się zaszczytem, Musi sam też ofiarę jakąś ponieść przy tem, 935 I jeżeli już wszystko zważymy dokładnie, Równych z obu stron ustępstw żądać nam wypadnie [93]
KLITANDER
Zatem sądzisz, markizie, że ci jest łaskawą?
AKAST
I sądzić tak, markizie, mam niejakie prawo.
KLITANDER
By cię raz wywieść z błędu, wielka chęć mnie bierze; 940 Zaślepiasz się doprawdy i łudzisz w tej mierze.
AKAST
KLITANDER
Skądże pewność tak wielka w powodzenie własne?
AKAST
Ja się zaślepiam.
KLITANDER
Na czym wspierasz swe mniemanie?
AKAST
KLITANDER
Czy swoje objawiła zdanie?
AKAST
Jestem w błędzie, powtarzam.
KLITANDER
Ależ powiedzże mnie, Czy ci coś Celimena wyznała tajemnie?
AKAST
950 Gdzież tam; znieść mnie nie może.
KLITANDER
AKAST
Nie cierpi mnie.
KLITANDER
Twych drwinek dłużej niech nie znoszę. Powiedz więc, jakąś z ust jej otrzymał nadzieję?
AKAST
955 Jam najnędzniejszy z ludzi; tobie los się śmieje. Wstręt żywi tak gwałtowny ku mojej osobie, Że już przyjdzie z rozpaczy znaleźć mi się w grobie.
KLITANDER
Dobrze zatem, markizie, by uniknąć zwady, Zechcesz może się zgodzić na takie układy: 960 Gdy dowód oczywisty jeden z nas przedstawi [95] Że nań to Celimena spogląda łaskawiej, Wówczas drugi przyrzeka, trzymając się z dala, Zostawić wolne miejsce dla swego rywala.
AKAST
Na honor! wielce mi się podobasz z tą mową 965 I chętnie na ten układ daję moje słowo. Lecz cicho!
SCENA DRUGA
CELIMENA, AKAST, KLITANDER
CELIMENA
Jeszcze tutaj?
KLITANDER
CELIMENA
Słyszę, że powóz właśnie zajechał z kimś z gości; 970 Nie wiecie, kto to taki?
KLITANDER
SCENA TRZECIA
CELIMENA, AKAST, KLITANDER, SŁUŻĄCY
SŁUŻĄCY
Arsena pyta, Czy może mówić z panią?
CELIMENA
Cóż chce ta kobieta?
SŁUŻĄCY
975 Elianta z nią w tej chwili rozmawia na dole.
CELIMENA
Jakąż ona znów tutaj chce odgrywać rolę?
AKAST
CELIMENA
To czyste udanie! 980 W duszy razem z innymi chęć do uciech dzieli I rada by, gdzie może, łowić wielbicieli. Toteż straszliwa zawiść porusza jej łono, Gdy patrzy na kochanków, co dla innej płoną, I daremne jej chęci w srogi gniew przemienia 985 Na ludzkość, co jej zwiędłych wdzięków nie ocenia. Opuszczenie, co braku powabów wynikiem, Rada by okryć własnej świętości płaszczykiem, I konieczność na cnotę chcąc przemienić godnie, Wdzięki, których jej zbywa, innym ma za zbrodnię. 990 Z tym wszystkim za kochanka oddałaby życie I wiem, że o Alceście w duchu marzy skrycie; Że on dla mnie ma względy, nie może mi tego Wybaczyć, jakbym ja jej wykradła miłego! Ze złością, której nawet ukryć się nie trudzi, 995 Gdzie może, tam mi szkodzić pragnie w oczach ludzi, Przy tym głupia, niegrzeczna, papląca bez przerwy, Słowem, całe jej wzięcie działa mi na nerwy [98] I…
SCENA CZWARTA
ARSENA, CELIMENA, KLITANDER, AKAST
CELIMENA
Cóż za traf szczęśliwy sprowadza tu panią [99] 1000 Mówię szczerze, doprawdy, stęskniłam się za nią.
ARSENA
CELIMENA
Widok twój jest mi zawsze i miły, i drogi.
Klitander i Akast wychodzą, śmiejąc się
ARSENA, CELIMENA
ARSENA
To zniknięcie tak w porę było bardzo grzeczne.
CELIMENA
Proszę, chciej pani usiąść.
ARSENA
1005 Dzięki; to zbyteczne. Przyjaźń, Fałsz, Plotka, Obyczaje, Kobieta, Wdowa Krótko swój cel wyłożę. Przyjaźni jest rzeczą, Osoby sercu miłe otaczać swą pieczą; Że zaś dobro kobiety najwyższe się mieści We wszystkim, co honoru jej tyczy i cześci, 1010 W tym więc względzie pośpieszam przyjazną przestrogą Dać ci dowód ponowny, jak mi jesteś drogą. W pewnym przezacnym domu szczęśliwym przypadkiem Rozmowy na twój temat byłam wczoraj świadkiem I tam twój tak rozgłośny sposób życia cały 1015 U nikogo, niestety, nie znalazł pochwały. Ten tłum bawiących wiecznie w twoim domu osób, Zaloty, w tak jaskrawy prowadzone sposób, — Boleję nad tym wielce, daję na to słowo — Spotkały się z kryty
akast • Hasło do krzyżówki • Krzyzowka.NET
Dodaj nowe hasło do słownika Jeżeli znasz inne znaczenia pasujące do hasła „akast” możesz je dodać za pomocą poniższego formularza.
Pamiętaj, aby nowe definicje były krótkie i trafne.
Każde nowe znaczenie przed dodaniem do naszego słownika na stałe zostanie zweryfikowane przez moderatorów. x
Hasło do krzyżówki „akast” w leksykonie szaradzisty
W naszym słowniku szaradzisty dla hasła „akast” znajdują się 2 opisy do krzyżówki. Jeżeli znasz inne definicje dla hasła „akast” możesz dodać je za pomocą formularza dostępnego w zakładce Dodaj nowy. Pamiętaj, aby opisy były krótkie i trafne. Każde nowe znaczenie przed dodaniem do naszego słownika na stałe zostanie zweryfikowane przez moderatorów.
KOMEDIA FRANCUSKA: Mizantrop
Opis
Molier (Jean Baptiste Poquelin) (1622–1673)
Mizantrop | Le Misanthrope
Komedia w czterech aktach (1666)
Rertransmisja przedstawienia z Comédie-Française w Paryżu
Jedną z najważniejszych sztuk francuskiej dramaturgii, „Mizantropa” Moliera zobaczymy w reżyserii Clémenta Hervieu-Légera, aktora i reżysera młodego pokolenia. To jedna z najlepszych sztuk ojca francuskiej komedii, wieloznaczna i niepoddająca się jednej interpretacji. Spośród komedii Moliera wyróżnia ją szlachetność głównego bohatera Alcesta, którego trzeźwe, cyniczne spojrzenie obnaża śmieszności otoczenia.
„Kiedy zdecydowałem, że będę reżyserował »Mizantropa«, zadałem sobie pytanie: po co wystawia się klasykę? Dlaczego to jest tak ważne dla mnie? Myślę, że osobą, która najlepiej i bardzo zwięźle odpowiedziała na to pytanie, jest Antoine Vitez: »Ponieważ jest niezbędna dla utrzymania pamięci społeczeństwa«”. Dla Moliera rok 1665 – rok, w którym został napisany „Mizantrop” – był rokiem zdrady: to wtedy Racine dał swą tragedię „Aleksander Wielki” do wystawienia trupie Hôtel de Bourgogne, po niepowodzeniu swojego pierwszego dzieła zaprezentowanego przez trupę Moliera w Théâtre du Palais-Royal. Czy można zauważyć wątki autobiograficzne w czarnym humorze Alcesta, który wydaje się z powodu jednej osoby nienawidzić cały świat? Clément Hervieu-Léger, aktor stałego zespołu Comédie-Française, bada charakter zrzędliwego bohatera i jego walkę przeciw zmęczeniu samym sobą i samotnością.
Osiem osób, które tworzą ten mikrokosmos społeczny, umieszczone są w otwartej przestrzeni, na zewnątrz rezydencji, zamiast w przytulnym salonie. Mobilna przestrzeń ma być metaforą zmienności rzeczywistości wokół nas. Reżyser twierdzi: „Teatr żyje i rozwija się, karmi się dokonaniami poprzednich wieków, ale zwraca się w stronę nadchodzącego stulecia. Należę do zespołu teatru repertuarowego i myślę, że bez świeżego podejścia do dzieł klasycznych taki teatr nie ma racji bytu”.
Pokazy spektakli w Polsce odbywają się pod honorowym patronatem długoletniego aktora Komedii Francuskiej Andrzeja Seweryna.
Obsada:
Yves Gasc jako Basque
Éric Génovèse jako Filint, przyjaciel Alcesta
Florence Viala jako Arsena, przyjaciółka Celimeny
Loïc Corbery jako Alcest
Serge Bagdassarian jako Oronte, zalotnik Celimeny
Gilles David jako Du Bois
Adeline d’Hermy jako Celimena
Jennifer Decker jako Elianta, kuzynka Celimeny
Pierre Hancisse jako Klitander, markiz
Christophe Montenez jako Akast, markiz
Realizatorzy:
Reżyseria: Clément Hervieu-Léger
Scenografia: Éric Ruf
Kostiumy: Caroline de Vivaise
Przedstawienie z polskimi napisami. Czas trwania: ok.: 180 min
Skąpiec
Zadaniem komedii przedmolierowskiej jest bawić; bawić mniej lub więcej wybrednie, ale zawsze tylko bawić. Molier sprawi, iż, nie przestając bawić, komedia stanie się głębokim studium duszy ludzkiej. Stopniowo tradycyjne marionetki, których ślad jeszcze widzimy w pierwszych jego komediach, zmieniają się w ludzi, w nieśmiertelne typy, żyjące jakby stokrotnie spotęgowanym życiem ludzkim, skupiające, niby soczewką poruszające ludźmi namiętności.(Tadeusz Boy-Żeleński, Szkice o literaturze francuskiej, t. 1, s.218-219)
„Skąpiec” jako najsmutniejszy dramat Moliera
Recenzja „Skąpca”
Molier – życiorys
– jedna z najsławniejszych sztuk Moliera (1622-1673) – po raz pierwszy została wystawiona w roku 1668. Początkowo nie zyskała sobie przychylności widowni, potem dorównała popularnością innym komediom Moliera (1664,1666). Powodem licznych głosów ostrej krytyki było między innymi to, że sztuka została napisana prozą, co burzyło ówczesne konwencje – komedia wysoka, w pięciu aktach, miała być pisana wierszem.. Nie mniej jednak dziśnależy do najczęściej z grywanych utworów „najbardziej teatralnego ze wszystkich pisarzy”.Molier, a właściwie Jean Baptiste Poquelin, to obok dramatopisarzy: Corneille’a oraz Racine’a, najwybitniejszy pisarz literatury klasycystycznej siedemnastowiecznej Francji. Przez większość życia związany z Paryżem, był nie tylko komediopisarzem, ale również reżyserem i aktorem (w większości swoich sztuk zagrał główną rolę). Molier jest uważany za twórcę nowoczesnej komedii:jest doskonałym przykładem tak właśnie charakteryzowanej komedii. Komizm tego utworu wciąż bawi, a prawda o ludzkim losie wypowiedziana w historii o Harpagonie i jego rodzinie potrafi przejąć do głębi nawet najwytrawniejszych współczesnych czytelników. Ponad wszystkonależy klasyki literatury światowej i z tego względu znajomość tej sztuki jest obowiązkiem każdego wykształconego człowieka.Bez wątpienia, spośród dziesiątek komedii Moliera „Skąpiec” jest najbardziej. Poza powierzchowną śmiesznością głównego bohatera kryje się przerażająca prawda o człowieku nieszczęśliwym, samotnym, niekochanym i niekochającym. Harpagon, który przy pierwszym kontakcie wydaje się być lekko zwariowanym, komicznym i nieszkodliwym staruszkiem, w rzeczywistości jest, który znęca się psychicznie nad córką, uważa własnego syna za największego wroga, nie ma żadnych przyjaciół, a służbę traktuje jak niewolników. Można powiedzieć, że główny bohater posiada dwa oblicza, ale nie są to maski, które zakłada naprzemiennie, tylko jednocześnie, jedna pod drugą.Nie ma nic zabawnego w tym, że ojciec nie widzi we własnej córce drugiej istoty, ale wyłącznie kolejną. Co więcej, bez żadnych skrupułów mówi jej to prosto w oczy. Piękna dziewczyna nie potrafi się mu przeciwstawić, przez co pogrąża się w psychicznym terrorze. Harpagon odzywa się do niej w sposób niezwykle grubiański i ordynarny, ani przez moment nie dając jej odczuć, że ją kocha. Nic śmiesznego nie ma też w tym, że syn z całego serca pragnie śmierci ojca. Relacje panujące pomiędzy Harpagonem a jego dziećmi można określić jedynie jako tragiczne.Pozornie szczęśliwe jest także zakończenie „Skąpca”. Na pierwszym planie widzimy dwa śluby zakochanych par, a także niesamowite zjednoczenie rodzimy Anzelma po kilkunastu latach. Jednak w cieniu tych wydarzeń niewielu dostrzega Harpagona, który niejako. Tytułowy bohater, który od początku wydawał się być nieszczęśliwy, został zupełnie sam. Skąpiec jest postacią niezwykle tragiczną i targaną wewnętrznymi paradoksami. Z jednej strony jest on przecież szlachcicem, cieszącym się szacunkiem i uznaniem obywatelem. Posiada także dwójkę wspaniałych dzieci, chociaż on tak wcale nie uważa. Z drugiej jednak strony był niezwykle skąpy i chytry. Cechy te całkowicie zdominowały jego charakter, czyniąc go człowiekiem nieszczęśliwym. Chciwość uczyniła z niego ślepca, który nie dostrzegał wspaniałości swoich dzieci, ich piękna. Harpagon nie potrafił z niczego się cieszyć i niczego docenić. Wciąż czuł niedosyt i zagrożenie. Dosłownie wszystkich podejrzewał o to, że czyhają tylko na jego majątek.Spośród trzech najbardziej znanych dzieł Moliera, czyli „Świętoszka” (1664 rok), „Mieszczanin szlachcicem” (1671 rok) oraz „Skąpca” (1669), to właśnie to ostatnie dzieło uchodzi za najbardziej gorzkie i najsmutniejsze. Utwór, który pozornie wydaje się być typową komedią charakteru, w rzeczywistości jestobrazem upadku człowieka.Zainspirowany dziełem klasycznego mistrza komedii Plauta, Molier przywrócił do życia historię skąpca, który zawładnięty żądzą złota zatraca się zupełnie. Skąpstwo Harpagona ma dwa oblicza. Pierwsze jest zabawne, niedorzeczne. Nakazuje mu ono oszczędzanie na wszystkim, począwszy od jedzenia, a na ubraniach kończąc. Jednak Molier ukazuje także mroczną stronę skąpstwa, która powoduje, że człowiek staje się odrażającym stworzeniem. Bohater dla odrobiny złota gotów był wyrzec się własnej córki, a nawet własnej miłości i szczęścia. Harpagon uważał własne dzieci za wrogów, czyhających na jego szkatułkę.Bezsprzecznie najmocniejszą stroną „Skąpca” jest. Właściwie można powiedzieć, że Harpagon jest człowiekiem do tego stopnia ogarniętym skąpstwem, iż wydaje się on wręcz jego abstrakcyjnym ucieleśnieniem, a nie kimś prawdziwym.Wielu wytykało Molierowi, że w przypadku „Skąpca” nie przyłożył się nadto do budowania komicznych sytuacji, lapsusów, omyłek, zabawnych scenek. Trzeba przyznać, że w rzeczywistości utwór ten. Tak naprawdę jest to bardzo smutna opowieść o człowieku samotnym, zatraconym i nieszczęśliwym. Harpagon nie potrafił budować poprawnych relacji z otoczeniem, o czym najlepiej świadczą jego stosunki z Elizą i Kleantem. Córka nienawidziła go za to, że ją całkowicie zdominował, natomiast syn z całego serca życzył mu śmierci. „Skąpiec” to niezwykle gorzka przestroga dla wszystkich, którzy bardziej niż miłości pragną złota i tylko ono jest w stanie dać im szczęście.„Skąpiec” to także kolejny dowód na to, że Molier nie miał sobie równych w swoim rzemiośle. Utwór ten można odczytywać. Jednych może bawić do łez, a innych także do łez wzruszyć. Na najwyższe uznanie zasługuje lekkość, z jaką autor wkłada w usta swoich bohaterów przezabawne wypowiedzi, które przeplatają się ze słowami cierpkimi, brutalnie prawdziwymi i niepozostawiającymi złudzeń, że mamy do czynienia bardziej z tragedią, aniżeli komedią.Rodowe nazwisko Moliera brzmiało Jan Baptysta Poquelin. Urodził się w Paryżu 15 stycznia (w niektórych opracowaniach występuje data 13 stycznia) 1622 roku. Był synem tapicera, jednak nie podjął się przejęcia po ojcu tego zawodu i stanowiska dostawcy królewskiego. Najchętniej spędzał czas oglądając uliczne przedstawienia teatralne, którymi był oczarowany. Ojciec licząc na zmianę decyzji syna, postanowił wysłać go do kolegium jezuickiego w Clermont, gdzie Jan studiował filozofię, później zaś prawo w Orleanie, gdzie zdobył dyplom. Następnie został zaprzysiężony na nadwornego tapicera i otrzymał dzięki protekcji swego ojca stanowisko lokaja na dworze królewskim.W wieku dwudziestu jeden lat, a więc w 1643 roku, zrzekł się stanowiska królewskiego tapicera, o czym listownie poinformował swego ojca. Postanowił razem z zaprzyjaźnioną aktorską rodziną Bejartów założyć „Znakomity Teatr” („Illustre Theatre”). Magdalena Bejart, przyjaciółka Jana, była wówczas znaną aktorką. W celu zrealizowania tego przedsięwzięcia zażądał od ojca wypłacenia pieniędzy, które należały do niego po zmarłej matce.Początkowa działalność „Znakomitego Teatru” nie była udana. Po części wynikało to z konieczności spłacenia długów zaciągniętych na opłacenie aktorów, kupno kostiumów i dekoracji. Również cena wynajmu sali wciąż rosła. Repertuar wystawiany przez grupę aktorów, należał do nudnych (świadczą o tym spisy utworów), przez co teatr świecił pustkami, zaś jego położenie było coraz gorsze. W tej niekorzystnej sytuacji Jan zaczął posługiwać się pseudonimem Molier, gdyż nie chciał zhańbić nazwiska rodowego. Przypuszczając, że na brak powodzenia wpływa klerykalna dzielnica St. Sulpice, trupa „Znakomitego Teatru” przeniosła się do sali „Jeu de Paume de la Croix Noire” przy Porte St. Paul. Zmiana miejsca nie wpłynęła jednak na zmianę sytuacji. Kłopoty finansowe, w które popadł, sprawiły, że znalazł się w więzieniu, z którego jednak kilkakrotnie wykupywał go ojciec. Wraz ze swoją przyjaciółką Magdaleną postanowili wyjechać z Paryża i przenieść się na tereny południowej Francji. Wówczas rozpoczęła się dwunastoletnia tułaczka Moliera.W czasie wędrówki losy trupy były zmienne. Czasem było to życie radosne i beztroskie, zaś „kieszeń dobrze brząkała złotem”, czasem zaś towarzyszył im głód i nędza. Dopiero w roku 1652 los Moliera i jego towarzyszy poprawił się. Osiedli w Lyonie jako nadworna trupa ks. Conti. Przyczyniło się do tego po części wspomnienie koleżeństwa z ks. Conti jeszcze w kolegium Clermont. Wynikało to także z faktu, że pani de Calvimont, kochanka ks. Conti, bardzo pragnęła teatru. Dlatego też ks. Conti wezwał wszystkie okoliczne trupy, aby wybrać najlepszą i tę pozostawić na stałe. Ważny głos w wyborze miał sekretarz księcia – Sarrazin, który zakochał się w jednej z aktorek z trupy Moliera, pannie du Parc i zapragnął jak najdłużej zatrzymać ją przy sobie. Dlatego też wybór padł na Moliera.Przebywając w Lyonie wciąż jednak marzył o powrocie do Paryża. W roku 1650 i w 1651, zaglądał do Paryża, badając czy nie nadeszła stosowna chwila powrotu. Jednak dopiero w roku 1658, po dwunastu latach tułaczki, powrócił do stolicy. Z prowincji wracał już jako autor. Będąc jeszcze w Lyonie, spróbował przetłumaczyć jakąś znaną commedia dell’arte i dostosowując ją do wymagań swego teatru, wystawić na scenie. Próba ta odniosła wielki sukces. Zarówno publiczność, jak i sam autor byli zadowoleni. Molier przerobił m. in. „Zazdrość Kocmołucha” i „Latającego lekarza”. Zaś największy sukces jego trupie podczas pobytu w Lyonie przyniosło wystawienie przygotowanych w podobny sposób sztuk: „Postrzeleńca” i „Zwad miłosnych”.W Paryżu Molier uzyskał poparcie Mazarina i królewskiego brata, który podobnie jak sam król chciał mieć własny teatr. To pozwoliło Molierowi na wystawienie swego pierwszego przedstawienia w Paryżu. Było to dnia 24 października 1658 roku. Dowiedziawszy się, że młody król – Ludwik XIV będzie obecny na otwarciu jego teatru, postanowił wybrać taką sztukę, która przypadłaby władcy do gustu. Była to tragedia Piotra Corneille’a: „Nicomede”, będąca apoteozą władzy królewskiej.W dowód królewskiej łaski Molier otrzymał salę w Luwrze, tzw. „Theatre de petit Bourbon”, gdzie mógł wystawiać sztuki na przemian z włoską grupą Torelli’ego. Przedstawiał tam m. in. „Cynnę”, „Cyda”, „Herakliusza”. Jednak na nieszczęście teatr znowu zaczął świecić pustkami. Dlatego też postanowił wystawić „Zwady miłosne” i „Postrzeleńca”, które podczas pobytu na prowincji okazały się sukcesami. Również tym razem przyniosły mu szczęście i poprawę losu. Do teatru znów zaczęły napływać tłumy. Pod wpływem dobrej passy Molier nie tylko wystawiał stare sztuki, ale i zaczął tworzyć nowe. Głównie były to farsy. Tak też powstały „Pocieszne Wykwintnisie”, grane w listopadzie 1659 r. To dzięki tej sztuce Molier zdobył rozgłos w Paryżu.Jednak pechowy los nie opuszczał Moliera również w chwilach powodzenia. Już rok po jego wielkim sukcesie, w 1660 roku, rozpoczęto burzenie skrzydła Luwru, w którym mieścił się jego teatr. Los trupy uratował król użyczając im dawnej sali teatralnej Richelieu’go, największej i zarazem najwspanialszej z paryskich. Sala została odnowiona, zaś na jej otwarcie, 4 lutego 1661 r. Molier wystawił napisaną przez siebie sztukę „Don Garcia z Nawarry”, w której sam chciał zagrać.Pewnym jest, że Molier ożenił się w 1662 roku z najmłodszą córką Magdaleny – Armandą Bejart, młodszą od niego o dwadzieścia jeden lat. Z postacią małżonki Moliera wiąże się wiele niejasności i niedomówień. Istnieje bowiem teza, iż Armanda była nie córką, lecz najmłodszą siostrą Magdaleny, córką zaś Maryi Herve Bejart. Zdania biografów są w tej kwestii podzielone.W tym samym roku Molier otrzymał zlecenie od niejakiego Fouquet’a na napisanie w ciągu dwóch tygodni sztuki, która miała poprawić jego wizerunek w oczach dworu i zabawić króla goszczącego w jego rezydencji w Vaux. Tak też powstała sztuka „Natręci”. W czasie jej trwania król milczał, jednak po jej zakończeniu wezwał Moliera do siebie i podsunął mu pomysł dodania do sztuki jeszcze jednej sceny, w której wyśmiany miał być markiz de Soyecourt, zapalony myśliwy, przez króla uznawany za natręta. Dzięki tej sztuce Molier zrozumiał, że zyskał w królu zwolennika walki z przesadą, śmiesznością, nieszczerością i fanatyzmem, nawet jeśli tkwią w najbliższym otoczeniu króla.Twórczość Moliera była ciągłą walką ze społeczeństwem. Jedna z jego sztuk pt. „Szkoła żon” wystawiona 26 grudnia 1662 roku, zyskała niebywałe powodzenie. Aktorzy teatru Hotel de Bourgogne, którzy bywali przedmiotem drwin i śmiechu molierowskich sztuk, zawarli potajemny spisek, aby obalić Moliera. Odpowiedzią autora było stworzenie jednoaktowej komedii „Krytyka szkoły żon”, która była jednocześnie prezentacją jego poglądów na tematy estetyczno-literackie. Sposób gry aktorów wrogiego mu teatru przedrzeźniał także w sztuce „Improwizacja w Wersalu”. Wystawienie tej sztuki było świadomym oddaniem jej jako łup dla złośliwości nieprzyjaznych mu osób i jednocześnie błaganiem o pozostawienie jego życia prywatnego w spokoju. Bardzo dotkliwie dotknęły go sztuki napisane przez wrogie mu osoby, m. in. „Zemsta markizów” czy też „Improwizacja Pałacu Kondeusza”. Wyszydzano jego starczą miłość do młodej żony, która zdradzała męża. Były to prawdziwe zarzuty, dlatego też tym boleśniejsze dla Moliera.Król nie dowierzał zarzutom kierowanym pod adresem twórcy. Chcąc dać temu wyraz, ofiarował się na ojca chrzestnego pierwszego syna Moliera. Choć sam nie uczestniczył w uroczystości chrztu, która odbyła się dnia 20 lutego 1664 roku, to sam patronat jego osoby wystarczył, aby położyć kres wszelkim nieprzychylnym Molierowi zarzutom. Dzięki temu wydarzeniu opinia na jego temat zaczęła się nieco zmieniać, czego dowodem mogło być powstanie sztuki „Wojna komiczna” lub obrony „Szkoła żon” niejakiego Sieur de la Croix, która brała Moliera i jego dzieło w obronę.W roku 1664 podczas otwarcia ogrodów wersalskich, Molier wystąpił z nieskończonym jeszcze, bo dopiero trzyaktowym „Tartuffem”. Król przyjął łaskawym uchem ten dowód wzrastającego religijnego sceptycyzmu i drwin obłudnych pozorów świętości. Jednak arcybiskup Paryża, a spowiednik króla, zabronił wystawiać sztukę publicznie, czemu nie przeciwstawił się król.Molier chcąc bronić się publicznie napisał nową sztukę pt. „Don Juan”, w której to karząc piekłem bezbożnego Don Juana chciał pokazać, jak bardzo był dalekim od antyreligijności. Jednak po piętnastu dniach powodzenia na scenie teatru Palais Royal, wskutek pojawienia się broszury niejakiego Sieur de Rochemont, „Don Juan” podzielił los „Tartuffe’a”. Król chcąc załagodzić sytuację obdarzył trupę Moliera pensją 6000 funtów rocznie i tytułem „aktorów królewskich”, jednak nawet to nie było w stanie pocieszyć Moliera.Sytuacja nieco zmieniała się dopiero po śmierci surowej królowej matki, kiedy na dworze zapanowała większa swoboda. Wówczas „Tartuffe” mógł zostać wystawiony, jednak po skróceniu i pod tytułem „Imposteur”. Przestawienie to miało miejsce 5 sierpnia 1665 roku. Jednak już następnego dnia od wystawienia prezydent parlamentu, korzystając z nieobecności króla zakazał dalszych przedstawień, zaś arcybiskup Paryża zagroził klątwą zarówno autorowi, jak i widzom tej sztuki. Rozgoryczony Molier postanowił chwilowo zamknąć swój teatr, gdyż obawiał się o swe własne bezpieczeństwo. Nie przestawał jednak tworzyć, zarówno na rozkaz króla, jak i dla samego siebie. Powstały wówczas sztuki takie jak m. in. „Sielanka komiczna”, „Miłość malarzem”, „Mizantrop”, „Grzegorz Dantin” czy też „Skąpiec”.Po pięciu latach oczekiwania „Tartuffe” powrócił na deski teatru w swej pierwotnej formie. W dzień jego pierwszego wystawienia, tj. 5 lutego 1669 roku, teatr był wypełniony po brzegi. Tak samo było przez kolejne czterdzieści cztery wieczory z rzędu. Molier wystosował wówczas do króla pismo pełne wdzięczności i zadowolenia. Mimo opieki, jaką miał u Ludwika XIV, spotykały go na dworze upokorzenia. Dla króla i współczesnych Molier był jedynie aktorem i to drugiej klasy. Niemalże nie wspominano o nim jako o autorze utworów, na których można było co prawda dobrze się bawić, których jednak nie traktowano poważnie. W życiu prywatnym sytuacja Moliera nie była lepsza. Cierpiał też z powodu własnej żony. Z każdym rokiem zbliżał się do starości, ona zaś była w kwiecie wieku. W końcu w roku 1665, po kilku latach pożycia, rozstał się ze swoją żoną, choć nie przestał jej kochać.Postanowił kupić willę podmiejską w Auteuil. Tu również tworzy dla króla. Powstaje m. in. „Mieszczanin szlachcicem”, „Psyche”, „Szelmowskie sztuczki Skapena” czy też „Hrabina d’Escarbagnas”. Mając lat pięćdziesiąt, w 1672 r. postanawia wrócić do żony, aby otoczyć ją zbytkiem, jaki ona uwielbia i prowadzić życie wystawne w nowym mieszkaniu przy ulicy Richelieu. Jednak pech go nie opuszczał. Jego drugi synek, podobnie jak pierwszy, zmarł zaraz po urodzeniu. Z trojga dzieci pozostała mu tylko córka. W ostatnich latach swego życia traci brata, siostrę i ojca. W 1672 roku umiera także Magdalena Bejart. Sam Molier zaczął coraz bardziej zapadać na zdrowiu. Swoją ostatnią komedię osnuł wokół medycyny, choroby i samych chorych. Za jedyną prawdziwą chorobę uznał „żądzę życia, gdyż to ona każe obawiać się śmierci”.Dnia 17 lutego 1673 roku, w dzień wystawiania „Chorego z Urojenia”, Molier nagle zasłabł. Pomimo nękającej go choroby, do ostatniej chwili grał i dawał z siebie wszystko. Gdy stracił przytomność, dwaj okoliczni proboszczowie odmówili mu pomocy, jako „wyklętemu” aktorowi. Dopiero trzeci ksiądz zgodził się pośpieszyć mu z pomocą, jednak było już za późno. Molier skonał w obecności dwóch sióstr miłosierdzia, którym dał u siebie w domu przytułek. Po śmierci odmówiono mu pochowania w poświęcanej ziemi i dopiero błagania wdowy u Ludwika XIV spowodowały, że król wymógł na arcybiskupie Paryża pozwolenie na pogrzeb zmarłego. Odbył się on nocą, dla uniknięcia rozgłosu, 21 lutego 1673 roku, w obecności zaledwie dwóch księży (są tez informacje, że w pogrzebie żaden ksiądz nie brał udziału).• „Pocieszne Wykwintnisie” 1659 r.• „Szkoła mężów” 1661 r.• „Szkoła żon” 1662 r.• „Don Juan” 1665 r.• „Mizantrop” 1666 r.• „Lekarz mimo woli” 1666 r.• „Grzegorz Dyndała” 1668 r.• „Skąpiec” 1668 r.• „Mieszczanin szlachcicem” 1670 r.• „Uczone białogłowy” 1672 r.• „Chory z urojenia” 1673 r.1. Tadeusz Żeleński (Boy),, w: Molier,, wy. 4, Zakład Narodowy im. Ossolińskich, Wrocław 1974.2. Tadeusz Żeleński (Boy),,w: tegoż,, t. 1, PIW, Warszawa 1956.3. Jan Tomkowski,, Świat Książki, Warszawa 1997.
키워드에 대한 정보 markiz z komedii moliera mizantrop
다음은 Bing에서 markiz z komedii moliera mizantrop 주제에 대한 검색 결과입니다. 필요한 경우 더 읽을 수 있습니다.
이 기사는 인터넷의 다양한 출처에서 편집되었습니다. 이 기사가 유용했기를 바랍니다. 이 기사가 유용하다고 생각되면 공유하십시오. 매우 감사합니다!
사람들이 주제에 대해 자주 검색하는 키워드 Mizantrop – Molier
- słuchowiskio
- audycje radiowe
- polskie radio
- audio
- lektor
- teatr
- dialogmetafora
- nagranie
- program
- audycja
- Molier
- Mizantrop
Mizantrop #- #Molier
YouTube에서 markiz z komedii moliera mizantrop 주제의 다른 동영상 보기
주제에 대한 기사를 시청해 주셔서 감사합니다 Mizantrop – Molier | markiz z komedii moliera mizantrop, 이 기사가 유용하다고 생각되면 공유하십시오, 매우 감사합니다.