Kolejka Na Tofana Di Mezzo | Tofana Di Mezzo – 3241 M.Npm. Kolejka Lin. – July – 2014. Italia – [Hd] 100 개의 자세한 답변

당신은 주제를 찾고 있습니까 “kolejka na tofana di mezzo – Tofana di Mezzo – 3241 m.npm. Kolejka lin. – July – 2014. ITALIA – [HD]“? 다음 카테고리의 웹사이트 https://ppa.khunganhtreotuong.vn 에서 귀하의 모든 질문에 답변해 드립니다: https://ppa.khunganhtreotuong.vn/blog. 바로 아래에서 답을 찾을 수 있습니다. 작성자 Kazimierz Jedras 이(가) 작성한 기사에는 조회수 2,082회 및 좋아요 2개 개의 좋아요가 있습니다.

kolejka na tofana di mezzo 주제에 대한 동영상 보기

여기에서 이 주제에 대한 비디오를 시청하십시오. 주의 깊게 살펴보고 읽고 있는 내용에 대한 피드백을 제공하세요!

d여기에서 Tofana di Mezzo – 3241 m.npm. Kolejka lin. – July – 2014. ITALIA – [HD] – kolejka na tofana di mezzo 주제에 대한 세부정보를 참조하세요

Prezentacja slajdów z wyjazdu kolejką linowa z Cortiny d’ Ampezzo na szczyt Tofana di Mezzo ok. 3200 m.npm (górna stacja kolejki). Ap.fot.Nikon P 510 . Opracowanie fotek w programie PhotoFiltre .Utworzyłem ten film w narzędziu do tworzenia pokazu slajdów YouTube (http://www.youtube.com/upload).

kolejka na tofana di mezzo 주제에 대한 자세한 내용은 여기를 참조하세요.

Tofana di Mezzo (3244 m n.p.m.) oraz … – Wojaże na parze

Tofana di Mezzo (3244 m n.p.m.) oraz Tofana di Dentro (3238 m … do Mezzo poprowadzona jest z Cortiny d’Ampezzo trzyetapowa kolejka linowa.

+ 여기에 자세히 보기

Source: wojazenaparze.blogspot.com

Date Published: 1/14/2022

View: 9486

Dolomity, dzień 6. Od Tofany di Mezzo do Tofany di Dentro …

Przejście ferratą między Tofaną di Mezzo i Tofaną di Dentro … Kolej linowa wiodąca z Cortiny na Tofanę di Mezzo to imponujące założenie …

+ 더 읽기

Source: gdziebytudalej.pl

Date Published: 11/8/2021

View: 5600

Tofana i pizza na wysokości! – OneDayStop – Blog podróżniczy

Wycieczkę kolejką na szczyt postanowiliśmy zacząć od stacji pośredniej … Ze szczytu Tofana di Mezzo zejścia są tylko przez via ferraty, …

+ 여기에 자세히 보기

Source: onedaystop.com

Date Published: 12/5/2022

View: 7607

Gruppo delle Tofane – Przewodnik DOLOMITY NA FERRATACH

Na każdą z nich prowadzą trasy turystyczne i wspinaczkowe, ale szczególnie oblegana zawsze była Tofana di Mezzo, bo można było wjechać na nią kolejką linową …

+ 자세한 내용은 여기를 클릭하십시오

Source: dolomitynaferratach-przewodnik.pl

Date Published: 12/16/2022

View: 1785

Trawersując dostojne ściany Dolomitów, wejście na Tofana di …

Trawersując dostojne ściany Dolomitów, wejście na Tofana di Mezzo, … wagonikowa kolejka przemieszczająca się z Cortiny d’ Ampezzo na …

+ 여기에 표시

Source: wlochy.edu.pl

Date Published: 2/1/2022

View: 6481

Tofana di Mezzo – Trawersując ściany Tofan

Jednak najbardziej popularną atrakcję stanowi trzy etapowa, wagonikowa kolejka biegnąca z Cortiny d’ Ampezzo wprost na taras wokowy …

+ 더 읽기

Source: pioremnadhoryzontem.wordpress.com

Date Published: 8/25/2022

View: 8432

주제와 관련된 이미지 kolejka na tofana di mezzo

주제와 관련된 더 많은 사진을 참조하십시오 Tofana di Mezzo – 3241 m.npm. Kolejka lin. – July – 2014. ITALIA – [HD]. 댓글에서 더 많은 관련 이미지를 보거나 필요한 경우 더 많은 관련 기사를 볼 수 있습니다.

Tofana di Mezzo - 3241 m.npm. Kolejka lin. - July - 2014. ITALIA - [HD]
Tofana di Mezzo – 3241 m.npm. Kolejka lin. – July – 2014. ITALIA – [HD]

주제에 대한 기사 평가 kolejka na tofana di mezzo

  • Author: Kazimierz Jedras
  • Views: 조회수 2,082회
  • Likes: 좋아요 2개
  • Date Published: 2014. 7. 28.
  • Video Url link: https://www.youtube.com/watch?v=kmAxGorL19U

Wojaże na parze: Tofana di Mezzo (3244 m n.p.m.) oraz Tofana di Dentro (3238 m n.p.m.)

Tre Cime di Lavaredo – potężne turnie stojące samotnie w masywie Dolomiti di Sesto. Widok na nie od strony północnej należy do najbardzie…

Dolomity, dzień 6. Od Tofany di Mezzo do Tofany di Dentro, ferrata Formenton.

23 sierpnia 2016, wtorek

Samo słoneczko, coraz cieplej, do 23 st.

Masyw Cristallo już był, masyw Selli również, dziś przyszła pora na Tofany ( na zdjęciu powyżej widziane z masywu Selli). Spośród dostępnych szlaków wybieramy ferraty di Dentro i Formenton, umożliwiające przejście granią między Tofaną di Mezo (3244 m n.p.m.) i Tofaną di Dentro (3238 m n.p.m.) oraz zejście do pośredniej stacji kolejki.

Przejście ferratą między Tofaną di Mezzo i Tofaną di Dentro

Po drodze zatrzymujemy się fotograficznie w uroczej miejscowości Caprile, przez którą prawie codziennie przejeżdżamy.

Rano w pełnej turystów Cortinie mamy przejściowe problemy ze zlokalizowaniem dojazdu na parking pod kolejkę linową na Tofany – drogowskazów prawie brak i musimy polegać na mapie. Uff, udało się. Zaraz na parkingu spotykamy sympatyczną rodzinę z Polski, zamieniamy kilka słów, po czym szybko kupujemy bilet i prawie od razu wskakujemy do kolejki. Kolej linowa wiodąca z Cortiny na Tofanę di Mezzo to imponujące założenie inżynieryjne. Wjazd przebiega trzyetapowo, a ostatni odcinek wagonik pokonuje bez dodatkowych podpór dla liny. Wysokogórskie widoki rozlegające się dookoła dosłownie zapierają dech w piersiach. Wjazd na Tofanę jest godny polecenia choćby jako atrakcja sama w sobie, nawet dla osób nieprzepadających za wędrówkami po górach.

Z górnej stacji kolejki wychodzi się prosto na wspaniały widokowy taras, na którym można zażywać kąpieli słonecznych i rozkoszować się wspaniałymi panoramami. Łatwa ścieżka wprowadza na szczyt Tofany di Mezzo (3244 m n.p.m.) – warto tu podejść te kilka minut, bo widoki faktycznie są zachwycające. A my pobijamy kolejny rekord wysokości! Nie do końca się liczy, bo jednak kolejką, ale zawsze!

Sama ferrata zaczyna się nieco poniżej szczytu. Zakładamy kaski, uprzęże i lonże i ruszamy. Za nami kilkoro innych turystów – trasa ta cieszy się (zasłużenie!) dużą popularnością.

Pierwszy odcinek trasy nie jest trudny technicznie i wiedzie trawersem po półce skalnej. Jednocześnie to idealna okazja do studiowania budowy geologicznej Tofan. Spoglądamy na zostającą w tyle Tofanę di Mezzo – tu płyty skalne chyba stanęły na głowie!

Trudniej zaczyna się robić dopiero za przełęczą – opuszczamy wygodną półkę, a grań robi się powietrzna. Bardziej wymagające odcinki są jednak krótkie, a trudności nie przewyższają tych znanych z Orlej Perci. Należy uważać zwłaszcza na odcinkach bez zabezpieczeń – ścieżeczka jest wąziutka, a ekspozycja ogromna.

Po niespełna półtorej godziny od wyruszenia na ferratę stajemy na Tofanie di Dentro (3238 m n.p.m.). Na szczycie spotykamy niezwykle sympatyczną grupę Włochów – mocno starszych panów (80 na karku!) i naszych znajomych Państwa z parkingu. Z chęcią zatrzymujemy się na postój, bo kiszki z głodu marsza raźno grają. Znajdujemy idealny do tego celu grajdołek kilka kroków za szczytem z pozostałościami drewnianej konstrukcji. Mili panowie śmieją się, że znaleźliśmy świetną restaurację i robią nam wspólne zdjęcie 😉

Zejście z Tofany di Dentro do pośredniej stacji kolejki

Szlak sprowadza w dół piarżystym zboczem, które stopniowo przechodzi w grań. Po doświadczeniach poprzednich dni obawialiśmy się tego piarżystego zejścia, ale tu ścieżka z zakosami utrzymała się całkiem nieźle i schodziło się przyzwoicie. Na tym odcinku bardzo pomocne są kijki.

Widoki może nie są tak rozległe jak na grani między Tofanami, ale i tak nie można oderwać od nich oczu. Szlak co chwilę zmienia swój charakter i nie dłuży się.

Po chwili musimy schować kijki i znów przypiąć się do lin asekuracyjnych, po chwili szlak znów zamienia się w ścieżkę, potem znów mamy krótkie odcinki ferratowe, potem – zejście żlebem.

Tuż przed zejściem z grani znajdujemy biwak Baracca degli Alpini. W środku miło i przytulnie. Warunki do spędzenia nocy są tu daleko lepsze niż te na biwaku przy ferracie I. Dibona.

Podczas całego zejścia głównym problemem jest niezwiązane z ziemią podłoże. Ścieżka jest wygodna, ale wąska, a jest gdzie się zsunąć. W pewnym momencie szlak przeprowadza przez malownicze okno skalne.

Po przekroczeniu okna kończą się wszystkie trudności i niczym ceprostradą wędrujemy aż do pośredniej stacji kolejki (Ra Valles).

Cała nasza dzisiejsza wycieczka była przepiękna, godna polecenia dla każdego, kto ma doświadczenie w poruszeniu się po szlakach wysokogórskich i nie jest wrażliwy na ekspozycję.

Nasze czasy: 11:00-12:30 ferrata między Tofanami, 13:00-15:50 – zejście ferratą Formenton

Timing mamy niezły, więc postanawiamy coś zjeść w Rifugio Ra Valles. Tu jednak mają dziś tylko przekąski typu toasty. Zjeżdżamy więc kolejką na kolejną stację pośrednią. Czeka tu na nas restauracja z miłym tarasem widokowym. Dobra nasza. W menu wypatrujemy rivioli nadziewane serem, ślinka cieknie. Już mamy składać zamówienie, a tu kelner informuje nas, że właśnie przestali wydawać ciepłe posiłki. Cóż, musimy obejść się smakiem. W takiej sytuacji zjeżdżamy prosto do Cortiny i wsiadamy do samochodu z planem zatrzymania się na obiad gdzieś po drodze.

Dziś wracamy do Sottogudy drogą 638 przez przełęcz Giau (2236 m). Jechaliśmy już tędy podczas drogi z Wiednia w Dolomity, ale wtedy było ciemno i lało, no i nie było żadnych widoków. Mieliśmy ochotę odczarować tę drogę. Na przełęczy zatrzymujemy się na chwilę, by z bliska przyjrzeć się szczytowi Ra Gusela (2595 m n.p.m.), znanemu z wielu kalendarzy z górskimi widokami. Przy okazji lokalizujemy knajpę na przełęczy. Mają kluchy, idziemy! Chcemy składać zamówienie i … słyszymy, że na ciepłe dania zapraszają dopiero od 19:30. Czy nad nami krąży dziś nasza klątwa?

Docieramy do Sottogudy głodni jak wilki. Sytuację ratują jajka, cebulka i papryka w lodówce;)

Jak zdobyliśmy nasz pierwszy trzytysięcznik, czyli Tofanę di Mezzo

Ta strona korzysta z ciasteczek aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.

DOLOMITY NA FERRATACH

Ferraty Gruppo delle Tofane

Tofany – ogromne, majestatyczne, będące marzeniem wielu turystów. Roztaczająca się z nich panorama na Cortinę d’Ampezzo i pozostałe szczyty Dolomiti Ampezzane jest imponująca, dlatego są one popularnym celem wycieczek. Na każdą z nich prowadzą trasy turystyczne i wspinaczkowe, ale szczególnie oblegana zawsze była Tofana di Mezzo, bo można było wjechać na nią kolejką linową Freccia nel cielo (pol. strzała do nieba). Ta zabytkowa kolejka pracowała dzielnie przez 50 lat, ale 6 kwietnia 2019 roku odbył się jej uroczysty pożegnalny kurs (remont początkowo dotyczył pierwszego odcinka pomiędzy Cortiną d’Ampezzo a stacją Col Druscie). Wyciąg był w trakcie gruntownego remontu i został ponownie otwarty na Mistrzostwa Świata w Narciarstwie Alpejskim w 2021 roku, których gospodarzem będzie Cortina d’Ampezzo.

Na szczyt Tofany di Rozes prowadzi legendarna Via ferrata Giovanni Lipella, a wokół niej jest kilka krótkich, ciekawych tras o znacznie mniejszym stopniu trudności. Na środkową Tofanę di Mezzo prowadzi trasa składająca się z trzech ferrat: Via ferrata Giuseppe Olivieri (inna popularna jej nazwa to Via ferrata Punta Sant Anna), Via ferrata Gianni Aglio, Via ferrata alla Tofana di Mezzo. Najczęściej nazwy pierwszej z nich używa się dla całej trasy. W pobliżu Tofany di Mezzo jest jeszcze kilka innych ciekawych tras prowadzących na okoliczne mniejsze szczyty. Na ostatnią z nich, Tofanę di Dentro, również prowadzi trasa podzielona na trzy odcinki – Via ferraty: Lamon, Tofana Di Dentro i Formenton, choć dla określenia całości używa się najczęściej tej ostatniej nazwy. Najdalej wysuniętymi na północ ferratami w tej grupie są: wejście na szczyt Col Rosa oraz wycieczka do wodospadów na rzece Fanes.

Idealnymi bazami noclegowymi w tym rejonie oprócz Cortiny d’Ampezzo są schroniska: Rifugio Angelo Dibona 2037 m i Rifugio Giussani 2580 m, Rifugio Pomedes 2303 m, Rifugio Duca d’Aosta 2098 m.

Dolomiti Ampezzane to siedziba wielkich gwiazd Dolomitów. Tofana di Rozes, Tofana di Mezzo, Tofana di Dentro, Cinque Torri, Monte Cristallo, Sorapiss, Croda di Lago…

To część Dolomitów należąca do regionu Veneto. Jest to rozległy i zróżnicowany obszar ze stolicą w słynnej Cortinie d’Ampezzo, zwanej Królową Dolomitów, jeden z największych, najsłynniejszych i najdroższych kurortów narciarskich we Włoszech. Cortina otoczona jest ze wszystkich stron górami, które nadają jej wyjątkowego

uroku i klimatu: od zachodu chronią ją Tofany, od północy Pomagagnon, od północnego wschodu Cristallo, od wschodu Sorapiss i Faloria, a od południa Croda di Lago. Jest to bardzo modny i ekskluzywny kurort z drogimi hotelami, galeriami i butikami sławnych projektantów. Na ulicach widać błyszczące, drogie limuzyny i sportowe

samochody, a także wymuskane, zabytkowe cacka. W 1956 roku odbyła się tu olimpiada zimowa, na potrzeby której zbudowano dodatkową linię kolejową, która niedługo po tym wydarzeniu przestała być użytkowana. Wzdłuż głównej drogi z Cortiny do Dobbiaco nadal stoją stare, zrujnowane budynki stacji kolejowych, a dawna

trasa starej kolei to dziś bardzo popular na trasa rowerowa. To okolica pełna pozostałości z okresu I wojny światowej. W okolicach Cinque Torri bardzo dobrze zachowane i wyremontowane artefakty tworzą muzeum na wolnym powietrzu. Zabudowania i setki metrów okopów ciągną się np. u podnóży Cinque Torri oraz pobliskiej

góry – Sass de Stria.

Obszar Dolomiti Ampezzane możemy podzielić na pięć grup: Tre Tofane, Novelau, masyw Sorapiss, masyw Cristallo i pasmo Pomagagnon. Opis ferrat tego rejonu podzieliliśmy na trzy podrozdziały: Gruppo delle Tofane, Gruppo del Sorapiss, Gruppo del Cristallo e Pomagagnon, a ferraty grupy Novelau znajdują się w podrozdziale Passo Falzarego.

Kruche skały regonu

Nuvolau to niewielki, łatwo dostępny i wart odwiedzenia obszar. Jego ikoną i mekką wspinaczkową są słynne Cinque Torri (pol. pięć wież), do których podnóża warto się udać, nawet jeżeli nie uprawia się klasycznej wspinaczki. Z bliska te sterczące wieże i leżące u ich stóp ogromne, oderwane fragmenty skał robią nieprawdopodobne wrażenie. Dodatkowo przebywanie przez chwilę w tej wspinaczkowej atmosferze to ciekawe przeżycie. Koniecznie pamiętajcie, żeby – nawet jeśli tylko tam spacerujecie – mieć na głowie kask, bo z góry spod nóg innych wspinaczy mogą sypać się kamienie. Wiele gór w Dolomitach zagrożonych jest niestabilnością i możliwością oderwania się fragmentów skał. Szczególnym przykładem unaoczniającym to zjawisko są Cinque Torri. Dookoła stojących wież porozrzucane są ogromne głazy, które kiedyś stanowiły ich fragmenty. Ze względu na to, że jest to tak popularne turystycznie miejsce, prowadzone są analizy i badania zmian zachodzących w skałach wież. Badane są zarówno zmiany w budowie geologicznej skał czy pojawiające się pęknięcia i niejednorodności, jak i ewentualne, nawet mikroskopijne drgania. W celu ich wykrycia kilka lat temu na wieży Torre Inglese (Wieży angielskiej) zamontowano czujnik drgań. W 2004 roku od wieży Torre Trephor oderwał się ogromny blok skalny o objętości przeszło 10 tys. m3. Szczęśliwie stało się to w nocy i nie było ofiar w ludziach. Jest tylko kwestią czasu, gdy odpadnie kolejny fragment jednej z wież. Szczególnie niebezpieczna sytuacja jest pod koniec wiosny, gdy skała jest drążona i podmywana przez częste sezonowe opady i topiący się śnieg. W związku z tym, że kolejna katastrofa jest nieunikniona, sugeruje się, żeby szczególnie w okresie maja i czerwca nie zbliżać się do wież.1

1 Źródło: Praca doktorska “The Cinque Torri Group (The Dolomites): Analysis of past and present-day gravitational phenomena by laser scanning

and numerical modeling” Alessia Viero. 2011. Università degli Studi di Padova.

Trawersując dostojne ściany Dolomitów, wejście na Tofana di Mezzo

Relacja z sierpniowej wyprawy w Dolomity, której celem było zdobycie trzech gigantycznych szczytów masywu Tofany. W celu zdobycia trzech wyniosłych szczytów Punta Anna, Tofana di Mezzo i Tofana di Dentro musieliśmy pokonać trudne ferraty: G. Olivieri, G. Agolio, Lamon i Formenton.

Warto wiedzieć

Dolomity stanowią pasmo górskie leżące w północno-wschodniej części Włoch. Granica tego uroczego regionu biegnie poprzez dolinę Val Pusteria od strony północnej, dolinę Valle Isarco na zachodzie, dolinę Piane we wschodniej części oraz dolinę Val di Fiemme i dolinę Val Padola wyznaczające południową krawędź górskiego obszaru.

Dolomity zajmują znaczną powierzchnię należącą do prowincji Belluno, Trydent i Bolzano, ich specyfika polega na tym, że składają się z masywów skalnych oddzielonych dolinami. Najwyższym wierzchołkiem Dolomitów jest Punta Penia (3343 m.) należącym do pokrytego lodowcem masywu Marmolada. Pozostałymi wyróżniającymi się szczytami i grupami górskimi są Antelao, Tofany, Cristallo, Sorapiss, Sella, Civetta, Pelmo.

Tofany to uroczy masyw górski charakteryzujący się ogromnymi wysokimi, pionowymi ścianami, usytuowany we wschodniej części Dolomitów w bezpośrednim sąsiedztwie przytulnej miejscowości Cortina d’ Ampezzo.

Od wschodu graniczy z doliną Boite, na zachodzie z doliną Val Travenanzes oddzielającą Tofany od grupy Fanis. Od północy krawędź masywu tworzy dolina Valle di Fanes, natomiast od strony południowej jedna z ważniejszych dolomickich tras komunikacyjnych łącząca Cortinę d’ Ampezzo z Passo Falzarego.

W skład masywu Tofany wchodzą trzy gigantyczne trzytysięczniki: Tofana di Mezzo (3241 m), Tofana di Dentro (3238 m) oraz Tofana di Rozes (3225 m). Tofany stanowią niezwykle atrakcyjny turystycznie rejon, bogaty w liczne trasy narciarskie, szlaki turystyczne, via ferraty i drogi wspinaczkowe.

Na turystów preferujących mniej aktywny tryb spędzania czasu czekają interesujące kolejki: trzyetapowa wagonikowa kolejka przemieszczająca się z Cortiny d’ Ampezzo na szczyt Tofana di Mezzo oraz dwuetapowy wyciąg krzesełkowy biegnący z podnóża masywu do schroniska Pomedes.

Nocleg w okolicach Tofana di Mezzo

Powszechnie stosowany przez turystów dziki kamping wzdłuż drogi Cortina d’ Ampezzo – Passo Falzarego. Korzystając z tego rodzaju noclegu należy pamiętać o zasadzie rozbijania namiotu o zmierzchu i składania o wschodzie słońca, ponad to należy unikać miejsc oznaczonych tabliczką „No camping”. My preferowaliśmy tą formę noclegu ze względu na bliskość natury.

Kolejnym darmowym miejscem na nocleg, jakie wybraliśmy była górna stacja kolejki linowej Rifugio Cima Tofana wyposażona w cztery wygodne prycze z kocami, wystawione w chwili zjazdu ostatniej kolejki. W grupie Tofan znajduje sie również buda biwakowa Baracca degli Alpini stanowiąca kolejne gratisowe miejsce na przetrwanie nocy.

W okolicy miasteczka Cortina d’ Ampezzo znajdują się płatne pola kampingowe „Olimpia”, „Dolomiti”, „Cortina” i „Rocchetta” są to fajne miejsca noclegowe, jednak znacznie oddalone od masywu. Natomiast w rejonie grupy Tofany znajdują się także znacznie drogie schroniska górskie Rifugio Giussani, Rifugio Dibona i Rifugio Pomedes.

pogoda pogoda

Noce i poranki były chłodne pomimo słonecznej i ciepłej pogody w ciągu dnia. Poranki charakteryzowały się błękitnym czystym niebem, natomiast w ciągu dnia pojawiały się jednostkowe chmury. Wiatr był słaby umiarkowany z silniejszymi podmuchami na przełęczach. Pogoda w Dolomitach jest dosyć zmienna, czasami w godzinach popołudniowych występują chmury burzowe.

Jednak najczęściej wyładowania atmosferyczne mają miejsce w nocy. Opadom deszczu na znacznych wysokościach często towarzyszy grad lub śnieg. Najdogodniejsza pogoda do uprawiania turystyki górskiej jest w sierpniu.

Dojazd do okolic Tofana di Mezzo

Wyruszając w podróż własnym samochodem obierając punkt docelowy miejscowość Cortina d’ Ampezzo można dotrzeć pokonując trasę w różnoraki sposób.

Przez Czechy i Austrię, kierując się przez następujące miejscowości: Cieszyn, Brno, Wiedeń, Graz, Lienz.

Przez Niemcy i Austrię, przemieszczając się przez kolejne miasta: Zgorzelec, Drezno, Chemnitz, Norymberga, Monachium, Innsbruck, Brenner.

Osobiście preferuję przejazd przez Niemcy ze względu na znakomite bezpłatne autostrady. Pomimo nieco okrężnej trasy docieramy na miejsce często w czasie krótszym niż przez Czechy i Austrię. W celu uniknięcia opłat za przejazd przez autostradę austriacką i przełęcz Brenner stosuję mały skrót.

Mianowicie jadąc autostradą z Monachium na Innsbruck zaraz przed granicą niemiecko-austiacką kieruję się na miejscowość Ebbs a następnie na Kossen, St. Johann, Kitzbuhel, Mittersill docierając do tunelu Felbertauren Tunnel, który ciągnie się ponad 5km. W tym miejscu ponosimy jedyną opłatę za przejazd tunelem w granicach 10 euro. Podróżując dalej docieramy kolejno do Matrei, Lienz i Cortiny d’ Ampezzo.

informacje praktyczne

Via Ferrata w dosłownym tłumaczeniu brzmi żelazna droga i oznacza trasę wyposażoną w stalową linę umieszczoną na kotwach osadzonych w skale. Owa lina służy do asekuracji, wpina się w nią karabinki lonży asekuracyjnej.

Zatem niezbędnym sprzętem do poruszania się po ferratach jest lonża asekuracyjna wyposażona w karabinki i płytkę hamującą, uprząż biodrowa lub piersiowa oraz kask chroniący głowę przed spadającymi odłamkami skalnymi. Kijki trekingowe znacznie pomagają podczas wędrówek po piargowych zboczach.

Opis wyprawy na Tofana di Mezzo

Trawersując dostojne ściany Dolomitów

Chłodny pranek szybko i skutecznie otworzył moje zmęczone powieki. Pierwsze spojrzenie skierowane w czyste błękitne niebo. Zapowiadał się idealny dzień na górską wyprawę. Rytualnie odpaliłem kuchenkę w celu zagotowania wody na herbatę. Ogrzewając nad parą zmarznięte dłonie przygotowywałem śniadanie.

Słońce sukcesywnie wynurzało się za wschodnich Dolomitów, początkowo ogrzewając wierzchołek Tofana di Rozes, następnie kolorowe ściany masywu, czubki świerków, aż wzbiło się na tyle wysoko by sięgnąć swymi promieniami chłodną, zroszoną łąkę, na której właśnie spożywaliśmy pierwszy posiłek.

Pijąc gorącą herbatę patrzyłem w kierunku upragnionego masywu czując nieodzowny smak utęsknienia połączonego z niecierpliwością. Szybko pakowaliśmy plecaki przywiązując do tej czynności skrupulatną uwagę. Chowając do zewnętrznej kieszeni plecaka zastrzyk z glukozą miałem nadzieję, że nie będę go musiał użyć.

Zapowiadały się dwa dni murowanej pogody, które chcieliśmy wykorzystać na przejście przez cały masyw Tofan i zdobycie trzech wyniosłych szczytów, Punta Anna, Tofana di Mezzo i Tofana di Dentro. W celu zaoszczędzenia czasu, do Rifugio Pomedes podjechaliśmy wyciągiem krzesełkowym.

Po drobnym spacerku stanęliśmy u podnóża mieniącej się żółtawym kolorem Punta Anny. Zdawaliśmy sobie sprawę, że poprowadzona w wyeksponowanym terenie ferrata Olivieri może być trudna. Bardzo chcieliśmy ją pokonać i wspiąć się na sam szczyt. Trzask karabinka biegnący ku dolinie zaakcentował rozpoczęcie wspinaczki. Początkowo łatwa droga prowadziła ukośną półką w kierunku przechylonej grani.

Sprawnie pokonywaliśmy trudności terenu, szybko nabierając wysokości. Spojrzałem na Kasię i zapytałem o kondycję. Kiwnięciem głowy zasugerowała, że wszystko jest w najlepszym porządku.

Chwytając ostre krawędzie dolomitowych skałek wspinaliśmy się coraz wyżej, zbliżając się do grupy ludzi, których tempo wędrówki znacznie spadło. Dotarliśmy do zakorkowanego miejsca, kilku turystów bardzo ostrożnie stawiało kroki na płaskiej ścianie kurczowo trzymając się stalowej liny.

Delektowaliśmy się uroczym widokiem gór. W oddali widniał masyw Sorapiss oraz szczyt Antelao, natomiast poniżej rozciągała się jakże przytulna Cortina d’ Ampezzo. Kasia poczuła nagły spadek cukru, szybko wyciągnąłem czekoladę, która ze smakiem rozpłynęła się w jej ustach, niosąc ulgę i przypływ energii.

Roztrzęsione ciało i przyspieszony oddech powoli się stabilizowały. Po chwili odpoczynku mogliśmy ruszać dalej. Rozpoczęliśmy trudniejszy etap wspinaczki, której trasa biegła przez stromą skałę.

Naszym oczom ukazała się żółciutka wyrastająca z piargowego wzniesienia Tofana di Rozes zdobyta przez nas w ubiegłym roku. Wędrując bacznie obserwowałem kroki Katarzyny starając się zawczasu zauważyć każde osłabienie.

Jednak moja sprytna partnerka, czasem wspomagając się czekoladą, efektywnie wspinała się ku górze, a ja niczym cień podążałem za jej krokiem.

Pokonywaliśmy ostrze eksponowanej, lekko przewieszonej grani, opierając stopy i ręce na skąpych występach skalnych. Palce mocnym ściskiem chwytały ostre krawądki, a czubki butów, pod którymi czułem dużo powietrza, twardo opierały się na skalnych listwach. W końcu wdrapaliśmy się na wierzchołek, który okazał się szczytem Punta Anna (2273m).

Dookoła rozciągała się przepiękna panorama ukazująca wyniosłe masywy Dolomtów otulających się w śnieżnobiałe chmury. Przegryzając gorzką czę obserwowałem wzbudzające respekt solidne ściany Tofana di Mezzo. Jeszcze tylko łyk zimnej wody, kojącej spragniony organizm i w drogę.

Zdecydowanym krokiem ruszyliśmy na ferrate Agolio. Wspinaliśmy się granią wschodniej turni, gdzie droga stawała się coraz bardziej przepaścista. Szybko przepinaliśmy karabinki lonży asekuracyjnej, pozostawiając w dole szczyt Punta Anna.

Zorientowaliśmy się, że ferrata Agolio jest trudniejsza niż poprzednie podejście. Minęliśmy pnącą się do góry grań, dalej szlak prowadził wąską półką trawersującą wschodnie zbocze Tofan. Dotarliśmy do pierwszego kluczowego momentu ferraty.

Przed nami wyrosła pionowa a nawet lekko przewieszona ściana. Na niej wisiał mężczyzna mający problemy z pokonaniem drogi. Krzycząc pokazywałem, w którym miejscu ma ustawić stopy. Kasia poczuła drobne zaniepokojenie sytuacją, ponieważ zdała sobie sprawę, że podczas odpadnięcia turysty, czeka go lot zakończony twardym lądowaniem u jej stóp.

Mieliśmy obawę, że zepchnie ją ze skały. Zmęczony turysta ostatkiem sił wycofał się z kulminacyjnego punktu. Kasia odpowiednio balansując ciałem szybko pokonała przewieszone podejście. Zaraz za nią wskoczyłem na pikantny element trasy. Korzystając z mocnych krawędzi wspiąłem się wyżej, następnie twardo opierając podeszwy butów na skale odchyliłem się lekko w bok i łapiąc pewnego chwytu wciągnąłem na górę.

Kawałek dalej napotkaliśmy rozgałęzienie ferraty, jedna część uciekała lekko w dół trawersując ścianę, natomiast druga biegła pionowo do góry. Wybraliśmy wariant pionowy. Wspinaliśmy się po gładkiej ścianie z kilkoma płytkimi i wyślizganymi wyżłobieniami.

Kiedy Kasia pokonywała emocjonujący fragment ferraty, stawiając krok na bardziej poziomym podłożu, nadepnęła na kamień wielkości męskiej pięści, który wysunął się z pod podeszwy buta i spadł centralnie na moją głowę. Odbijając się od kasku poszybował dalej w dół omijając kilku turystów. Na szczęście kask skutecznie zamortyzował uderzenie. Pomyślałem, że robi się gorąco skoro Kacha częstuje mnie kamorkami, ciekawe, co przeskrobałem.

Po chwili okazało się, że weszliśmy na widokową turnię, a wybrana przez nas droga była błędna. Musieliśmy zejść z powrotem wyślizganą ścianą. Mocno zapierając się butami na tarcie o twardą skałę i silnie trzymając liny dotarliśmy do rozwidlenia, następnie pokierowaliśmy się właściwą drogą, gdzie po krótkiej wędrówce napotkaliśmy kolejny kluczowy element ferraty.

Tym razem trasa prowadziła w niesamowicie wyeksponowanej płaskiej ścianie z niewielką ilością występów skalnych.

Poszedłem pierwszy, ciężki plecak stanowczo odrywał mnie od stromizny, co znacznie utrudniało zadanie. Stopami szukałem pewnego oparcia. Patrząc pod nogi widziałem dużo powietrza a daleko za nim kamieniste podłoże. Po pokonaniu ciekawego odcinka trasy, odwróciłem się w stronę partnerki wyciągając w jej kierunku dłoń. Chciałem pomóc w pokonaniu trudnego trawersu, ale Kasia samodzielna twarda babka rzuciła na wiatr dwa słowa „Spróbuję sama”.

Dalszy etap wyprawy prowadził przez kruche, piargowe zbocze. Wędrówka stawała się coraz bardziej żmudna i monotonna. Obolałe ramiona coraz bardziej ugniatał ciężki plecak. Im wyżej się wdrapywaliśmy tym więcej musiałem robić przystanków w celu wyregulowania oddechu.

Słońce ostrymi promieniami opiekało twarze i wysuszało usta. Zatrzymaliśmy się na chwilę, aby uzupełnić płyny. Kasia sprawdziła poziom cukru, szurnęła kawałek czekolady i ruszyliśmy dalej. Minęliśmy kilka paskudnych zapór lawinowych, które skutecznie oszpecały piękny krajobraz.

Stawiając kolejne kroki podziwiałem ogrom żółtych ścian Dolmitów, u ich podnóża czuliśmy się jak mrówki maszerujące pomiędzy ludzkimi stopami. Niestabilne podłoże usypywało się z pod butów utrudniając podejście. W głowie czułem lekkie zawirowania. Mieszanina znacznej wysokości, ostrego słońca oraz narastającego zmęczenia nadawała odpowiedni smaczek wyprawie.

Kasia obserwując moje chwilowe osłabienia zapytała czy wszystko jest w porządku. Chyba tak, skoro jeszcze jak wielbłąd z garbem na plecach zasuwam pod górę. Z minuty na minutę nabieraliśmy wysokości. Szpetne zapory lawinowe pozostały daleko w dole, już nie męczyły oczu swoim widokiem.

Kilka żelaznych drabin umocowanych w skale prowadziło nas w kierunku szczytu. Skupiając wzrok wypatrzyłem górną stację kolejki linowej oraz zmierzający do niej mały wagonik. Wiedziałem, że większość trasy podejściowej mamy za sobą i niebawem przywita nas szczyt.

Końcowy fragment już nie był tak solidnie męczący. Zadzierając wysoko kolana pokonywaliśmy kolejne bloki skalne, by po chwili znaleźć się na szczycie najwyższej z Tofan. Podniosłem do góry dłoń wiedząc, że Tofana di Mezzo została zdobyta. Specyfika i trudności drogi nadały niepowtarzalny charakter temu miejscu.

Z wysokości 3244 m

rozciągał się piękny górski widok na Dolomitowe skarby. Otaczały nas najeżone wierzchołki szczytów rozdzierających kłębiaste chmury. W dali na przełęczy pogrywał szumiący wiatr, a słońce ciepłymi promieniami usiłowało przebić się przez zawieszoną pierzynę.

Na niebie pojawiły się ptaki cieszące się z każdego górskiego podmuchu. Kiedy nasyciliśmy oczy pięknym widokiem, zeszliśmy niżej do stacji kolejki linowej. Rozłożyliśmy leżaki na widokowym tarasie i skomponowaliśmy drobny posiłek. Opary energetycznego ryżu z chińskim sosem grzechotały pokrywką garnka sygnalizując, że już czas na obiad. Pałaszując łyżką w garnku podziwialiśmy krajobraz.

Każde danie przyprawione, choć szczyptą Dolomitowego pejzażu smakuje rewelacyjnie. Nagle stacja kolejki opustoszała. Wagonik snujący po linie szybko zmienił się w pudełko zapałek poczym znikł w oddali. Byliśmy zupełnie sami, tylko my, góry, kłócące się o okruchy chleba ptaki i wiatr trzepoczący włoską flagą.

Wypoczywając w wygodnych leżaczkach, wystawiliśmy twarze do ciepłego słońca, które sukcesywnie kierowało się ku zachodowi, skrywając się za szczytem Tofany di Mezzo, na który postanowiliśmy się wdrapać ponownie. Pozostawiając klamoty w nowym schronieniu ruszyliśmy na niepowtarzalną randkę.

Zachód słońca z Tofana di Mezzo jest wyjątkowo malowniczy. Okoliczne szczyty nabierały krwistej barwy a niebo mieniło się purpurą. Słońce chowając się za ostrymi szczytami gór nadawało chmurą złocistą poświatę, a wiatr rozciągał je na przejrzystym niebie nadając kosmiczne kształty.

Ostateczne promienie słońca ogrzewały twarze a delikatny zefirek idealnie je schładzał. Dookoła panowała błoga cisza, czasem jedynie wiatr zagrał górską melodię na skalistej grani.

To miejsce nakłaniało do zadumy, mogłem tu siedzieć bez końca myśląc o niczym, oglądać świat z góry, czując wolność oraz uczucie wewnętrznego wyciszenia. Cieszyłem się, że Kasia jest w tym uroczym miejscu ze mną, to była jedna z piękniejszych naszych randek.

Słońce ukryło się za horyzontem rzucając czerwoną barwę na resztkę rozmytych obłoków. Na twarzy poczułem ziąb, temperatura gwałtownie spadała. Wróciliśmy do stacji kolejki gdzie czekały na nas mięciutkie prycze.

Za oknem zapadał zmrok. Dolomity odziały ciemną szatę a daleko w dole radosnymi światełkami zamigotała Cortina d’ Ampezzo. Widok przytulnego miasteczka nocą z tej wysokości zapierał dech w piersiach.

Powieki robiły się coraz cięższe, chyba czas odpocząć po pełnym wrażeń dniu. Kasia dokonała wieczorne pomiary, początkowo ze względu na niską temperaturę glukometr odmówił posłuszeństwapoczym po chwili wyświetlił wynik. Gwałtowny spadek cukrów wywołał konsumpcję kolejnych batoników. Kładąc się na pryczy, wsunąłem się w ciepły śpiwór i dodatkowo opatuliłem kocem.

Parujący oddech unosił się w świetle czołówki. Komponując głowę w koc patrzyłem w brunatne niebo zdobione jasnymi gwiazdami. Ich migotanie niczym kołysanka tuliło nas do snu… Pierwsze, poranne promienie słońca wynurzającego się za Dolomitowych szczytów postawiły nas na nogi zwiastując kolejny dzień dobrej pogody. Konsumując delikatne śniadanko pakowaliśmy plecaki jednocześnie podziwiając górski wschód słońca. Kontynuując przeprawę po masywie Tofan ruszyliśmy na ferrate Lamon, która nie stwarzała większych trudności.

Trawersowaliśmy zbocze schodząc w kierunku przełęczy. Ze względu na przemieszczanie się po zacienionej stronie góry, odczuwalny był poranny chłód. Na przełęczy przywitało nas rozpalone słońce, które wisiało już wysoko na niebie. Rozpoczęliśmy wspinaczkę po grani na szczyt Tofana di Dentro.

Patrząc na pokonaną drogę zejściową dostrzegłem ogrom skalnego muru. Sympatyczna stacja kolejki linowej była ledwo dostrzegalna gołym okiem.

Nasłoneczniona Tofana di Mezzo pocięta licznymi rynnami i wyżłobieniami wzbudzała ciekawość i respekt. Kasia tego dnia miała spore pokłady niesporzytej energii, z tego powodu utrzymywaliśmy odpowiednie tempo wędrówki. Po drodze minęliśmy ciekawe okno skalne, z którego wyłaniał się widok na najwyższy masyw Dolomitów – Marmolade.

Obserwowałem wędrówkę Kasi w celu uniknięcia wszelkich niespodzianek, a moja partnerka mocno zadzierając głowę wypatrywała jak daleko mamy do szczytu. Ostateczny trzask karabinka oznajmił koniec stalowej liny. Po kilku krokach staliśmy na szczycie Tofana di Dentro, na wysokości 3238m.

Dookoła widniały pionowe ściany wygrzewających się w porannym słońcu Dolomitów, na szczycie stał skromny drewniany krzyż, a oprócz nas nie widzieliśmy żadnej żywej istoty. Cisza i spokój, rozkosz dla zmysłów. Podziwiając widoki bazgrałem ołówkiem w księdze wpisów. Wypiliśmy ostatnie krople wody, co delikatnie mnie zaniepokoiło. Po krótkim odpoczynku ruszyliśmy w dalszą drogę. Maszerowaliśmy ferratą Formenton stanowiącą trasę zejściową z masywu Tofan.

Nostalgicznie spojrzałem w kierunku zdobytych wcześniej szczytów i dalej dreptałem po osuwających się kamieniach. Mocne zapieranie się kijkami niejednokrotnie uchroniło przed solidnym upadkiem. Po krótkiej wędrówce dotarliśmy do budy biwakowej gdzie w pojemnikach czekała na nas deszczówka.

Uzupełniliśmy zapas wody jednocześnie gasząc pragnienie. Przemieszczając się pomiędzy skalnymi urwiskami mijaliśmy zgliszcza fortyfikacji pamiętających czasy I wojny światowej. Schodziliśmy coraz niżej mijając grono ludzi. Słońce znajdujące się wysoko na niebie paliło coraz mocniej.

Zejście po wrednym piargowym stoku wywoływało przeszywający ból kolan i piszczeli. Sypki grunt miał się ku końcowi, kiedy jeden z ostatecznych kamieni wyjechał mi z pod podeszwy buta i wyrżnąłem orła w pachnącą żywicą kosodrzewinę zdzierając sobie dłoń.

Nasączony chwilową złością i zmęczeniem uwaliłem się na zielonej łące oznajmiając, że tu zostaję. Kasia miała zdrowy ubaw a ja po ochłonięcu powróciłem na szlak, który prowadził przez gęsty las.

Wędrując spoglądałem na Kasię, byłem z niej naprawdę bardzo dumny, ponieważ stawiła czoło nie tylko trudnej skalistej drodze, ale przede wszystkim niedomaganią własnego organizmu, dając przykład, że wiele można osiągnąć, jeżeli czegoś bardzo się pragnie.

W jakimś stopniu pokonała swoje dolegliwości poznając jeszcze bardziej samą siebie. Wąska ścieżka doprowadziła nas do stacji kolejki będącej początkiem i kresem wędrówki. Był to szczęśliwy koniec naszej Tofanowej wyprawy stanowiącej kolejną przygodę życia.

Tofana di Mezzo – Trawersując ściany Tofan

Relacja z wyprawy, której głównym celem było przetrawersowanie całego masywu Tofany. Trzeciej co do wysokości grupy górskiej Dolomitów. Zadaniem eskapady było pokonanie powietrznych ścian i turni, a co za tym idzie zdobycia trzech strzelistych szczytów: Punta Anna, Tofana di Mezzo i Tofana di Dentro.

Tofany

Trzeci co do wysokości masyw górski w Dolomitach. Bardzo urokliwy o charakterystycznych kształtach, który jest usytuowany w północno wschodniej części Dolomitów w bliskim sąsiedztwie miasteczka Cortina d’ Ampezzo. Cechują go gigantyczne i płaskie ściany wzbijające się wysoko ponad doliny. Tą ciekawą grupę górską budują umiejscowione obok siebie, trzy wierzchołki wnoszące się ponad 3000 metrów: Tofana di Mezzo (3241 m), Tofana di Dentro (3238 m) oraz Tofana di Rozes (3225 m). Masyw Tofan od wschodu oddzielony jest od innych grup górskich doliną Boite, na zachodzie sąsiaduje z masywem Fanis, a granice miedzy nimi tworzy dolina Val Travenanzes. Północną krawędź zakreśla dolina Valle di Fanes, natomiast od strony południowej przyklejony jest do szosy łączącej osadę Cortina d’ Ampezzo z przełęczą Passo Falzarego. Warto wspomnieć, że jest to jedna z najważniejszych w tym rejonie tras komunikacyjnych. Tofany stanowią bardzo atrakcyjny region turystyczny z doskonałą infrastrukturą. Bowiem jest bogato zaopatrzony w szlaki trekkingowe, via ferraty, drogi wspinaczkowe oraz trasy narciarskie. Do najbardziej ciekawych żelaznych dróg zalicza się via ferratę Giovanni Lipella, która rozpoczyna się długą nieoświetloną sztolnią, a następnie wiedzie zachodnią ścianą góry wprost na szczyt Tofana di Rozes. Należy także wspomnieć o zestawie łączących się ze sobą via ferrat Giuseppe Olivieri, Gianni Aglio i Lamon, które poprowadzone są główną granią Tofan i pozwalają na zdobycie wybitnych szczytów Punta Anna, Tofana di Mezzo i Tofana di Dentro. Wśród alpinistów dużym zainteresowaniem cieszy się południowa ściana Tofany di Rozes. W jej strukturze wytyczono wiele dróg wspinaczkowych długich, na około 20 wyciągów. Dla osób mniej aktywnych fizycznie przygotowane są wyciągi i kolejki górskie. Należy do nich zaliczyć dwuetapowy wyciąg krzesełkowy biegnący z podnóża masywu na polanę pod schroniskiem Pomedes. Jednak najbardziej popularną atrakcję stanowi trzy etapowa, wagonikowa kolejka biegnąca z Cortiny d’ Ampezzo wprost na taras widokowy umieszczony pod szczytem Tofana di Mezzo. Widok na Dolomity z tego miejsca zapiera dech w piersi i rodzi nietuzinkowe przeżycie.

Trawersując ściany Tofan

Chłodny pranek szybko i skutecznie otworzył zmęczone powieki. Pierwsze spojrzenie skierowane w czyste błękitne niebo. Zapowiadał się idealny dzień na górską wyprawę. Rytualnie odpaliłem kuchenkę w celu zagotowania wody na herbatę. Ogrzewając nad parą zmarznięte dłonie przygotowywałem śniadanie. Słońce sukcesywnie wynurzało się za wschodnich Dolomitów. Początkowo ogrzewało wierzchołek Tofana di Rozes, następnie kolorowe ściany masywu, czubki świerków, aż wzbiło się na tyle wysoko by sięgnąć swymi promieniami chłodną, zroszoną łąkę, na której właśnie spożywaliśmy pierwszy posiłek. Spijając gorącą herbatę patrzyłem w kierunku upragnionego masywu czując nieodzowny smak utęsknienia połączonego z niecierpliwością. Szybko spakowaliśmy plecaki przywiązując do tej czynności skrupulatną uwagę. W razie problemów do zewnętrznej kieszeni plecaka schowałem zastrzyk z glukozą jednak miałem spore pokłady nadziei, że nie będę go musiał użyć. Zapowiadały się dwa dni murowanej pogody, które chcieliśmy wykorzystać na przejście przez cały masyw Tofan i zdobycie trzech wyniosłych szczytów, Punta Anna, Tofana di Mezzo i Tofana di Dentro.

W celu zaoszczędzenia czasu, do schroniska Rifugio Pomedes podjechaliśmy wyciągiem krzesełkowym. Po krótkim spacerku stanęliśmy u podnóża mieniącej się żółtawym kolorytem Punta Anny. Łyk zimnej wody, której zapas w plecaku skutecznie obciążał moje barki, odświeżył gardło po czym ruszyliśmy w drogę po ferracie Giuseppe Olivieri. Zdawaliśmy sobie sprawę, że może to być dosyć trudna ferrata poprowadzona w wyeksponowanym terenie. Bardzo chcieliśmy ją pokonać i wspiąć się na sam szczyt. Trzask karabinka biegnący ku dolinie zaakcentował rozpoczęcie wspinaczki.

Początkowo łatwa droga prowadziła ukośną półką w kierunku przechylonej grani. Sprawnie pokonywaliśmy trudności terenu, szybko nabierając wysokości. Wąska półka wymagała skupienia i poświęcenia znacznej uwagi. Dookoła rozciągał się widok na uroczy dolomitowy krajobraz. Spojrzałem na Kasię i zapytałem o formę i kondycję. Kiwnięciem głowy zasugerowała, że wszystko jest w najlepszym porządku. Chwytając ostre krawędzie skałek wspinaliśmy się coraz wyżej, zbliżając się do grupy ludzi, których tempo wędrówki znacznie spadło. Domyślaliśmy się, że na tym etapie droga robi się trudniejsza. Dotarliśmy do zakorkowanego miejsca, kilku turystów bardzo ostrożnie stawiało kroki na płaskiej ścianie kurczowo trzymając się stalowej liny. Delektowaliśmy się uroczym widokiem gór. W oddali widniał masyw Sorapiss oraz szczyt Antelao, natomiast poniżej rozciągała się jakże przytulna Cortina d’ Ampezzo. Niestety bardzo szybko partnerka poczuła spadek cukru. Pospiesznie wyciągnąłem czekoladę, która ze smakiem rozpłynęła się w jej ustach, niosąc ulgę i przypływ energii. Po chwili mogliśmy ruszać dalej.

Rozpoczęliśmy trudniejszy etap wspinaczki, której trasa biegła przez stromą skałę. Naszym oczom ukazała się żółciutka wyrastająca z piargowego wzniesienia Tofana di Rozes. Z sympatią patrzeliśmy w jej kierunku, ponieważ udało nam się na nią wdrapać rok wcześniej. Wędrując bacznie obserwowałem kroki kompanki starając się zawczasu zauważyć każde osłabienie. Jednak moja sprytna partnerka sprawnie trawersowała płaską ścianę idealnie znajdując krawędzie skał na oparcie stóp. Czasem nawet wspinała się na tyle efektywnie, że to ja podążałem za nią niczym cień. Teren robił się coraz trudniejszy. Pokonywaliśmy ostrze eksponowanej grani, opierając stopy i ręce na skąpych występach skalnych. Na dodatek od pewnego czasu czułem za sobą oddech przepychającej się pary Włochów. Na odcinku pomiędzy przelotami powinna znajdować się jedna osoba, ponieważ gdybym odpadł od ściany zdmuchnąłbym ich z drogi. Dla zachowania bezpieczeństwa postanowiliśmy przepuścić niecierpliwą parkę. Natomiast ich przepychanki zostały głośno skomentowane przez pozostałych turystów. Dalej wspinaliśmy się stromą granią, momentami leciutko przewieszoną, co stwarzało dodatkowe utrudnienie. Intensywna wspinaczka pozwoliła na pokonanie kolejnych przepaścistych miejsc. Palce mocnym ściskiem chwytały ostre krawądki a czubki butów, pod którymi czułem dużo powietrza, twardo opierały się na skalnych listwach. W końcu wdrapaliśmy się na wierzchołek, który okazał się szczytem Punta Anna (2273m).

Dookoła rozciągała się przepiękna panorama ukazująca wyniosłe masywy Dolomitów otulających się w śnieżnobiałe chmury. Większość górołazów rozpoczęła wędrówkę w kierunku Rifugio Giussani. Niezwykle ucieszył mnie ten fakt, ponieważ zmniejszało się prawdopodobieństwo powstawania zatorów na trasie naszej wyprawy. Przegryzając gorzką czekoladę obserwowałem wzbudzające respekt solidne ściany Tofana di Mezzo. Jeszcze tylko łyk zimnej wody, kojącej spragniony organizm i w drogę. Zdecydowanym krokiem ruszyliśmy na ferrate Agolio. Wspinaliśmy się granią wschodniej turni, gdzie droga stawała się coraz bardziej eksponowana. Szybko i sprawnie przepinaliśmy karabinki lonży asekuracyjnej, pozostawiając w dole szczyt Punta Anna. Pogoda dopisywała, gorące słońce coraz mocniej opiekało twarz, a ostre promienie wymusiły założenie przeciwsłonecznych okularów. Trawersując granią sukcesywnie nabieraliśmy wysokości, daleko w dole widniały zielone polany i świerki bujające się na wietrze. Chwyty na stopy i dłonie stawały się coraz bardziej skąpe. Szybko zorientowaliśmy się, że Via Ferrata Gianni Agolio jest trudniejsza niż podejście na Punta Anna. Minęliśmy pnącą się do góry grań, dalej szlak prowadził wąską półką trawersującą wschodnią ścianę Tofan. Karabinek za karabinkiem wpinał się z impetem w stalową linę. Dotarliśmy do pierwszego kluczowego momentu ferraty. Przed nami wyrosła pionowa a nawet lekko przewieszona ściana. Na niej wisiał facet mający znaczne problemy z pokonaniem trudności drogi. Ewidentnie nie potrafił ułożyć się do ściany. Krzycząc pokazywałem, w którym miejscu ma ustawić stopy. Jednak zmęczony turysta ostatkiem sił wycofał się z kulminacyjnego punktu udostępniając nam przejście. Partnerka odpowiednio balansując ciałem szybko pokonała przewieszoną skałę. Zaraz za nią wskoczyłem na pikantny element trasy. Plecak mocno odciągał mnie do tyłu, jednak korzystając z mocnych krawędzi wspiąłem się wyżej. Kawałek dalej pojawił się następny problem. Napotkaliśmy rozgałęzienie ferraty, jedna część uciekała lekko w dół trawersując ścianę, natomiast druga biegła pionowo do góry. Wybraliśmy wariant pionowy, który wydawał się bardziej prawidłowy. Wspinaliśmy się po gładkiej ścianie z kilkoma płytkimi i wyślizganymi wyżłobieniami. Z ciężkimi plecakami nie było łatwo się tam wdrapać. Kompanka pokonując kolejny emocjonujący fragment ferraty, niefortunnie nadepnęła na luźny kamień wielkości męskiej pięści. Skalny odłamek wysunął się z pod podeszwy buta i spadł centralnie na moją głowę. Odbijając się od kasku poszybował dalej w dół omijając kilku turystów. Na szczęście kask skutecznie zamortyzował uderzenie. Pomyślałem, że robi się gorąco skoro dziewczyna częstuje mnie kamorami, ciekawe, co przeskrobałem. Kiedy weszliśmy widokową turnię okazało się, że wybrana przez nas droga była błędna. Nie było wyjścia, musieliśmy zejść z powrotem wyślizganą ścianą do rozgałęzienia. Mocno zapierając się butami na tarcie o twardą skałę i silnie trzymając liny dotarliśmy do rozwidlenia, a następnie pokierowaliśmy się właściwą drogą. Chwile później napotkaliśmy kolejny kluczowy element ferraty. Tym razem trasa prowadziła w niesamowicie wyeksponowanej płaskiej ścianie z niewielką ilością występów skalnych. Rozpoczęliśmy trawersowanie wymagającej skupienia drogi. Poszedłem pierwszy, jak zwykle ciężki plecak uparcie odrywał mnie od płaszczyzny, co znacznie utrudniało zadanie. Stopami szukałem pewnego oparcia w skale, udało mi się jedynie w niektórych miejscach zahaczyć czubki butów. Patrząc pod nogi widziałem dużo powietrza a daleko za nim piarżyste podłoże. Po pokonaniu kolejnego ciekawego odcinka trasy, odwróciłem się by towarzysze podać pomocną dłoń. Chciałem pomóc w pokonaniu wyeksponowanego trawersu, jednak samodzielna twarda babka z tego nie skorzystała.

Dalszy etap wyprawy prowadził przez kruche, piargowe zbocze. Wędrówka stawała się coraz bardziej żmudna i monotonna. Obolałe ramiona coraz bardziej ugniatał plecak, którego ciężar chwilami doprowadzał mnie do obłędu. Czułem, że z każdym krokiem tracę coraz więcej sił. Im wyżej się wdrapywaliśmy tym więcej musiałem robić przystanków w celu wyregulowania oddechu. Ostre podejście zapiłowywało mój organizm. Minęliśmy kilka paskudnych zapór lawinowych, które były zapewne niezbędne ale skutecznie oszpecały piękny krajobraz gór. Stawiając kolejne kroki podziwiałem ogrom czarno żółtych ścian Dolomitów, u ich podnóża czuliśmy się jak mrówki maszerujące pomiędzy ludzkimi stopami. Niestabilne podłoże usypywało się spod butów utrudniając podejście. W głowie czułem lekkie zawirowania. Mieszanina znacznej wysokości, ostrego słońca oraz narastającego zmęczenia nadawała odpowiedni smaczek wyprawie. Z minuty na minutę nabieraliśmy wysokości, Szpetne zapory lawinowe pozostały daleko w dole i już nie męczyły oczu swoim widokiem. Kilka żelaznych drabin umocowanych w skale prowadziło nas w kierunku szczytu. Skupiając wzrok wypatrzyłem górną stację kolejki linowej oraz zmierzający do niej wagonik wielkości pudełka zapałek. Wiedziałem, że większość trasy podejściowej mamy za sobą i niebawem przywita nas szczyt. Dalsza wędrówka przybliżała oczom wierzchołek Tofany. Końcowy fragment już nie był tak solidnie męczący. Zadzierając wysoko kolana pokonywaliśmy kolejne bloki skalne by po chwili znaleźć się na szczycie najwyższej z Tofan.

Byłem niesamowicie zmęczony, z ust wydobyłem kilka słów komponujących się w tekst, coś w stylu „piękna góra”, rzucony w kierunku poznanych wcześniej na szlaku Anglików. Stojąc na szczycie podniosłem do góry dłoń wiedząc, że Tofana di Mezzo została zdobyta. Specyfika i trudności drogi nadały niepowtarzalny charakter temu miejscu. Z wysokości 3244m rozciągał się piękny górski widok na Dolomitowe skarby. Otaczały nas najeżone wierzchołki szczytów rozdzierających kłębiaste chmury. W dali na przełęczy pogrywał szumiący wiatr, a słońce ciepłymi promieniami usiłowało przebić się przez zawieszoną pierzynę. Chmury formowały kształt cienkiego sufitu przepuszczającego coraz więcej promyków. Na niebie pojawiły się ptaki cieszące się z każdego górskiego podmuchu. Okoliczne obłoki usunęły się w dal odsłaniając przestworze lazurowego nieba.

Kiedy nasyciliśmy oczy pięknym widokiem, zeszliśmy nieco niżej do stacji kolejki linowej Rifugio Cima Tofana. Rozłożyliśmy leżaki na widokowym tarasie i skomponowaliśmy sobie drobny posiłek, który na tej wysokości smakował wyśmienicie. Każde danie przyprawione, choć szczyptą Dolomitowego krajobrazu smakuje rewelacyjnie. Wypoczywając w miękkich leżaczkach, wystawiliśmy twarze do ciepłego słońca, które sukcesywnie kierowało się ku zachodowi. Nagle stacja kolejki opustoszała. Wagonik snujący po linie szybko zmienił się w pudełko zapałek po czym znikł w oddali. Byliśmy zupełnie sami, tylko my, góry, kłócące się o okruchy chleba ptaki i wiatr trzepoczący włoską flagą. Opary energetycznego ryżu z chińskim sosem grzechotały pokrywką garnka sygnalizując, że już czas na obiad. Pałaszując łyżką w garnku podziwialiśmy cudowny krajobraz.

Słońce powoli skrywało się za szczytem Tofany di Mezzo. By podziwiać widoki postanowiliśmy wdrapać się na niego ponownie. Pozostawiając klamoty w nowym schronieniu ruszyliśmy na niepowtarzalną randkę. Zachód słońca z Tofana di Mezzo jest wyjątkowo malowniczy. Okoliczne szczyty nabierały krwistej barwy a niebo mieniło się purpurą. Słońce chowając się za ostrymi szczytami gór nadawało chmurą złocistą poświatę. Wiatr rozciągał na przejrzystym niebie obłoki nadając im kosmiczne kształty. Ostateczne promienie słońca ogrzewały twarze a delikatny powiew górskiego powietrza idealnie je schładzał. Cóż za równowaga sił natury. Dookoła panowała błoga cisza, czasem jedynie wiatr zagrał górską melodię na skalistej grani. To miejsce nakłaniało do zadumy, mogłem tu siedzieć bez końca myśląc o niczym, podziwiać widoki, oglądać świat z góry, czując wolność, radość oraz niepowtarzalne uczucie wewnętrznego wyciszenia. To była jedna z najpiękniejszych naszych randek. Słońce ukryło się za horyzontem rzucając czerwoną barwę na resztkę rozmytych chmur. Poczuliśmy dotkliwy chłód, temperatura gwałtownie spadała. Wróciliśmy do stacji kolejki gdzie czekały na nas mięciutkie prycze. Za oknem zapadał zmrok. Dolomity odziały ciemną szatę a daleko w dole radosnymi światełkami zamigotała Cortina d’ Ampezzo. Widok przytulnego miasteczka nocą z tej wysokości zapierał dech w piersiach. Powieki robiły się coraz cięższe, chyba czas odpocząć po pełnym wrażeń dniu. Partnerka dokonała wieczorne pomiary a gwałtowny spadek cukrów wywołał konsumpcję kolejnych batoników. Kładąc się na miękkiej pryczy, wsunąłem się w ciepły śpiwór i dodatkowo opatuliłem kocem. Parujący oddech unosił się w świetle czołówki. Komponując głowę w miękki koc patrzyłem w brunatne niebo zdobione jasnymi gwiazdami. Ich migotanie niczym kołysanka tuliło nas do snu.

Nazajutrz pierwsze, poranne promienie słońca wynurzającego się za Dolomitowych szczytów postawiły nas na nogi zwiastując kolejny dzień dobrej pogody. Konsumując delikatne śniadanko oraz podziwiając górski wschód słońca, pospiesznie spakowaliśmy plecaki. Kontynuując przeprawę po masywie Tofan ruszyliśmy na kolejną ferrate zwaną Lamon. Nie przysparzała ona większych trudności technicznych, momentami przypominała poczciwą Orlą Perć w Tatrach. Trawersowaliśmy zbocze Tofany schodząc w kierunku przełęczy. Gęsto umocowane przeloty zmuszały do częstego przepinania karabinków. Ze względu na przemieszczanie się po zacienionej stronie skał, na twarzy oraz dłoniach odczuwalny był poranny chłód. Na szczęście na przełęczy przywitało nas rozpalone słońce, które wisiało już wysoko na niebie. Rozpoczęliśmy wspinaczkę po grani na szczyt Tofana di Dentro. Patrząc na pokonaną drogę zejściową dostrzegłem ogrom skalnej formacji. Sympatyczna stacja kolejki linowej była ledwo dostrzegalna gołym okiem. Nasłoneczniona ściana Tofany di Mezzo pocięta licznymi rynnami i wyżłobieniami wzbudzała ciekawość i respekt. Trawersując grań stawialiśmy solidne kroki, sprawnie przepinając karabinki na stalowej linie. Utrzymywaliśmy dobre tempo wędrówki. Gęsto rozmieszczone przeloty i nowa stalowa lina dawały solidne oparcie emocjonalne. Po drodze minęliśmy ciekawe okno skalne, z którego mieliśmy widok na najwyższy masyw Dolomitów – Marmolade. Niedługo potem ostateczny trzask karabinka oznajmił koniec stalowej liny. Po kilku krokach staliśmy na szczycie Tofana di Dentro, na wysokości 3238m.

Dookoła widniały pionowe ściany wygrzewających się w słońcu Dolomitów, na szczycie stał skromny drewniany krzyż, a oprócz nas nie widzieliśmy żadnej żywej istoty. Cisza i spokój, rozkosz dla moich zmysłów. Podziwiając widoki bazgrałem ołówkiem w księdze wpisów. Ślad na szczycie warto pozostawić. Wypiliśmy ostatnie krople wody, co delikatnie mnie zaniepokoiło. Z jednej strony martwił mnie ten brak a z drugiej cieszyłem się, że plecak zrobił się nieco lżejszy. Po krótkim odpoczynku ruszyliśmy w dalsza drogę. Maszerowaliśmy ferratą Formenton stanowiącą trasę zejściową z masywu Tofan. Nostalgicznie spojrzałem jeszcze raz w kierunku zdobytych wcześniej szczytów i dalej dreptałem po osuwających się kamieniach. Mocne zapieranie się kijkami niejednokrotnie uchroniło mnie przed solidnym upadkiem. Mało stabilne podłoże wyjeżdżało spod podeszew butów. Po krótkiej wędrówce dotarliśmy do budy biwakowej Baracca degli Alpini gdzie w pojemnikach czekała na nas deszczówka. Uzupełniliśmy zapas wody jednocześnie gasząc pragnienie. Wysuszone gardło poczuło rozkosz i ulgę. Via ferrata Formenton stopniowo zwężała się do rozmiarów wąskiej ścieżki. Przemieszczając się pomiędzy skalnymi urwiskami mijaliśmy liczne fortyfikacje, a raczej ich zgliszcza pamiętające czasy I wojny światowej. Stąpając krok za krokiem po kruchych kamieniach, poruszaliśmy się szlakiem poprowadzonym u podnóża skalistych ścian. Schodziliśmy coraz niżej mijając coraz więcej ludzi, zazwyczaj byli to rozgadani Włosi. Piargowe podłoże usypywało się spod butów, kijki głęboko wbijane w ziemię stabilizowały kroki. Przemierzając po nieczynnym narciarskim stoku zastanawialiśmy się jak on wygląda zimą. Słońce znajdujące się wysoko na niebie paliło coraz mocniej, a każdy łyk wody krzepił i dodawał energii. Schodzenie po wrednym piargowym stoku wywoływało przeszywający ból kolan i piszczeli. W oddali już była widoczna dolna stacja wyciągu krzesełkowego Pie Tofana, która stanowiła początek i kres wyprawy. Mało stabilne piargowe podłoże miało się ku końcowi, jednak jeden z finalnych kamieni wyjechał mi spod podeszwy buta i wyrżnąłem orła w pachnącą żywicą kosodrzewinę zdzierając sobie dłoń. Nasączony chwilową złością i zmęczeniem uwaliłem się na zielonej bujnej łące oznajmiając wszem i wobec, że tu zostaję. Kompanka miała zdrowy ubaw a ja po ochłonięciu musiałem powrócić na szlak, który wrastał w gęsty las. W końcu wąska dróżka doprowadziła nas do mety czyli Rist. Pie Tofana. Był to szczęśliwy i radosny koniec naszej Tofanowej przeprawy, która znacznie wzbogaciła nasz bagaż wspomnień i doświadczeń. Stanowiła kolejną nietuzinkową wartą zapamiętania przygodę życia.

Galeria

Informacje

Via Ferrata Giuseppe Olivieri – dosyć trudna trasa wiodąca w sporej ekspozycji,po szpiczastej turni, wprost na szczyt Punta Anna. Swój początek ma usytuowany w pobliżu schroniska Rifugio Pomedes, do którego można dostać się wyciągiem krzesełkowym startującym spod restauracji Pietofana lub pieszo szlakiem podejściowym ze schroniska Rifugio Dibona. Trudności na ferracie rosną stopniowo. Początkowo trasa prowadzi po w miarę nieskomplikowanej ukośnej półce, a następnie nabiera rozmachu wiodąc po stromej powietrznej grani, gdzie stopnie i chwyty są już mniej dogodne. Finalnie stalowa perć wprowadza nas na ładny widokowo wierzchołek skąd można zejść szlakiem na dół do schroniska Rifugio Giussani lub wspinać się dalej via ferratą Aglio na szczyt Tofana di Mezzo.

Via Ferrara Gianni Aglio – trudna droga wiodąca w mocnej ekspozycji na szczyt Tofana di Mezzo. Jest kontynuacją trawersu masywu Tofan, a swój początek ma tuż przy wierzchołku Punta Anna. Na wstępie częstuje nas stromymi podejściami i powietrznymi trawersami, które są wymagające i robią kolosalne wrażenie. Podczas trawersowania płaskiej ściany teren jest dobrze ubezpieczony poręczówką jednak stopnie są skąpe a pod stopami czuć nadmiar powietrza. Następnie trasa łagodnieje prowadząc łatwiejszym ukształtowaniem terenu na przełęcz Forcella del Foro, gdzie w pobliżu znajduje się okno skalne zwane Bus de Tofana. W tym miejscu można zrezygnować z dalszej przeprawy i zejść zachodnim zboczem do schroniska Rifugio Giussani lub kontynuować podejście na szczyt. Dalsza droga jest mniej atrakcyjna technicznie i mniej urokliwa, gdyż ciągnie się pomiędzy zaporami lawinowymi po piargowych podejściach. Pokonując kilka drabin trasa wkracza na skalne kloce przypominając strome schody. Po wielkich stopniach i grani dostajemy się na najwyższy wierzchołek masywu Tofana di Mezzo, który jest bardzo urokliwy widokowo. Tuż pod szczytem znajduje się taras widokowy z górną stacją kolejki linowej. Można nią zjechać aż do osady Cortina d’ Ampezzo kończąc górską przygodę lub kontynuować wyprawę wchodząc na kolejną z Tofan. Stacja kolejki linowej na noc pozostaje otwarta i wyposażona w prycze z kocami, można w niej spędzić darmowy nocleg ciesząc się widokiem Dolomitów i rozświetlonego miasteczka.

Via Ferrata Lamon – nie zbyt długa i nie przysparzająca większych trudności technicznych, droga łącząca dwa główne wierzchołki Tofan. Wiedzie granią opadającą na przełęcz Forcela Tofana, z której można podziwiać ciekawą, przypominająca organy, strukturę ściany Tofany di Mezzo. Dalej trasa wypiętrza się wprost na szczyt Tofana di Dentro skąd widoki są także piorunujące.

Via Ferrata Formenton – nieskomplikowana trasa służąca głównie jako szlak zdjęciowy ze szczytu Tofana di Dentro, wiodąca północną granią góry. Zagospodarowana jest w liczne stanowiska bojowe z czasów I Wojny Światowej oraz przystosowany do noclegu biwak Baracca degli Alpini, wyposażony w prycze i piecyk typu koza. Droga często prowadzi wąskimi ścieżkami pomiędzy skałami a także w dużej mierze po piargowych zboczach, dlatego większość turystów używa ją do schodzenia a nie jako podejście.

Połączenie w całość czterech ciekawych via ferrat; Giuseppe Olivieri, Gianni Aglio, Lamon i Formenton tworzy piękny, powietrzny, ciekawy technicznie i widokowo trawers masywu Tofan poprzez jego główne wierzchołki. Stanowi niepowtarzalny szlak, przejście którego zajmuje dwa dni. Daje możliwość przeżycia noclegu na wysokości ponad 3000m w dwóch do wyboru przeznaczonych do tego miejscach. Oprócz wyjątkowych widoków, droga częstuje górołazów eksponowanymi ścianami, graniami i wierzchołkami. Jest to trasa, przejście której komponuje się w wytworną górską wyprawę.

키워드에 대한 정보 kolejka na tofana di mezzo

다음은 Bing에서 kolejka na tofana di mezzo 주제에 대한 검색 결과입니다. 필요한 경우 더 읽을 수 있습니다.

See also  스마트 폰 기술 동향 | 이해하기 힘든 스마트폰 기술 트렌드 톱5 88 개의 가장 정확한 답변
See also  식품 품질 관리 직무 | 2020. 04. 21_ 1교시_ 식품품질관리 직무소개 279 개의 새로운 답변이 업데이트되었습니다.

See also  Dwóch Robotników Może Wykonać Pracę W Ciągu 30 Dni | Sonic Maraton Plus - Robotnik? 279 개의 새로운 답변이 업데이트되었습니다.

이 기사는 인터넷의 다양한 출처에서 편집되었습니다. 이 기사가 유용했기를 바랍니다. 이 기사가 유용하다고 생각되면 공유하십시오. 매우 감사합니다!

사람들이 주제에 대해 자주 검색하는 키워드 Tofana di Mezzo – 3241 m.npm. Kolejka lin. – July – 2014. ITALIA – [HD]

  • Tofana di Mezzo
  • Dolomiti
  • Cortina
  • Italia

Tofana #di #Mezzo #- #3241 #m.npm. #Kolejka #lin. #- #July #- #2014. #ITALIA #- #[HD]


YouTube에서 kolejka na tofana di mezzo 주제의 다른 동영상 보기

주제에 대한 기사를 시청해 주셔서 감사합니다 Tofana di Mezzo – 3241 m.npm. Kolejka lin. – July – 2014. ITALIA – [HD] | kolejka na tofana di mezzo, 이 기사가 유용하다고 생각되면 공유하십시오, 매우 감사합니다.

Leave a Comment